Odwiedziny

poniedziałek, 21 stycznia 2013

IV




Hello, hello

Anybody out there

cause I don't hear a sound.

Alone, alone 
I don't really know where the world is, 
but I miss it now.
I'm out on the edge and, 
I’m screaming my name like a fool at the top of my lungs, 
Sometimes when I close my eyes, 
I pretend I'm all right but it's never enough.
Cause my echo, echo is the only voice coming back.
Shadow, shadow is the only friend that I have....






- Nie tylko nie ty, nie zniszczysz mi życia, nie tym razem... – nie dokończyłam, nawet nie wiedziałam co powiedzieć, bałam się że coś mi zrobi.
- Jula, ja cię kocham, naprawdę, przepraszam za tamto co zrobiłem, nie chciałem, to była jej wina, nie moja – Mateusz próbował mnie przekonać, ale już nigdy mu nie wybaczę.
- Odejdź, zostaw mnie w spokoju! – zawołałam, próbowałam zamknąć drzwi, ale Mateusz mi to skutecznie uniemożliwiał. – Michał! – zawołałam, miałam nadzieje że mi pomoże.
- Julka, kim jest ten facet? – Michał był wyraźnie zdenerwowany.
- To Mateusz, mój były – powiedziałam i splunęłam mu w twarz. Mateusz zareagował agresywnie zamachnął się na mnie, ale nie poczułam nic, nawet nic nie widziałam bo ze strachu zamknęłam oczy. Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam Michała, trzymającego się za twarz, z pomiędzy palców leciała mu krew. Nie zdążyłam zareagować bo Michał podniósł się i z całą mocą uderzył Mateusza w twarz. Nie miałam nawet czasu nic powiedzieć, bo przerwał mi Mateusz.
- Jeszcze się policzymy dziwko, z tobą tez ochroniarzu – gdy to powiedział szybko się ulotnił, nie miałam pojęcia co zrobić.
- Michał, wszystko w porządku? – zapytałam, pokręcił głową. Pobiegłam, do kuchni, wzięłam lud i zawinęłam w ściereczkę. Michał siedział już na kanapie, nie obyło się bez poplamienia krwią sofy.
- Boli? – spytałam i przyłożyłam mu lud do nosa, pokiwał głową na zaprzeczenie. – Nieźle się porobiło, mieliśmy oglądać filmy, a tu taka niespodzianka, możesz mieć złamany nos.
- No się porobiło, to jest wariat, powinien się leczyć, jego trzeba zamknąć, bo naprawdę komuś zrobi krzywdę – popatrzyłam na Michała, całe to zdarzenie zaczynało do mnie docierać, nie mogłam się teraz temu poddać, nie mogłam się teraz rozkleić.
- Pokaż ten nos, zobaczymy jak to wygląda – nie był spuchnięty co wykluczało złamanie, odetchnęłam z ulgą. – Nie masz złamanego, chyba, ale ci mocno przyłożył.
- Silny jest, nie powiem, ale chyba to ja mu nos złamałem.
- Miejmy tylko nadzieje, że  cię nie pozwie - Michał cały czas mi sie intensywnie przyglądał. – Na co tak patrzysz?
- Na Ciebie. Ze mną wszystko w porządku. Julka wszystko w porządku, na pewno się dobrze czujesz? – miał rację, nie wszystko było w porządku, wewnątrz mnie toczyła się walka, walka, aby nie poddać się emocjom szalejącym we mnie.
- Nie dotarło jeszcze do mnie całe to zdarzenie – nie potrafiłam powiedzieć prawdy, prawdy że boję się Mateusza i tego do czego jest zdolny.
- To coś innego, nie musisz kłamać. Fakt nie znam cię długo, zaledwie parę godzin, tak na prawdę w ogóle, ale nie jestem ślepy, widzę że coś się dzieje, tylko nie wiem co – popatrzył mi głęboko w oczy, nie miałam siły dalej walczyć. Nigdy nie bałam się bólu fizycznego, ale psychiczny mnie zawsze przerażał, to był mój słaby punkt.
- Boję się, ok? Boję się do czego ten psychopata, bo nie wiem, jak go inaczej nazwać, jest zdolny, do czego może sie posunąć – popatrzyłam Michałowi głęboko w oczy, to mnie trochę uspokoiło.  – Gdy byliśmy jeszcze razem, już w tedy był agresywny, bił mnie, na początku myślałam że to chwilowe, ze mu przejdzie, ale tak nie było. Nie miałam w tedy odwagi by mu się przeciwstawić. Potem to się nasilało, stawał się coraz bardziej pewny siebie, koło się zamykało. W końcu zaczął się znęcać nade mną psychicznie, dzwoniłam parę razy nawet na policje, ale nie mieli dowodów i wszystko uchodziło mu na sucho – Michał cały czas przyglądał mi się, nie przerywał po prostu słuchał. Gdy skończyłam mocno mnie przytulił. Ulżyło mi że w końcu mogłam się komuś zwierzyć, było mi lżej na duchu. Siedzieliśmy wtuleni prze dłuższą chwile, w jego silnych ramionach, czułam się bezpiecznie. Może zabrzmi to dziwnie, ale tak bezpiecznie nie czułam sie nawet w ramionach taty, gdy byłam mała. Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie, cały czas trzymał mnie za rękę, drugą chwycił za podbródek i delikatnie podniósł, aby nasze oczy się spotkały.
- Nie pozwolę, żeby ci się coś stało, poradzimy sobie, razem damy radę, jasne? – Michał popatrzył mi głęboko w oczy, miałam wrażenie, że bada każdy zakamarek mojej duszy.
- Czemu chcesz mi pomóc? Przecież w ogóle się nie znamy? Co ja cię obchodzę i moje problemy? – byłam nikim, ja tonęłam, a on podał mi rękę, ale bałam się ja chwycić.
- Masz racje, nie znam cię, i ty mnie też, ale czy nie pomaga się ludziom na którym nam zależy? Które sie kocha? – nie odpowiedziałam, nawet nie miałabym jak. Wpił się w moje wargi, na początku delikatnie, jak by się bał że ucieknę. Z każdą chwilą jego pocałunki były odważniejsze, jeszcze bardziej namiętne. Długo się nie opierałam, oddałam sie przyjemność. Nie musze mówić, co czułam bo to zbyć chyba oczywiste, ale było bardzo przyjemnie. Zadowolony Misiek uśmiechnął się tryumfalnie. Popatrzyłam na niego, krew z nosa cały czas mu się lała, powinna już przestać, chyba że dostał jakiegoś krwotoku.
- Powinieneś pojechać do szpitala z tym nosem, może to jakiś krwotok? – oglądnęłam mu nos, ale nie był złamany, byłam pewna.
- Muszę? Nie możemy sobie w domu posiedzieć? Nic mi nie jest, naprawdę – zrobił minę kotka, mnie też nie uśmiechała się teraz jazda, ale będę spokojniejsza.
