Odwiedziny

środa, 25 września 2013

XIX

Clinging to me
Like a last breath you would breathe
You were like home to me
I don't recognize this street
Please don't close your eyes
Don't know where to look without them
Outside the cars speed by
I've never heard them until now




Czas – jedyna rzecz przed którą nie da się uciec. Która zawsze i wszędzie nas dogoni, ale dzięki temu możemy spotkać przeznaczone nam osoby, poznać miłości naszego serca, popełniać błędy, ale potem je naprawiać. Tak było i w tym przypadku. Prawdziwa miłość puka do każdego serca, ale nie każde się przed nią otwiera. Ale dwa samotne serca, odnalazły się nawzajem i pokochały. Los, Bóg a może sama Miłość połączyła ich. Uczyniła lepszymi i oby już zawsze tak było...
- Co tak piszesz? – spytał Łukasz kładąc się koło mnie na łóżku.
- A nic ciekawego, takie tam – zamknęłam pamiętnik i odłożyłam na szafkę obok łóżka – Wiesz coś?
- Może wiem, może nie – pacnęłam go w głowę – dobrze powiem, ale już mnie nie bij – pocałowałam go w czubek głowy i mocno przytuliłam.
- To jak? Powiesz?
- No więc się udało – uśmiechnął się zadowolony. Miałam racje wciąż go kochała.
- My jeszcze musimy im powiedzieć.
- Nie powiedziałaś jej wczoraj? – spytał zdziwiony.
- Nie była to raczej dobra okazja – Łukasz mocno mnie przytulił i zaczął głaskać po zaokrąglonym brzuchu – ciekawe kto się bardziej ucieszy?
- Mnie nikt nie przebije – zaczęliśmy się śmiać, przypomniało mi się jak Łukasz się dowiedział, zaczął skakać i poślizgnął się na mokrej podłodze, lądując uderzył głową o kant stołu. Było dużo krwi i śmiechu. Miał rację takiego wyczynu nikt nie przebije. Resztę dnia spędziliśmy leżąc w łóżku, robiąc obiad albo oglądając filmy. Cieszyłam się tym że Łukasz jest w domu, naszym domu, ze mną.
- Chłopiec czy dziewczynka? – spytał Łuki, gdy wieczorem leżeliśmy na kanapie oglądając film.
- A może jedno i drugie? – wiedziałam ze ani on, ani ja nie byliśmy gotowi na dwojaczki, ani nawet na jedno dziecko. Mimo tego byliśmy szczęśliwi z takiego obrotu sytuacji.
- Przekonamy się jak pójdziesz do lekarza – powiedział po chwili myślenia.
- Nie chcesz bliźniąt? – spytałam widząc jego minę.
- Nie mówię że nie – przytulił się do mnie – ale zdajesz sobie sprawę jaka to odpowiedzialność. Mnie nie ma  przez większą część roku, albo reprezentacja albo klub. Zostaniesz sama z dziećmi, jedno jeszcze pół biedy, ale dwoje? Cieszę się że w ogóle będziemy mieć, nie ważne ile, dwójka czy jedno. Kocham cię i juz kocham małe stworzonko, które nosisz pod sercem. Nie ma po co martwić się na zapas, zobaczymy co przyniesie czas – miał rację, zobaczymy co będzie. Przez następne kilka godzin leżeliśmy rozmawiając, śmiejąc się i lekko rozrabiając, nago oczywiście. Ale po pewnym czasie do głosu doszedł mój żołądek.
- Idziemy na obiad? – spytał Łukasz, gdy usłyszał burczenie mojego brzucha.
- Nie chce mi się – zajęczałam zakrywając się kołdrą. Łukasz podszedł i próbował ściągnąć ją ze mnie, po chwili dał za wygraną i poszedł do łazienki. Puścił wodę i przyszedł do mnie. Szybko mnie podniósł, nie reagując na moje protesty, zaniósł mnie do wanny i włożył do wanny pełnej ciepłej wody.
- Hej! Dlaczego? – spytałam chlapiąc go wodą, otworzył szeroko oczy i zaczął się śmiać, długo nie myśląc wskoczył do mnie i zaczął całować.
- Za karę że nie chcesz iść ze mną na obiad – powiedział siadając na przeciwko – Na co masz ochotę.
- Na razie na masarz – uśmiechnęłam się, Łukasz chwycił moje nogi i zaczął masować moje stopy, pierw jedną, potem drugą. Leżąc w ciepłej wodzie z bąbelkami, kiedy Łukasz rozpoczął swój masarz było niebiańskie. To świetny masażysta, zawsze jak mu to mówię to nie wierzy. Ma niską samoocenę, za niską.  Po ponad pół godzinie woda była już zimna, dostałam dreszczy.
- Koniec dobroci, ubieramy się i idziemy coś zjeść – zakomenderował, pomógł mi się umyć i sam wybrał mi sukienkę.
- Łukasz? – zapytałam gdy ubierałam rajtki.
- Co się stało? – spytał wychylając głowę z łazienki, golił się, pół twarzy miał w piance a drugą cześć wygoloną, zawsze słodko tak wyglądał.
- Nic – zrobił zdziwioną minę – to znaczy chciałam ci sie coś zapytać. Czemu ostatnio we wszystkim mi tak pomagasz?
- Nie wiem – oparł się o framugę – szczerze nie zastanawiałem się nad tym, po prostu to robię, chcę ci pomagać! – wzruszył ramionami – a co?
- Nie wiem po prostu się ostatnio zmieniłeś i chciałam wiedzieć jaka jest przyczyna – podszedł do mnie i mocno się przytulił.
- Kocham cię, ludzie z miłość się zmieniają. Albo na lepsze albo na gorsze – dał mi soczystego buziaka i ubrudził mnie pianką do golenia.
- Ubieraj się bo jestem głodna – popchnęłam go i poszłam do lustra żeby się wytrzeć – Zmieniłeś się na lepsze.
Chwilę potem byliśmy gotowi i wyszliśmy na miasto, chciałam wziąć samochód, ale Łuki przekonał mnie aby przejść się. Szliśmy nie wiedząc co i gdzie zjeść, w końcu padło na KFC. Zajęłam miejsce a misiek poszedł po zamówienie. Po kilku minutach wrócił z kubełkiem pełnym kawałkami kurczaka. Byłam tak głodna ze zjadłam więcej od Łukiego, co było dziwne.
- Zaczynasz jeść za nas dwoje – zaśmiał się. Pokazałam mu język i wróciłam do picia coli. Siedzieliśmy tak jeszcze prawie godzinę, wychodząc pomyślałam że moglibyśmy pójść na jakieś zakupy, zgodził się poszliśmy do centrum. Chodziliśmy przez ponad dwie godziny od sklepu do sklepu. Do domu wróciliśmy z kilkunastoma siatkami z rzeczami i różnymi pierdołami.  Późnym wieczorem usiadłam na kanapie przed telewizorem i zabrałam się za uzupełnianie albumu, miałam go bardzo długo, pokazywał każdą zmianę w moim życiu, nowe przyjaźnie, miłości i rozstania. Gdy dosiadł się do mnie Łukasz, zabrał go i zaczął oglądać, co chwila pytając mnie kiedy to było i z jakiej okazji zrobiono to zdjęcia. Opowiedziałam mu wszystko, czasem śmiejąc się, czasem płacząc. W końcu udało mi sie ułożyć resztę zdjęć, następne miało być zdjęcie USG, nie mogłam się go odczekać. W telewizji leciał jakiś mecz piłki nożne, ale mnie szczególnie nie interesował, poszłam do pokoju, przebrałam się w piżamę i wskoczyłam do łóżka. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Następnego ranka obudziły mnie promienie słoneczne, wpadające przez nie zasłonięte rolety. No tak zapomniałam o nich wczoraj, przekręciłam się na drugi bok i odkryłam nietchnięta druga część łóżka. Szybko wstałam i poszłam poszukać Łukasza, znalazłam go w kuchni.
