Odwiedziny

sobota, 19 stycznia 2013

III


When everything I have doesn't mean a thing

If it's without you

If it's a dream, don't wake me up

I'll scream if this isn't love

If bein' lost means never knowin'

How it feels without you

I wanna stay lost...

...I wanna stay lost forever with you...





Obudziło mnie głośnie pukanie do drzwi, zerknęłam na zegarek, wskazywał 14.15. Zaspałam! Szybko zerwałam się z lóżka i pobiegłam otworzyć, ciekawe kto to. Otworzyłam drzwi i moi oczom ukazał się dość nietypowy widok, bukiet kremowych róż, trzymanych, trzymanych przez samego Michała. Co on tu robił?
- Co ty tu robisz? – spytałam zła.
- To tak ludzi witasz? Ja ci róże przynoszę a ty na mnie krzyczysz? – zrobił minę niewinnego kotka.
- Przepraszam, ale nie spodziewałam się ciebie, w ogóle to skąd masz mój adres? – cały czas zastanawiałam się dlaczego tu jest, a tak na marginesie, to dalej staliśmy w drzwiach.
- Mogę wejść, to pogadamy.
- Jasne wchodź, przepraszam – zrobiło mi się głupio, krzyczałam na niego, a przyniósł mi bukiet róż, moich ulubionych, ale skąd wiedział? – Skąd wiedziałeś, ze tu mieszkam i lubię kremowe róże?
- O różach nie wiedziałem, pomyślałam że jako czerwone są takie popularne, to kupiłem takie – przy tym się uśmiechnął – a co do adresu, to chwile po tym jak zadzwoniłaś, wyświetlił mi się ponownie twój numer, myślałem że to ty, ale dzwoniła twoja koleżanka Weronika, powiedziała, że możesz zaspać, bo w nocy nie mogłaś spać, i poda mi twój adres, w razie czego.
- Zabije ją, przysięgam, jak ją dorwę, to ją... – nie skończyłam, bo Michał zakrył mi usta dłonią. Nie miałam siły się kłócić, dalej chciało mi się spać.
- Nie zabijaj jej, gdyby nie ona, pomyślałbym że mnie wystawiłaś – zrobił urażoną minę. 
- Dlaczego? Przecież powiedziałam że przyjdę, wiec, skąd ten pomysł? – nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
- Jest 14.20, ty jesteś w domu, gdybym nie przyszedł, to spała byś dalej, a ja czekałbym jak głupi – zrobił smutną minę, bez wahania podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Michał popatrzył na mnie, ale nic nie powiedział, tylko odwzajemnił uścisk.
- To co dzisiaj robimy? Jemy w domu czy na mieście – zapytał gdy oderwaliśmy się od siebie.
- Może na mieście, bo moja lodówka aż prosi się o zakupy – powiedziałam i szybko pobiegłam się ubrać. Wzięłam szybki prysznic, włosy ułożyłam w kuca i nałożyłam lekki makijaż. Założyłam swoje ulubione rurki, bluzkę z krótkim rękawkiem i conversy na nogi. Pojechaliśmy do pobliskiej restauracji, złożyliśmy zamówienia, w miedzy czasie podano nam zamówione napoje.
- To czym się zajmujesz? – spytałam Michała, gdy kelnerka przyniosła napoje.
- Tak więc, nie wiem jak co to powiedzieć... – był zmieszany, nie wiedziałam dlaczego.
- Normalnie, co to za robota, zabijasz na zlecenie, że się boisz powiedzieć? – zaśmiała się, przecież różne rzeczy ludzie robią, pracują w różnych zawodach.
- Nie, aż tak źle nie jest, ale po prostu ludzie dziwnie reagują – zrobiłam zdziwioną minę. – Pracuję jako, może nie pracuje, bo to dziwnie brzmi – zaczął nerwowo obracać palcami. – Jestem siatkarzem – popatrzył na mnie niepewnie. Zatkało mnie, na pewno nie gra w lidze, bo bym wiedziała, chyba że gra w juniorach. Szczęka mi opadła.
- Naprawdę? Jesteś siatkarzem? W sensie grasz w siatkówkę? Zawodowo? – przez krótką chwilę myślałam że żartuje. Ale jego mina wskazywała na coś innego.
- Nie, tak gram zawodowo, choć jeszcze specjalnie sławny nie jestem – uśmiechnął się przepraszająco.
- Nie masz za co przepraszać... – przerwała nam kelnerka z naszymi zamówieniami – kocham siatkówkę, może jak mało ludzi, sama kiedyś grałam dosyć nawet długo, bo 8 lat – popatrzyłam na niego i się uśmiechnęłam. – Nie musisz się wstydzić tego co robisz, bo robisz to co kochasz, ja kocham siatkówkę i wszystko co z nią związane.