- Nie ma mowy, zbieraj się jedziemy – po 15 minutach byliśmy w szpitalu, pielęgniarka zabrało go na prześwietlenie. Po 30 minutach siedzenia, w końcu z gabinetu wyszedł Michał z lekarzem. Od razu do niego podbiegłam.
- Wszystko w porządku? – spytałam, patrząc to na Miśka to na lekarza.
- Pani z rodziny? – spytał lekarz. Miałam już odpowiedzieć nie, ale przewał mi Michał.
- To moja dziewczyna, proszę mówić – popatrzyłam lekko zdziwiona, ale się nie odezwałam.
- To nic poważnego, przy uderzeniu pękło kilka żył, nic Panu nie będzie – lekarz zwrócił sie do mnie – dostał zastrzyk na krzepniecie krwi, krew powinna przestać lecieć do jakiejś godziny. Dobrze by było żeby nie był sam, tak na wszelki wypadek, gdyby się coś działo. Jeżeli wystąpi ból głowy wystarczy zażyć aspirynę. Przepraszam ale pacjenci czekają.
- Dziękujemy i dowidzenia – odrzekliśmy wspólnie, poszliśmy w stronę auta.
- Twoja dziewczyna? Czy ja o czymś nie wiem? – spytałam gdy wsiedliśmy do auta.
- A nie chcesz? – spytał zaskoczony Michał, w tym rzecz że chce, ale czy to nie za szybko? Może powinniśmy zwolnić tępo.
- Chce, bardzo nawet, ale czy to nie za szybko? Może po prostu sie bardziej poznamy – powiedziałam po czym odpaliłam silnik.
- Jeżeli potrzebujesz więcej czasu, to nie ma problemu, po prostu odwieź mnie do domu – powiedział po czym odwrócił głowę. Nie mogłam pozwolić żeby taka błahostka sprawiła, że nie będziemy rozmawiać. Ruszyłam z piskiem opon z pod szpitala, był zła na siebie i na Miśka. Po chwili byliśmy juz pod moim blokiem. Michał popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Słyszałeś co mówił lekarz? Nie możesz być sam, kto się tobą zajmie jak ci się coś stanie? – popatrzyłam ze złością w stronę Michała. Nic nie odpowiedział. – Nie chcę żeby ci się coś stało. Proszę nie każ mnie milczeniem.
- Przepraszam – wyszeptał.
- Za co, nie zrobiłeś nic złego.
- Właśnie że tak, wygłupiłem się trochę z tą dziewczyną, powinienem sie pierw ciebie zapytać, w końcu to dotyczy ciebie – popatrzyłam na niego zdziwiona, czemu brał winę na siebie.
- Ja też przepraszam, nie powinnam tak impulsywnie reagować, po prostu jeszcze boję się stałych związków. Może po porostu bądźmy przyjaciółmi, na razie, musze sobie wszystko w głowie poukładać. Dobrze? – chwyciłam go za rękę, bałam się że ucieknie.
- Dobrze, a teraz choć, bo zgłodniałem – wysiedliśmy z auta i udaliśmy się do mojego mieszkania. Zrobiłam kanapki, sama też byłam głodna, zrobiłam herbatę i usiedliśmy w salonie.
- To może skończymy na czym nam przerwano? – zapytał już uśmiechnięty Misiek, wybraliśmy thriller. Byłam wykończona dzisiejszymi przygadamy, długo nie wytrzymałam, oparłam mu głowę na ramieniu i nim się obejrzałam zasnęłam. Śnił mi się bardzo piękny sen, wystarczy wam wiedzieć, że głównym jego bohaterem był Misiek, a reszta to już moja sprawa.




_______________________________________________________________________________________________________________

Witajcie, wstawiam dzisiaj nowy rozdział, tak nie typowo, ale chciałam zakończyć jeden wątek, a dokładnie wątek Mateusza. Następny rozdział powinien pojawić się  weekend, i będzie dotyczył Weroniki. Bardzo proszę o komentowanie, mam nadzieje że wam sie podoba i nie chcecie żebym likwidowała bloga. Pozdrawiam :)


























sobota, 19 stycznia 2013

III


When everything I have doesn't mean a thing

If it's without you

If it's a dream, don't wake me up

I'll scream if this isn't love

If bein' lost means never knowin'

How it feels without you

I wanna stay lost...

...I wanna stay lost forever with you...





Obudziło mnie głośnie pukanie do drzwi, zerknęłam na zegarek, wskazywał 14.15. Zaspałam! Szybko zerwałam się z lóżka i pobiegłam otworzyć, ciekawe kto to. Otworzyłam drzwi i moi oczom ukazał się dość nietypowy widok, bukiet kremowych róż, trzymanych, trzymanych przez samego Michała. Co on tu robił?
- Co ty tu robisz? – spytałam zła.
- To tak ludzi witasz? Ja ci róże przynoszę a ty na mnie krzyczysz? – zrobił minę niewinnego kotka.
- Przepraszam, ale nie spodziewałam się ciebie, w ogóle to skąd masz mój adres? – cały czas zastanawiałam się dlaczego tu jest, a tak na marginesie, to dalej staliśmy w drzwiach.
- Mogę wejść, to pogadamy.
- Jasne wchodź, przepraszam – zrobiło mi się głupio, krzyczałam na niego, a przyniósł mi bukiet róż, moich ulubionych, ale skąd wiedział? – Skąd wiedziałeś, ze tu mieszkam i lubię kremowe róże?
- O różach nie wiedziałem, pomyślałam że jako czerwone są takie popularne, to kupiłem takie – przy tym się uśmiechnął – a co do adresu, to chwile po tym jak zadzwoniłaś, wyświetlił mi się ponownie twój numer, myślałem że to ty, ale dzwoniła twoja koleżanka Weronika, powiedziała, że możesz zaspać, bo w nocy nie mogłaś spać, i poda mi twój adres, w razie czego.
- Zabije ją, przysięgam, jak ją dorwę, to ją... – nie skończyłam, bo Michał zakrył mi usta dłonią. Nie miałam siły się kłócić, dalej chciało mi się spać.
- Nie zabijaj jej, gdyby nie ona, pomyślałbym że mnie wystawiłaś – zrobił urażoną minę. 
- Dlaczego? Przecież powiedziałam że przyjdę, wiec, skąd ten pomysł? – nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
- Jest 14.20, ty jesteś w domu, gdybym nie przyszedł, to spała byś dalej, a ja czekałbym jak głupi – zrobił smutną minę, bez wahania podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Michał popatrzył na mnie, ale nic nie powiedział, tylko odwzajemnił uścisk.
- To co dzisiaj robimy? Jemy w domu czy na mieście – zapytał gdy oderwaliśmy się od siebie.
- Może na mieście, bo moja lodówka aż prosi się o zakupy – powiedziałam i szybko pobiegłam się ubrać. Wzięłam szybki prysznic, włosy ułożyłam w kuca i nałożyłam lekki makijaż. Założyłam swoje ulubione rurki, bluzkę z krótkim rękawkiem i conversy na nogi. Pojechaliśmy do pobliskiej restauracji, złożyliśmy zamówienia, w miedzy czasie podano nam zamówione napoje.
- To czym się zajmujesz? – spytałam Michała, gdy kelnerka przyniosła napoje.
- Tak więc, nie wiem jak co to powiedzieć... – był zmieszany, nie wiedziałam dlaczego.
- Normalnie, co to za robota, zabijasz na zlecenie, że się boisz powiedzieć? – zaśmiała się, przecież różne rzeczy ludzie robią, pracują w różnych zawodach.
- Nie, aż tak źle nie jest, ale po prostu ludzie dziwnie reagują – zrobiłam zdziwioną minę. – Pracuję jako, może nie pracuje, bo to dziwnie brzmi – zaczął nerwowo obracać palcami. – Jestem siatkarzem – popatrzył na mnie niepewnie. Zatkało mnie, na pewno nie gra w lidze, bo bym wiedziała, chyba że gra w juniorach. Szczęka mi opadła.
- Naprawdę? Jesteś siatkarzem? W sensie grasz w siatkówkę? Zawodowo? – przez krótką chwilę myślałam że żartuje. Ale jego mina wskazywała na coś innego.
- Nie, tak gram zawodowo, choć jeszcze specjalnie sławny nie jestem – uśmiechnął się przepraszająco.
- Nie masz za co przepraszać... – przerwała nam kelnerka z naszymi zamówieniami – kocham siatkówkę, może jak mało ludzi, sama kiedyś grałam dosyć nawet długo, bo 8 lat – popatrzyłam na niego i się uśmiechnęłam. – Nie musisz się wstydzić tego co robisz, bo robisz to co kochasz, ja kocham siatkówkę i wszystko co z nią związane.
- Dziękuje, że mnie nie wyśmiałaś – puścił mi oczko, a ja się zaśmiałam, za chwile oboje się śmialiśmy. Jeszcze długo siedzieliśmy w restauracji. Michał powiedział mi że od następnego sezonu ligowego przenosi się do Itas Diatecu Trentino, bo chce się rozwijać a w Bełchatowie, będą mniejsze szanse, tam może się czegoś więcej nauczyć, od doświadczonych graczy. Opowiedział mi tez jak zaczął grać w siatkówkę, ze na początku miał być piłkarzem, na co ja zareagowałam śmiechem, jak zawsze na wieść o nożnej. Nie obyło się pytań do mnie, opowiedziałam więc Michałowi, jak zaczęła się moja miłość do siatkówki, jak zaczynałam grać, i jak miałam parę razy kończyć grać, z powodu kontuzji. O tym jak Wera, zawsze było obok, zawsze mnie dopingowała i nie pozwalała się poddać. Nie obyło się też bez pytania dlaczego ten kierunek studiów, dlaczego ortopedia. Tak naprawdę sama nie wiedziałam, to był podświadomy wybór, wiedziałam że to trudny kierunek, w ogóle studia medyczne nie są łatwe, ale po prostu wiedziałam że to jest to co chce robić w życiu, oprócz grania w siatkówkę, choć bałam się marzyć by grać w reprezentacji, bo wiedziałam, że to nie możliwe.
- Nie bój się marzyć, to nie kosztuje – skomentował mój wywód na temat grania – zawsze miej nadzieje, też myślałem ze nigdy nie będę grac, ale udało mi sie to osiągnąć, a wszytko dzięki moim marzeniom.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i zaczęliśmy się zbierać, Michał pomógł mi zrobić zakupy. Gdy podjechaliśmy pod mój blok, zaproponowałam żeby wpadł na kawę, albo herbatę.
- Jasne – odpowiedział, pomógł mi wnieść zakupy i je pochować
- Kawa czy herbata? – zapytałam, gdy wszystko było pochowane.
- Herbatę – odpowiedział zapatrzony w okno.
- Wszystko w porządku? – zapytałam, pierwszy raz od naszego spotkania, posmutniał i zrobił się cichy.
- Tak, po prostu myślę – cały czas patrzył sie w przestrzeń, nie odpowiedziałam tylko zalałam herbatę. – Czemu wczoraj do mnie zadzwoniłaś? Nie bałaś się, że może jestem jakimś podrywaczem, albo pedofilem?
- Sama nie wiem, nie myślałam o tym, po prostu, to był impuls, może przez to że chce mieć normalne życie, a nie bać się że obudzę się rano, a nikogo nie będzie.
- Coś się stało? Kiedyś ktoś cię zranił, prawda? – usadowił mnie na blacie kuchennym, abyśmy mieli oczy na jednym poziomie.
- Tak, ale to było dawno temu, nie chce rozdrapywać starych ran, chce o nim zapomnieć – nie miałam siły wracać do tego znowu, oby tylko Michał nie naciskał.
- Może kiedyś mi powiesz – nie naciskał tylko sączył dalej herbatę.
- Ma, miał, nie ważne, na imię Mateusz, jest z tego samego rocznika, co ja i jest wielkim dupkiem, tyle ci na razie wystarczy – powiedziałam i popatrzyła mu w oczy, ale gdy mu to powiedziałam, jakoś dziwnie mi ulżyło, może potrzebowałam się komuś zwierzyć, ale bała się, że jak zacznę mu to wszystko opowiadać, rozkleję się. Michał cały czas przyglądał mi się z takim samym zainteresowaniem.
- Może oglądniemy jakiś film? – zaproponowałam, nie chciałam żeby odchodził, z nim czułam się bezpiecznie.
- A co polecasz? – spytał z bananem na twarzy, chyba czekał na taki rozwój sytuacji.
- Może jakiś thriller?
- Idź coś wybierz, a ja wyjmę coś słodkiego – gdy wysypywałam do miski ciastka, do drzwi ktoś zapukał. – Otworze – zawołałam. Podeszłam do drzwi, nie mogłam uporać się z zamkiem, bo miałam ręce w czekoladzie. Gdy udało mi się ta sztuka, moim oczom ukazał się sam Mateusz.
- Nie tylko nie ty, nie zniszczysz mi życia, nie tym razem...


_________________________________________________________
Witajcie ponownie, krótki mi wyszedł, ale nie miałam siły pisać, a obiecałam że będzie w przyszłym tygodniu. Mam nadzieje że się podoba. Pozdrawiam ze szpitala :) Jakie macie plany na ferie?

sobota, 12 stycznia 2013

II

Masz oczy a nie widzisz...



Obudził mnie dzwonek do drzwi, nie miałam siły wstać, nie dość że nie mogłam wieczorem zasnąć, to w sumie spalam tylko 4 godziny. Poszłam odtworzyć drzwi, na zegarze w salonie była 7.13. Gdy otworzyłam, na szyje rzuciła mi się rozradowana Wera.
- Julka, Julka, umówiłam się wczoraj z Łukim, i byliśmy wczoraj w kawiarni i powiedział że jestem ładna, i że chce się ze mną umówić - potok słów mnie zatkał, nigdy wcześniej tak szybko nie mówiła. - A ty co taka zaspana, przecież to ja siedział w kawiarni, a ty poszłaś do domu.
- Tak wróciłam prawie od razu, nawet nie poszłam do H&M, tylko prosto do samochodu.
- Prawie? To co ty jeszcze robiłaś po drodze, tylko nie mów że znowu spotkałaś Mateusza i się z nim umówiłaś.
- Mateusz to przeszłość, mam nadzieje. Ale nie mogłam zasnąć.
- Coś mi tu ściemniasz, opowiadaj, ale to już.
- Daj mi proszę spokój - jej wzrok mówił wszystko, albo jej powiem, albo mnie zabije. - To ja cie kiedyś zabije, przysięgam. No więc, jak was zostawiłam - zerknęłam na nią znacząco, a ona się uśmiechnęła - cały czas nie mogłam się przestać śmiać, z tego co się stało.
- To nie jest zabawne.
- Nie to, że się w nim zabujałaś, tylko to że w ogóle zwrócił na nas uwagę. No więc, byłam zamyślona, a potem wpadłam, na kogoś, wpadłam, to złe określanie, ja się od niego odbiłam, jak piłka od parkietu. To był wielkolud, miał chyba z 2 metry wzrostu, minimum. 
- Odbiłaś się - zaczęła się śmiać.
- Zamknij się.
- Dobra już dobra, siedzę cicho. A myślisz że to był siatkarz, w końcu to nie byle jaki wzrost.
- Nie na pewno nie, wiesz jak śledzę ligę i reprezentacje, a to był polak, to bym go poznała, przecież znam wszystkich.
- A wiesz jak się nazywa? - widać ze była ciekawa, kto to był, nie tylko ona.
- Nie wiem, tylko że ma na imię Michał, nie przedstawił się.
- Oj Jula, Jula, ty i te twoje przygody.
- A ty i Kadziewicz, to nie przygoda?
- Dobra wracając do ciebie, chyba dał ci numer telefonu? Prawda?
- Dał i co z tego?
- No to może do niego zadzwonisz, przecież nie dał by ci, z byle powodu - była bardzie przekonana żeby do niego zadzwonić, niż ja.
- No w sumie mówił, ze by się chciał umówić, ale nie wiem, może nie powinnam, ułożyłam sobie na nowo życie, i nie chce tego stracić.
- Co ci szkodzi, po prostu zadzwoń - poszłam po torebkę, wybrałam numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Za pierwszym razem nikt nie odebrał, za drugim też nie, miałam już przestać, ale postanowiłam że zadzwonię jeszcze raz - nikt nie odebrał.
- Jak ma odebrać skoro nie zna mojego numeru?
- Daj mu chwile, może jest zajęty.
- Może albo po prostu, nie chce odebrać, bo mnie nie pamięta.
- Założę się że pamięta - Weronika to jedna wielka optymistka. Nagle zadzwonił mój telefon.
- Michał? - zapytałam.
- Tak a kto mówi?
- Julka, Julka Kowalska, wczoraj wpadliśmy na siebie w galerii.
- A tak, pamiętam, witaj, nie sądziłem ze zadzwonisz, a co dopiero ze dzisiaj.
- No widzisz, wczoraj wspominałeś, ze chciałbyś się spotkać.
- Oczywiście, jeżeli masz na to ochotę, nie zmuszam cię.
- Bardzo chętnie, tylko kiedy? - byłam zdziwiona ze mnie pamięta i chce się umówić.
- Może dzisiaj o 14, jeżeli masz czas?
- Mnie odpowiada, a gdzie? - nie miałam pojęcia gdzie by się umówić.
- Może ty coś zaproponujesz?
- Może pod fontanna, na rynku? - było to miejsc, które pierwsze wpadło mi do głowy, ale tez lubiłam tam przesiadywać.
- Jasne, będę. To do zobaczenia.
- Ok, pa - rozłączyłam się, nie mogło do mnie dojść, że się umówiłam, już myślałam ze będę wiecznie sama, straciłam wiarę w mężczyzn, ale może nie wszyscy są tacy jak Mateusz. Z zadumy wyrwała mnie Wera.
- O której się umówiliście?
- O 14 pod fontanną.
- No widzisz, bolało? - Weronika była pełna optymizmu.
- No nie.
- To idź spać, bo wyglądasz jak trup, tylko nie zaśpij - odprowadziła mnie do łózka i ułożyła do spania - Dobranoc.
Nawet nie widziałam kiedy wyszła, szybko zasnęłam, a śnił mi się Michał, to był naprawdę piękny sen, mam nadzieje że się spełni, może  nawet bardzo.





________________________________________________________________________________

Witajcie, po długiej nieobecności, zapraszam na nowy rodziła, mam nadzieję ze się spodoba, jeżeli chce być informowani na bieżąco, to napiszcie nr gg, albo maila. Następny rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu. 
Kwestujecie jutro na WOŚP? Kiedy macie ferie, bo ja własnie zaczęłam. 

poniedziałek, 7 stycznia 2013

I

Kochać, czy być kochanym, a może jedno i drugie...


Zasypiać i budzić 
się przy kochanej osobie
 to tylko ułamek szczęścia...



Gdy byłam młodsza marzyłam by być lekarzem, zawsze fascynował mnie ten zawód, lubiłam się im przyglądać. To było moje małe marzenie, które nigdy nie przyćmiło innego – aby spotkać się z siatkarzami. Nie potrafiłam wyzbyć się tego marzenia, nigdy.
Dziś mam 19 lat i jestem po maturze, dokładnie miesiąc po. Byłam na profilu biologiczno-chemicznym. Moje małe marzenie powoli się spełniało, złożyłam dokumenty na studia medyczne, a dokładnie na ortopedie. Biologia była zawsze dla mnie łatwa, szczególnie anatomia i wszystko co się z nią wiązało. Cały czas mieszkałam jeszcze w Bełchatowie, nie wiedziałam jeszcze gdzie mnie przyjmą, czy w Łodzi, czy w Warszawie. Pewnego dnia umówiłam się z koleżanką ze pojedziemy do Łodzi do galerii, gdyż musiałyśmy znaleźć sukienki na imprezę u kolegi.
- No wreszcie jesteś, ile można na ciebie czekać.
- Sorka, musiałam jeszcze wyprowadzić psa – zawołała Weronika – a nie chciał wracać do domu i musiałam go gonić.
- Dobra już dobra, nie ważne wskakuj i jedziemy – wsiadłyśmy do mojego audi, i pojechałyśmy do Łodzi. Po 30 minutach byłyśmy na miejscu, zaparkowałam na parkingu pod galerią. Postanowiłyśmy ze się rozdzielimy, wtedy może szybciej znajdziemy sukienki. Zaczęłam od H&M miałam już iść przymierzać, gdy zadzwonił mój telefon.
- Przyjdź po CCC – odezwała się Weronika.
- Właśnie idę do przymierzalni.
- Julka, sukienka poczeka, ja nie.
- Idę – odłożyłam sukienkę i poszłam nie miałam daleko do Wery, ale i tak dojście zajęło mi dobre 15 min. Zobaczyłam ją pod sklepem, rozglądała się.
- No o co tym razem chodzi? – spytałam  się jej, ale ona tylko na mnie popatrzyła i pokazał ręką. Podążyłam wzrokiem we wskazanym kierunku. Moim oczom ukazał się niespotykany widok. 
- Oh my God – nie potrafiłam powiedzieć nic innego.
- To on? To się dzieje naprawdę, czy ja śnię? – Wera też nie mogła uwierzyć.
- My naprawdę chyba śnimy, albo tam stoi Łukasz Kadziewicz.
- On chyba naprawdę tam stoi.
- Będziemy tak stać, czy idziemy po autograf? – nie mogłam jeszcze w to uwierzyć.
- Nie mam kartki.
- Ale ja mam, zawsze mam.
- O Jula, Jula, zawsze przygotowana – nie było łatwe dopchanie się do niego, ale się udało.
- Dla kogo? – spytał nieco znudzony, nie dziwie się, nie jest to przyjemne wypisywać po kilkaset autografów.
- Dla Juli i Weroniki wiernych fanek – odpowiedziałyśmy równocześnie i zaczęłyśmy się śmiać z tego. Łukasz popatrzył się na nas dziwnie.
- Wszystko ok.? – popatrzył się to na mnie, to na Werę.
- Tak, po prostu jesteśmy szczęśliwe – odpowiedziałam. A tak na marginesie to byłyśmy już same z Łukaszem, bo wszyscy się już rozeszli. Łukasz się uśmiechnął i popatrzył na Werę, a ta się zarumieniła.
- To może tak oficjalnie, Łukasz jestem – podał nam dłoń.
- Weronika Rosiniak, miło mi.
- Mnie też – odpowiedział Łuki.
- Julia Kowalska, mnie też bardzo miło.
- Cieszę się – odpowiedział, ale cały czas był zapatrzony w Werę.
- Wiecie co, ja muszę jeszcze kupić sukienkę, a jest trochę późno, podwieś cię? – Weronika nawet nie odpowiedziała, patrzyła tylko na Łukiego, a on na nią. – Wera, odwieść cię do domu?
- Ja ją odwiozę, możesz iść – odpowiedział Kadziu.
- Dobrze do zobaczenia na imprezie – odeszłam cały czas się dziwiąc, że w centrum handlowym spotkałyśmy Kadziewicza, i ze moja Weronika się w nim zakochał a on chyba w niej. Wracałam do H&M gdy wpadła na kogoś, mało powiedziane że na niego wpadłam, ja się od niego odbiłam.
- Przepraszam, nie zauważyłem Cię, cała jesteś? – zapytał się ten na którego wpadłam.
- Tak chyba tak – popatrzyłam na niego, był wysoki, bardzo wysoki, miał chyba 2 metry. Uniosłam głowę do góry i popatrzyłam mu w oczy. Oczy to mało powiedziane, to były wielkie, niebieskie oczyska, których do końca życia nie zapomnę.
- Michał jestem, a ty?  - nie potrafiłam oderwać od niego wzroku, nie wiedziałam jak się nazywam. – Na pewno wszystko porządku? Może wezwę pogotowie?
- Nie, nie trzeba, poradzę sobie – już chciałam odejść, ale złapał mnie za rękę.
- Nie zdradziłaś mi swojego imienia.
- Julka, Julka Kowalska – nie potrafiłam się powstrzymać i znów utonęłam w jego oczach.
- W takim razie, może pozwolisz się zaprosić na kawę?
- Jasne, tak, ale… ale nie teraz, spieszę się… w sumie nie wiem gdzie, ale muszę już iść, wracać do domu… do, do… Bełchatowa, tak wiec, może kiedyś… może – nie potrafiłam sklecić porządnego zdania, nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
- To może masz mój numer telefonu i zadzwoń, jak będziesz chciała się spotkać, tylko nie karz na siebie długo czekać – powiedział i uśmiechnął się tak pięknie, że aż odjęło mi mowę.
- Postaram się, chyba… tak na pewno… postaram się… chyba – nie moglam skupić, gdy patrzył na mnie swoim hipnotyzującym wzrokiem.
- Będę czekać – odpowiedział i odszedł, ale po chwili się zatrzymał. Odwrócił się do mnie i pocałował w usta, po chwili zadowolony z siebie odszedł w przeciwnym kierunku. Cały czas stałam jak zaczarowana, nie miałam pojęcia gdzie iść. Po chwili się otrząsnęłam, wróciłam do auta i odjechałam do domu. Tej nocy nie mogłam zasnąć, nie mogłam zapomnieć Michała i jego pocałunku, postanowiłam, że jutro do niego zadzwonię. Nigdy wcześniej nie byłam tak pewna jak teraz, wiedziałam doskonale co mam robić.










_____________________________________________________________________________________________

Witajcie, to mój nowy blog, mam nadzieje że spodoba wam się i zaczniecie czytać i komentować. Jestem pełna nadziei że nasza współprace będzie bardzo intensywna i ciekawa. Serdecznie zapraszam!