- Dzień dobry śpiąca królewno – powiedział gdy tylko zobaczył mnie w progu.
- Hej – usiadłam przy stole – gdzie spałeś?
- Na kanapie, zasnąłem przed telewizorem, a jak przebudziłem się nad ranem to nie chciało mi się iść na górę – minus mieszkania na ostatnim piętrze, mamy poddasze gdzie znajduje się sypialnia, ale mi się podoba.
- Hehe, następnym razem weź sobie poduszkę – zaśmiał sie i wrócił do robienia śniadania – co dobrego robisz?
- Zaraz zobaczysz – powiedział tajemniczo, po chwili podał mi talerz na których były jajka sadzone, ale były nietypowe, były w papryce, ukrojone cienkie koła ze środka papryk i w środku usmażone jajka. Cos nowego, bardzo smakowicie wyglądającego. Szybko zabrałam się za jedzenie, papryka i jajko smakowało wyśmienicie, niby nic nowego, a o wiele lepiej wyglądające.
- Skąd taki pomysł? – spytałam między gryzami.
- A tak mnie naszło na spróbowanie czegoś takiego, widziałem kiedyś zdjęcie i postanowiłem ci to zrobić.
- Bardzo smaczne – dałam mu soczystego buziaka.
- Na którą masz do lekarza? – spytał gdy skończyłam jedzenie.
- Na 14, chyba – Łukasz pokiwał głową.
- To mamy jeszcze trochę czasu – powiedział uśmiechem – możemy przejść się na spacer!
Łukasz zaciągnął mnie do pobliskiego parku, ja zrobiłam mu na złość i wzięłam aparat.  Długo spacerowaliśmy, prawie w ogóle nie rozmawiając. Łukasz ucichł, a ja nie chciałam naciskać, może jest zestresowany lekarzem? Nie wiem...


Perspektywa Łukasza:
Dziecko. Moje dziecko. Czy sobie poradzimy? Czy ja sobie poradzę w roli ojca? Te pytania zadawałem sobie od momentu gdy wiem. Weronika bardzo chciała mieć dziecko, córeczkę, to jej marzenie, ale czy moje? Kocham ją i nie chce jej stracić, ale przeraża mnie to. Może po prostu jeszcze to do mnie nie dotarło? Może potrzebuje czasu...?
- Gotowy? – spytała Weronika, no tak lekarz.
- Prawie – powiedziałem i poszedłem ubrać buty, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do gabinetu. Na miejscu okazało się że jest opóźnienie i musimy czekać. Weronika cały czas mówiła, udawałem że ją słucham, ale nie potrafiłem skupić się na niczym innym poza strachem, który mnie paraliżował. Gdy w końcu weszliśmy do gabinetu lekarz od razu zobaczył mój nie pokój. Poklepał mnie po ramieniu i zabrał się za badanie. Po kilkunastu dłużących się minutach, lekarz oznajmił:
- Oba płody rozwijają się poprawnie, nie będą to bliźniaki jedno jajowe, lecz dwu, więc ich płeć może być różna...
- Bliźniaki? – przerwała szybko Weronika, serce mi zamarło, dwoje dzieci?
- Tak, to bliźniaki dwu jajowe, nie będą do siebie podobne – kontynuował lekarz, nie mogłem dłużej tego słuchać, szybko wyszedłem z gabinetu i wyszedłem przed budynek. Dlaczego? Nie damy sobie rady, Wera ma prace, nie chce jej stracić, ja nie zrezygnuje ze sportu, to całe moje życie.
- Łukasz! – zawołała Weronika wybiegając z budynku – Co się stało?