- Dziękuje, że mnie nie wyśmiałaś – puścił mi oczko, a ja się zaśmiałam, za chwile oboje się śmialiśmy. Jeszcze długo siedzieliśmy w restauracji. Michał powiedział mi że od następnego sezonu ligowego przenosi się do Itas Diatecu Trentino, bo chce się rozwijać a w Bełchatowie, będą mniejsze szanse, tam może się czegoś więcej nauczyć, od doświadczonych graczy. Opowiedział mi tez jak zaczął grać w siatkówkę, ze na początku miał być piłkarzem, na co ja zareagowałam śmiechem, jak zawsze na wieść o nożnej. Nie obyło się pytań do mnie, opowiedziałam więc Michałowi, jak zaczęła się moja miłość do siatkówki, jak zaczynałam grać, i jak miałam parę razy kończyć grać, z powodu kontuzji. O tym jak Wera, zawsze było obok, zawsze mnie dopingowała i nie pozwalała się poddać. Nie obyło się też bez pytania dlaczego ten kierunek studiów, dlaczego ortopedia. Tak naprawdę sama nie wiedziałam, to był podświadomy wybór, wiedziałam że to trudny kierunek, w ogóle studia medyczne nie są łatwe, ale po prostu wiedziałam że to jest to co chce robić w życiu, oprócz grania w siatkówkę, choć bałam się marzyć by grać w reprezentacji, bo wiedziałam, że to nie możliwe.
- Nie bój się marzyć, to nie kosztuje – skomentował mój wywód na temat grania – zawsze miej nadzieje, też myślałem ze nigdy nie będę grac, ale udało mi sie to osiągnąć, a wszytko dzięki moim marzeniom.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i zaczęliśmy się zbierać, Michał pomógł mi zrobić zakupy. Gdy podjechaliśmy pod mój blok, zaproponowałam żeby wpadł na kawę, albo herbatę.
- Jasne – odpowiedział, pomógł mi wnieść zakupy i je pochować
- Kawa czy herbata? – zapytałam, gdy wszystko było pochowane.
- Herbatę – odpowiedział zapatrzony w okno.
- Wszystko w porządku? – zapytałam, pierwszy raz od naszego spotkania, posmutniał i zrobił się cichy.
- Tak, po prostu myślę – cały czas patrzył sie w przestrzeń, nie odpowiedziałam tylko zalałam herbatę. – Czemu wczoraj do mnie zadzwoniłaś? Nie bałaś się, że może jestem jakimś podrywaczem, albo pedofilem?
- Sama nie wiem, nie myślałam o tym, po prostu, to był impuls, może przez to że chce mieć normalne życie, a nie bać się że obudzę się rano, a nikogo nie będzie.
- Coś się stało? Kiedyś ktoś cię zranił, prawda? – usadowił mnie na blacie kuchennym, abyśmy mieli oczy na jednym poziomie.
- Tak, ale to było dawno temu, nie chce rozdrapywać starych ran, chce o nim zapomnieć – nie miałam siły wracać do tego znowu, oby tylko Michał nie naciskał.
- Może kiedyś mi powiesz – nie naciskał tylko sączył dalej herbatę.
- Ma, miał, nie ważne, na imię Mateusz, jest z tego samego rocznika, co ja i jest wielkim dupkiem, tyle ci na razie wystarczy – powiedziałam i popatrzyła mu w oczy, ale gdy mu to powiedziałam, jakoś dziwnie mi ulżyło, może potrzebowałam się komuś zwierzyć, ale bała się, że jak zacznę mu to wszystko opowiadać, rozkleję się. Michał cały czas przyglądał mi się z takim samym zainteresowaniem.
- Może oglądniemy jakiś film? – zaproponowałam, nie chciałam żeby odchodził, z nim czułam się bezpiecznie.
- A co polecasz? – spytał z bananem na twarzy, chyba czekał na taki rozwój sytuacji.
- Może jakiś thriller?
- Idź coś wybierz, a ja wyjmę coś słodkiego – gdy wysypywałam do miski ciastka, do drzwi ktoś zapukał. – Otworze – zawołałam. Podeszłam do drzwi, nie mogłam uporać się z zamkiem, bo miałam ręce w czekoladzie. Gdy udało mi się ta sztuka, moim oczom ukazał się sam Mateusz.
- Nie tylko nie ty, nie zniszczysz mi życia, nie tym razem...


_________________________________________________________
Witajcie ponownie, krótki mi wyszedł, ale nie miałam siły pisać, a obiecałam że będzie w przyszłym tygodniu. Mam nadzieje że się podoba. Pozdrawiam ze szpitala :) Jakie macie plany na ferie?

1 komentarz:

  1. Super rozdział :D Mam nadzieję, że Mateusz tego nie zepsuje ;) Do następnego!

    Polecam tego bloga. Dziewczyna jest niezwykle zabawna:
    lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń