„Małe tęsknoty, krótkie tęsknoty
Znaczące prawie tyle co nic
Nagłe i szybkie serca łopoty
Kto by nie znał ich”
Tęsknota za Julką nie
miała granic. Teraz coraz bardziej czuje, że zakochałem się tak prawdziwie,
pierwszy raz w życiu. Ta kobieta nadawała koloru moim szarym dniom. Jej
promienny uśmiech z każdym spotkaniem coraz bardziej powalał mnie na kolana.
Jej oczy wyglądały jak płynna czekolada, a włosy w klarze kasztanu lśniły w
promieniach słońca. Anioł nie dziewczyna - mój. Pogrążony w smutku czekam, aż
moja Śpiąca Królewna się obudzi…
Razem z Łukaszem
poszliśmy na stołówkę. Każdy ze sztabu już tam był.
-Co Ty Stary płakałeś?
Dziewczyna Cię rzuciła? Nie warto znajdziesz lepszą - zaczepił mnie Guma. Nie
odpowiedziałem, szybko wstałem od stolika robiąc przy tym duży hałas i
poszedłem do pokoju. Nie miałem ochoty
na takie towarzystwo. Oni wcale nie zdają sobie sprawy w jakiej sytuacji się
znajduję. To wcale nie jest dla mnie takie proste. Leżałem na łóżku bezczynnie
gapiąc się w biały sufit. Po chwili do pokoju wpadł wkurzony Łuki.
-Co Ty znowu odpierdalasz
Chłopie?! Ja się za Ciebie tłumaczyć nie będę za każdym razem - powiedział
siadając na swoim łóżku.
-Nikt Ci nie kazał -
odwróciłem się do niego tyłem, nie miałem ochoty na jego towarzystwo ani
nikogo.
-Zaraz trening, zbieraj
się - powiedział rzucając we mnie torbą.
-Nigdzie nie idę. Wracam
do Bełchatowa, chce być przy Julce...
-Chyba Cię całkowicie
pogięło - przerwał mi Łukasz - Weź się garść i schodź na dół!
-Nie i nie mam zamiaru!
Postaw się w mojej sytuacji. Jakby na miejscu Julki była Weronika to jestem
ciekawy co Ty byś zrobił?
-Na pewno bym się nie
zamartwiał na zapas. Wszystko się jeszcze może zdarzyć. Ogarnij się w końcu.
Zachowujesz się ostatnio jak małe dziecko. Nic Ci nie wolno powiedzieć, bo
zaraz na wszystkich się obrażasz. Przyjechałeś tu do pracy to nie jest miejsce
na zmartwienia. Masz się skupić tylko na graniu. Julka tego chciała pamiętaj o
tym - zakończył Łukasz, po czym opuścił pokój głośno trzaskając drzwiami. Po 10
minutach byłem gotowy na trening. Wziąłem spakowaną torbę i poszedłem do
szatni.
-Ej co z Tobą? Czemu tak
szybko poszedłeś ze śniadania? Coś nie tak powiedziałem? Coś się dzieje?-
spytał Paweł, gdy tylko weszłam się przebrać.
-Odpieprzysz się w końcu
ode mnie? To nie jest Twoja pierdolona sprawa.- wybuchłem. Nie miałem siły, każdy
się mnie czepiał o byle co. Ten świat wyglądał teraz dla mnie inaczej. Nie
potrafię się uśmiechać ani wycinać żarty tak jak kiedyś.
Szybko się przebrałem i
poszedłem na hale trochę się porozciągać. Nikogo tam jeszcze nie było oprócz
trenera. Wziąłem w ręce piłkę i zacząłem
się nią odbijać na każde strony tylko po to, aby ten czas zaczął iść szybciej.
-Winiar co się z Tobą
dzieje?- spytał Raul podchodząc do mnie.
-Sprawy rodzinne się
trochę pokomplikowały.- powiedziałem ze świeczkami w oczach.
-Masz otwartą drogę.
Jeśli chcesz możesz wracać do Bełchatowa, a jeżeli chcesz tu zostać nie myśl o
tym, tylko skup się na swojej pracy. Jest to Twoje pierwsze zgrupowanie.
Ujrzałem w Tobie wielki talent. Nie możesz tego zmarnować. Ta impreza może być
Twoją przepustką do innego świata. –zakończył po czym odszedł. Nie
odpowiedziałem mu nic. On miał rację. Nie mogę się wiecznie wszystkim zamartwiać.
To moja praca, choć żadnego talentu w sobie nie widzę, ale zawsze trzeba
próbować nowych wyzwań. To samo mówił mi to Łuki, ale ja to po prostu olałem.
Raul na mnie działa inaczej, jego słowa mnie bardziej przekonywają niż Łukasza.
Mimo, że on jest moim przyjacielem to trener potrafi do mnie prawidłowo
dotrzeć. Po chwili dołączyła do mnie reszta kadry. Zapomniałem o
teraźniejszości i pędziłem w przyszłość, aby zapomnieć o kłopotach i
zmartwieniach, które zostawiłem w Bełchatowie, chociaż na chwilę...
Perspektywa
Weroniki:
Tą noc akurat spędziłam
spokojnie. Wstałam około 9:00 i poszłam pod prysznic. Po wyjściu z łazienki
zrobiłam sobie kawę i kanapki, następnie zadzwoniłam do Łukasza.
-Cześć. Jak tam u Ciebie?
- spytałam siadając do śniadania.
-Miśkowi zaczyna odwalać.
Musze iść z nim pogadać - powiedział dziwnym głosem - A u Ciebie jak? O Której
idziesz do szpitala?
-Właśnie jem śniadanie.
Mam do załatwienia kilka spraw na mieście. Pójdę dopiero po południu. Nie będę
Ci już przeszkadzać, odezwę się wieczorem. Kocham cię - powiedziałam.
- Ja ciebie też, tęsknię
- powiedział po czym się rozłączył. Ubrałam spodenki, zieloną bokserkę i byłam
gotowa do wyjścia. Wrzuciłam jeszcze na nogi czarne sandałki i czarną torbę na
ramię. Miałam do załatwienia sporo. Raz tutaj, a za chwile tam. Miałam ten
dzień cały zabiegany. Dopiero o 14:00 poszłam spokojnie do małej gastronomi coś
przekąsić, bo nawet nie miałam czasu na obiad. Szybko zjadłam i byłam już w
drodze do szpitala. Jednak nie czekały tam na mnie miłe wiadomości. Gdy weszłam
do Sali nie było tam Julki. Bardzo się wystraszyłam i szybko pobiegłam do recepcji.
-Przepraszam - zwróciłam
się do młodej kobiety, która tam była - Tutaj na prawo w sali numer 13 leżała
Julia Kowalska. Gdzie ona teraz jest?
-A tak dzisiaj rano
zostałam przeniesiona dwa piętra wyżej na inny oddział. Znajduję się teraz
pod 2.
-Dziękuję - rzuciłam i
skierowałam się w stronę windy. Odszukałam nową salę, gdzie leżała Jula. Był u
niej na wizycie lekarz. Miałam okazję spytać się o jej stan.
-Dzień dobry Panie
Doktorze. Co jest z Julką? Dlaczego została przeniesiona na intensywną terapię?
- spytałam zdenerwowana, przecież było lepiej.
-A Pani z rodziny?
-Tak jestem jej siostrą.-
odpowiedziałam tak dlatego, żeby dowiedzieć
się o jej stanie czegoś. Z pewnością gdybym odpowiedziała, że jestem jej
przyjaciółką nie dostałabym żadnej konkretnej odpowiedzi. A po za tym to nie
miało znaczenia. Jula była dla mnie zawsze siostrą, której nigdy nie miałam.
-Jej stan się pogorszył.
Jest coraz bardziej ciężki. Tylko cud ją może uratować. Zostaje Pani tylko
nadzieja - nie zdążyłam nic powiedzieć, a lekarz opuścił salę. Nie mogłam w to
uwierzyć. Jej stan już się polepszał, a teraz znowu jest gorzej. Nie chciałam
dzwonić do Łukasza, ani do Michała. Nie chciałam ich po postu martwić, a w
szczególności Miśka Siedziałam przy Julce trzymając ją za rękę kilka ładnych
godzin, wylewając przy tym strumienie łez. Około 19:00 wyszłam ze szpitala. Nie
miałam ochoty iść do domu i sama siedzieć w czterech ścianach. Kłopoty życia
codziennego zaczęły mnie coraz bardziej przytłaczać. Szłam ulicami Bełchatowa nie wiedząc co ze
sobą zrobił. Przechodziłam obok klubu nocnego. Postanowiłam, że tam zajrzę
chociaż na chwilkę żeby oderwać się od szarej rzeczywistości. Straciłam rachubę
czasu miałam iść tam a chwilę, a byłą już 22:05. Nie miałam zamiaru wracać
jeszcze do domu. Siedziałam w bardzo miłym towarzystwie. Było pełno śmiechów na
chwilę oderwałam się od wszystkiego. Zaraz po tym zadzwonił do mnie Kadziu.