- I ty się jeszcze pytasz? – popatrzyłem na nią krzywo – Nie damy sobie rady! Może lepiej będzie jak usuniesz ciążę.
- Co – spytała niedowierzając, tak by było lepiej, za kilka lat może, jak będziemy dobrze ustawieni, jest młoda kariera przed nią, nie może jej porzucać przez dziecko, dzieci. – Nigdy! Rozumiesz? Nie zrobię tego, chodź by od tego zależało moje życie!
- Jak ty sobie to wyobrażasz? Pracujesz z reprezentacją, kto w tedy zajmie się dziećmi? Mnie nie ma przez większą część roku! – to powiedziawszy, szybko poszedłem w stronę auta. Gdy tylko ruszyłem,  zrozumiałem że źle zrobiłem, ale bałem się do tego przyznać, zacząłem po prostu płakać. Jechałem na oślep, nie potrafiłem przestać. Gdy byłem prawie pod blokiem wjechałem w uliczkę by zaparkować, ale niestety nie zauważyłem nadjeżdżającej betoniarki, która wycofywała. Było za późno na reakcję, wcisnąłem pedał gazu i jedyna myśl jaka w tej chwili przemknęła mi przez głowę była – ‘Będzie jej lepiej beze mnie’. I w tedy rozpędzony uderzyłem w tył betoniarki...

Perspektywa Julki:
Obudziły mnie promienie słoneczne, leżałam na skopanym łóżku, przykryta prześcieradłem. Byłam sama. Przez chwile zastanawiałam się czy to co zdarzyło sie wczoraj było na prawdę. Popatrzyłam na swoją dłoń, pierścionek był na miejscu, więc to nie był sen. To była prawda. Szybko wstałam i owinięta ręcznikiem poszłam pod prysznic, w łazience był Michał.
- Boże nie strasz mnie tak – powiedział odkładając maszynkę – przez ciebie się zaciąłem!
- Wybacz, nie wiedziałam że tu jesteś.
- A gdzie mogę być? – spytał i chwycił mnie, bez problemu zaniósł pod prysznic i włączył wodę.
- Jeszcze sie nie myłeś? – spytałam zdziwiona.
- Myłem, ale mogę drugi raz – zaśmiałam się i zdjęłam z niego bokserki, a także koszulę.
- Łaskoczesz! – zawołałam, gdy Michał zaczął jeździć palcami po moich plecach. Udając że je myje.
- A co ty taka wrażliwa? – spytała przy moim uchu.
- Ja zawsze byłam delikatna, nie wiedziałeś?
- Jakoś mi umknęło – powiedział z przekąsem, odwróciłam się do niego przodem i szturchnęłam w ramię. W odpowiedzi dał mi soczystego buziaka, zaczęłam się śmiać. Po chwili misiek dołączył do mnie i oboje śmialiśmy sie bardzo głośno. Prysznic który miał okazać się krótki, trwał ponad trzydzieści minut. Po wyjściu ubrałam się i zaplotłam warkocza jeszcze z mokrych włosów. Winiar w tym czasie szykował śniadanie.
- Podano do stołu – zawołał Michał, szybko pobiegłam do kuchni i usiadłam koło niego.
- A co dzisiaj mi zaserwujesz? – spytałam patrząc się na talerz.
- Zapiekane kanapki z szynką i serem, wybacz, ale stan twojej lodówki nie pozwala na duży wybór.
- Wiem, ale ostatnio nie miałam do tego głowy – wzruszyłam ramionami i zajęłam się śniadaniem, resztę posiłku spędziliśmy w ciszy, pozbierał naczynia i wrócił do stołu.
- Będziemy musieli zrobić ci zakupy – powiedział opierając się o stół.
- Nie chce mi się – powiedziałam i poszłam do pokoju, misiek szybko mnie dogonił i zarzucił sobie na ramię, mimo moich protestów nie puścił mnie.
- Nie noś mnie, nadwyrężysz sobie plecy i nie będziesz mógł trenować – powiedziałam, Michał zamarł, przez chwilę patrzył na mnie nieobecnym wzrokiem, jakby myślami był daleko stąd – Co się stało? – chwyciłam jego twarz w dłonie, momentalnie wrócił do rzeczywistości.
- Nic, zamyśliłem się – powiedział, po czym położył się obok mnie na plecach.
- Przecież widzę – odwróciłam się na bok, by lepiej go widzieć, milczał, był pogrążony w swoich myślach – Nie chcesz to nie mów. – wstałam z łóżka, ale nim zdołałam sie od niego oddalić, Winiar szybko mnie złapał i pociągnął za sobą.
- Nie milczę dlatego że nie chce powiedzieć, milczę bo nie wiem co powiedzieć .
- Acha, to fajnie – zaśmiał się, nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Czasem jego filozoficzne myślenie przyprawiało mnie o dreszcze.
- Mówiąc po polsku nie potrafię ci tego wytłumaczyć – powiedział ze smutnymi oczami. Co takiego się stało ze nie potrafił mi tego wytłumaczyć? O czym ja nie wiem?
- Michał – powiedziałam spokojnym głosem – co się stało?
- Nie chce o tym teraz rozmawiać! – powiedział lekko zdenerwowany, szybko wstał z łóżka i poszedł do łazienki. Zostałam sama. Każda sekunda wydawała się być godziną, minuta dniem, a godzina latami. Kręciłam się z boku na bok, nie wiedząc co robić, czekałam ale misiek najwyraźniej nie chciał wychodzić. W końcu zasnęłam. Miałam piękny sen, ale nie wiem jak się skończył bo obudził mnie Michał.
- Chodzi o to że ponad rok temu miałem sen – powiedział gdy otworzyłam oczy, jego natomiast były smutne, ale za razem szczęśliwe. Nic się nie odzywając przytuliłam się do niego, on natomiast kontynuował swoją opowieść. Gdy skończył chwyciłam go za ręce i popatrzyłam w oczy.
- Nic nie jest jeszcze stracone, to piękna przyszłość, i marzyłam o takiej od kąd Cię poznałam. I tylko my możemy ją zbudować, na prawdzie i zaufaniu, a przede wszystkim miłości – końciki jego ust lekko się uniosły – i dlatego od dzisiejszego dnia masz mi mówić co ci leży na żołądku.
- W zdrowiu i chorobie.
- Nie długo już na zawsze...
Na drugi dzień zdecydowaliśmy się że zrobimy zakupy i przejdziemy się na spacer. Dzień był piękny, byłam szczęśliwa i nic nie mogło zepsuć mojego nastroju. Po kilku godzinach chodzenia po mieście, zadzwonił mój telefon.
- Cześć Wera, muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam nie czekając aż się odezwie, ale szybko mi przerwała.
- Musicie przyjechać do Bełchatowa – mówiła tak szybko że ledwo ją rozumiałam.
- Ale co się stało?
- Łukasz miał wypadek, proszę przyjedźcie – powiedziała po czym się rozłączyła, stanęłam jak wryta. Wypadek? Jak? Gdzie? Kiedy? Dlaczego? Popatrzyłam na Michała, w jego oczach zobaczyłam łzy. Łukasz to jego najlepszy przyjaciel, znają się od wczesnych lat dziecięcych. Jest dla niego prawie jak brat, a dla mnie przyjacielem.
- Musimy jechać, tylko czym? – zapytał Michał, pokiwałam głową, ze nie wie, ale po chwili przypomniało mi się że przecież mam samochód, stary, ale powinniśmy dać rade dojechać. Pociągnęłam miśka w stronę akademiku. Szybko zostawiliśmy zakupy i spakowaliśmy się. Po trzydziestu minutach wsiedliśmy do auta i odjechali w stronę Bełchatowa.
Droga była krótka, ale mimo to miałam dużo czasu na przemyślenia. Powrót do Bełchatowa oznaczał powrót do przeszłości. Do wszystkiego co się stało i mimo że z Winiarem w końcu zaczęło mi się układać, to nie zmienia faktu że przeszłość wciąż boli. Byłam szczęśliwa, ale mimo to pozostała nutka niepewności. Michał widząc mój smutek, chwycił moją rękę dodając mi otuchy.  Po chwili chciał zabrać rękę, ale mu nie pozwoliłam, potrzebowałam go, jego bliskości, jego całego. Gdy dojechaliśmy pod szpital w Bełchatowie, bałam się wyjść z samochodu, gdy to zauważył pochylił się i mocno mnie przytulił.
- Dasz radę, czy chcesz pojechać do domu? – spytał w moje włosy.
- Do domu? – zdziwiłam się, o czym on mówi?
- Do naszego domu – potwierdził tajemniczo, po czym wysiadł i odszedł w stronę wejścia.
- Michał! Zaczekaj – odwrócił się i rozłożył ramiona, wpadłam w nie i mono go uściskałam – Skąd wiedziałeś?
- Nie wiedziałem, ale wierzyłem że wciąż mnie kochasz i powiesz tak, wystarczyło tylko go pomalować i zrobić porządek.
- Dziękuję – dałam mu soczystego buziaka i poszliśmy szukać Weroniki. Po chwili błądzenia znaleźliśmy ją pod salą operacyjną, spała na podłodze pod drzwiami. Nie chcąc jej budzić, zabraliśmy ją do jednej z sal i położyliśmy na łóżku.
- Idź – powiedział, zostałam z Werą, a on poszedł pod salę. Siedziałam przy niej i pisałam sms z Michałem. Po ponad godzinie obudziła się, zerwała się z łóżka i zaczęła rozglądać. Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam, rozpłakała się. Po kilkunastu minutach uspokoiła się na tyle by powiedzieć mi co się stało.
- Byliśmy u lekarza, miałam wizytę...
- Wizytę? Weronika wszystko ok? – spytałam lekko przerażona.
- Nie, nie jest, Łukasz jest w złym stanie, a ja jestem w ciąży z bliźniaczkami! – zaczęła krzyczeć.
- Co? – spytałam zdziwiona, dlaczego dopiero teraz mi mówi?
- Proszę nie zaczynaj...
- Jak mam nie zaczynać skoro ukrywasz przede mną takie rzeczy! – wstałam z łóżka i podeszłam do okna, telefon w mojej kieszeni zawibrował, olałam to. – Kiedyś mówiłaś mi o wszystkim, teraz o wszystkim dowiaduje się ostatnia! Co się zmieniło?
- Wydoroślałam! – odkrzyknęła. – Nie będę ci się spowiadać, z mojego prywatnego życia! A ty kiedy zamierzałaś mi powiedzieć, że przyjęłaś oświadczyny Michała?
- Wiedziałaś? – spytałam wściekła – Po to przyjechałaś, żeby wmówić mi że nadal go kocham?
- Niczego bym ci nie wmówiła! – do sali weszła jakaś pielęgniarka i starała się nas uciszyć, ale obie byłyśmy nieźle wkurwione że dała nam w końcu spokój.
- Nie potrzebowałaś mnie żeby przypomnieć sobie coś co ukrywałaś w sobie przez prawie rok! – wykrzyczała mi w twarz Weronika.
- To po co przyjechałaś? – spytałam mocno podenerwowana, co ona sobie wyobrażała? Że będzie mną manipulować? No na pewno nie!
- Bo jesteś moją siostrą! – krzyknęła po czym rozpłakała się – Moją biologiczną siostrą – powiedziała łkając.
- Co? – zrobiło mi się słabo, musiałam usiąść, jaja sobie ze mnie robi. Chciałam coś powiedzieć, ale do pokoju wparował wkurwiony Michał.
- Kurwa co tu się... – zamarł w połowie zdania widząc nasze miny, szybko podszedł do mnie i chwycił mnie za rękę – Co się stało?
- Weronika... Ja... My – popatrzyłam mu głęboko w oczy – To moja siostra.
- Jak to? Biologiczna siostra? -             na początku był wkurzony, ale teraz był równie zdziwiony i przerażony jak ja.
- Tak! – krzyknęła Weronika – Twoja mama, nasza była w ciąży z bliźniaczkami!
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? Czemu nasz przyjaźń okazała się być siostrzaną miłością? Mam chyba prawo wiedzieć! – wstałam zapominając o miśku, który jeszcze nie doszedł do siebie.
- Bo obiecałam! – popatrzyła na mnie z żalem – Gdy się dowiedziałam, byłam zła, ale nie znienawidziłam jej, ulżyło mi ze to właśnie moja mama, wspaniała kobieta, kocham ją i ciebie, siostrzyczko – podeszła do mnie i chwyciła mnie za rękę. – Mimo że jesteśmy swoimi przeciwieństwami, to teraz wiesz że wszystko jest na miejscu. Dziwne uczycie braku, odeszło, prawda?
- Kocham cię – mocno sie do nie przytuliłam, teraz wszystko było na miejscu.
Operacja trwała już ponad sześć godzin, w ciszy siedzieliśmy pod salą operacyjną. Weronika chodziła tam i z powrotem, ja siedziałam na kolanach Michała i drzemałam, w końcu musiałam zasnąć, bo gdy się obudziłam, byliśmy w innej części budynku.
- Gdzie jesteśmy? – spytałam lekko się przeciągając
- Na intensywnej terapii, nie dawno go tu przewieźli – powiedział zamyślonym głosem.
- Co z nim?
- Źle, stracił dużo krwi – pojedyncza łza spłynęła po policzku Michała, ale nie przerywał – Ma obrażenia głowy, złamane żebra po lewej stronie, pęknięty mostek i naruszony kręgosłup. I wiele siniaków i otarć – wyrwał się z moje uścisku i odszedł na kilka metrów. Ta sytuacja go przerosła, wstałam i podeszłam do niego.
- Jest silny i ma po co żyć – chciałam go pocieszyć, ale mnie odtrącił.
- Prawdopodobnie nigdy już nie zagra, nie zdajesz sobie sprawy jaki to będzie dla niego cios, jeżeli przeżyje – powiedział i poszedł, nie zdążyłam o zatrzymać.
- Jeżeli dołączysz do niego w szpitalu, to już nigdy mnie nie zobaczysz! – krzyknęłam za nim, ale się nie obejrzał. Chciałam być z osobą którą kocham, ale cokolwiek by mu się stało, nie potrafiła bym przestać go kochać. 






_____________________________________________________________________
Po długim wypoczynku, nabrałam weny i będę dodawać częścięj, co tydzień, góra półtora. Mam nadzieję że rozdział was nie zamulił i się spodoba wam się jak poprzednie. Dziękuje wszystkich za propozycje blogów, przeczytam wszystkie i na pewnio zostawie po sobie ślad, wymaga to troche czasu, ale możecie być pewni że zobaczycie mój kom na swoim :) Pozdrawia opalona i wypoczęta autorka :)

4 komentarze:

  1. smutny rozdział ! mam nadzieję, że Michał sobie nic nie zrobi.....

    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. tak długo czekałam i się doczekałam:)) uwielbiam Twój blog i niezmiernie mnie cieszy Twój powrót i wena:))
    zapraszam do siebie:
    http://zastapzloscmiloscia.blogspot.com
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;) niedługo pojawi się nowy ;) także zaglądaj częściej ;)

      Usuń