-Halo?- odebrałam.
-Weronika co to za muzyka,
gdzie Ty jesteś?! - spytał zdenerwowany.
-Ja jestem w „Niebieskim
Króliczku” i świetnie się bawię z moimi znajomymi- ledwo sklecałam zdania,
chyba byłam pijana.
-Nie idź nigdzie stamtąd,
dobrze? - spytał niepewnie, bojąc się czy zrozumiem.
-Jasne-mruknęłam po czym się
rozłączyłam. Wróciłam do swojego stolika. Właśnie szła już któraś z kolei kolejka
czystej. Wybiła 4:00 nad ranem, a ja w najlepsze bujałam się na parkiecie ze wszystkimi po kolei. Nagle
ktoś pociągnął mnie za rękę. Odwróciłam się, a za mną stał Łukasz.
-Powiesz mi co Ty
wyprawiasz?! Idziemy do domu!- oświadczył zdenerwowany.
-Jak chcesz to sobie idź,
ja się nigdzie stąd nie ruszam - próbowałam się mu wyrwać, ale mocno mnie
trzymał.
-Przestań się wygłupiać -
jeszcze mocniej chwycił mnie za rękę.
-Odwal się ode mnie,
dobra?
-Nie! Jechałam tu 6
godzin. Wracasz ze mną do Spały czy tego chcesz czy nie! A teraz zabieraj swoje
rzeczy i jedziemy do domu zabrać trochę Twoich ubrań. Juto rano trening! - krzyknął
i nagle każdy zaczął się dziwnie na nas patrzeć. Łukasz poszedł za mnie
zapłacić, a ja zbierałam swoje rzeczy.
-Nie trzeba było -
powiedziałam przy wyjściu, akurat w tym momencie nie fortunnie przewróciłam się
na schodach.
-Zaraz będziesz leżeć w
szpitalu razem z Julką. Po prostu gratuluję Ci dziewczyno takiego stanu - nie
odpowiedziałam siedziałam na tych schodach i zaczęłam płakać jak głupia. Nie
przez Łukasza, ale przez to, że nie wiadomo czy Julka jeszcze kiedyś będzie
przy mnie.
- Co się dzieje? - spytał
siadając ze mną na schodach - przepraszam że się tak zachowałam, ale po prostu
się o ciebie martwię - mocno mnie
przytulił.
- To nie przez ciebie -
wydusiłam szlochając.
- Julka? - spytał. Nie odpowiedziałam
tylko jeszcze głośniej zaczęłam płakać. Nie mógł się już dłużej patrzeć na mnie
patrzeć, czułam jak wziął mnie na ręce i
zaniósł do samochodu, nie interesowało mnie gdzie jedziemy, liczyło się tylko
to że jest przy mnie. Położył mnie na tylnim siedzeniu i opatulił bluzą, zapach
jego perfum rozluźnił mnie i pozwolił udac się do przepięknej krainy snów i
marzeń.
Kiedy się obudziłam jechaliśmy
pustą droga.
- Gdzie jedziemy? -
spytałam przecierając oczy.
-Jedziemy do Spały -
odpowiedział patrząc na drogę.
- A Julka? - zapytałam
przesiadając się do przodu - Musi ktoś z nią być.
- Już sie tym zająłem -
powiedział po czym chwycił moją rękę próbując dodać mi otuchy...
_______________________________________________________________________
Witajcie po świątecznej przerwie, mam nadzieję ze odpoczęliście i macie siłę do dalszych działań?
Mnie minęły zdecydowanie za szybko, a jak wam?
A propos mam już napisany epilog i zastanawiam się kiedy zakończyć, może wy mi podpowiecie jak długo mam jeszcze pisać, a może w ogóle mam przestać?
Pozdrawiam i zapraszam na drugi blog który współtworzę, z przyjaciółką - http://czy-ja-czy-ty-wpolne-my.blogspot.com/
Pozdrawiam i zapraszam na drugi blog który współtworzę, z przyjaciółką - http://czy-ja-czy-ty-wpolne-my.blogspot.com/
Pozdrawiam i do usłyszenia :)