Like a last breath you would breathe
You were like home to me
I don't recognize this street
Please don't close your eyes
Don't know where to look without them
Outside the cars speed by
I've never heard them until now
Czas – jedyna rzecz przed którą nie da
się uciec. Która zawsze i wszędzie nas dogoni, ale dzięki temu możemy spotkać
przeznaczone nam osoby, poznać miłości naszego serca, popełniać błędy, ale
potem je naprawiać. Tak było i w tym przypadku. Prawdziwa miłość puka do
każdego serca, ale nie każde się przed nią otwiera. Ale dwa samotne serca,
odnalazły się nawzajem i pokochały. Los, Bóg a może sama Miłość połączyła ich.
Uczyniła lepszymi i oby już zawsze tak było...
- Co
tak piszesz? – spytał Łukasz kładąc się koło mnie na łóżku.
- A nic
ciekawego, takie tam – zamknęłam pamiętnik i odłożyłam na szafkę obok łóżka –
Wiesz coś?
- Może
wiem, może nie – pacnęłam go w głowę – dobrze powiem, ale już mnie nie bij –
pocałowałam go w czubek głowy i mocno przytuliłam.
- To
jak? Powiesz?
- No
więc się udało – uśmiechnął się zadowolony. Miałam racje wciąż go kochała.
- My
jeszcze musimy im powiedzieć.
- Nie
powiedziałaś jej wczoraj? – spytał zdziwiony.
- Nie
była to raczej dobra okazja – Łukasz mocno mnie przytulił i zaczął głaskać po
zaokrąglonym brzuchu – ciekawe kto się bardziej ucieszy?
- Mnie
nikt nie przebije – zaczęliśmy się śmiać, przypomniało mi się jak Łukasz się
dowiedział, zaczął skakać i poślizgnął się na mokrej podłodze, lądując uderzył
głową o kant stołu. Było dużo krwi i śmiechu. Miał rację takiego wyczynu nikt
nie przebije. Resztę dnia spędziliśmy leżąc w łóżku, robiąc obiad albo
oglądając filmy. Cieszyłam się tym że Łukasz jest w domu, naszym domu, ze mną.
- Chłopiec
czy dziewczynka? – spytał Łuki, gdy wieczorem leżeliśmy na kanapie oglądając
film.
- A
może jedno i drugie? – wiedziałam ze ani on, ani ja nie byliśmy gotowi na
dwojaczki, ani nawet na jedno dziecko. Mimo tego byliśmy szczęśliwi z takiego
obrotu sytuacji.
-
Przekonamy się jak pójdziesz do lekarza – powiedział po chwili myślenia.
- Nie
chcesz bliźniąt? – spytałam widząc jego minę.
- Nie
mówię że nie – przytulił się do mnie – ale zdajesz sobie sprawę jaka to
odpowiedzialność. Mnie nie ma przez
większą część roku, albo reprezentacja albo klub. Zostaniesz sama z dziećmi,
jedno jeszcze pół biedy, ale dwoje? Cieszę się że w ogóle będziemy mieć, nie
ważne ile, dwójka czy jedno. Kocham cię i juz kocham małe stworzonko, które
nosisz pod sercem. Nie ma po co martwić się na zapas, zobaczymy co przyniesie
czas – miał rację, zobaczymy co będzie. Przez następne kilka godzin leżeliśmy
rozmawiając, śmiejąc się i lekko rozrabiając, nago oczywiście. Ale po pewnym
czasie do głosu doszedł mój żołądek.
-
Idziemy na obiad? – spytał Łukasz, gdy usłyszał burczenie mojego brzucha.
- Nie
chce mi się – zajęczałam zakrywając się kołdrą. Łukasz podszedł i próbował
ściągnąć ją ze mnie, po chwili dał za wygraną i poszedł do łazienki. Puścił
wodę i przyszedł do mnie. Szybko mnie podniósł, nie reagując na moje protesty,
zaniósł mnie do wanny i włożył do wanny pełnej ciepłej wody.
- Hej!
Dlaczego? – spytałam chlapiąc go wodą, otworzył szeroko oczy i zaczął się
śmiać, długo nie myśląc wskoczył do mnie i zaczął całować.
- Za
karę że nie chcesz iść ze mną na obiad – powiedział siadając na przeciwko – Na
co masz ochotę.
- Na
razie na masarz – uśmiechnęłam się, Łukasz chwycił moje nogi i zaczął masować
moje stopy, pierw jedną, potem drugą. Leżąc w ciepłej wodzie z bąbelkami, kiedy
Łukasz rozpoczął swój masarz było niebiańskie. To świetny masażysta, zawsze jak
mu to mówię to nie wierzy. Ma niską samoocenę, za niską. Po ponad pół godzinie woda była już zimna,
dostałam dreszczy.
-
Koniec dobroci, ubieramy się i idziemy coś zjeść – zakomenderował, pomógł mi
się umyć i sam wybrał mi sukienkę.
-
Łukasz? – zapytałam gdy ubierałam rajtki.
- Co
się stało? – spytał wychylając głowę z łazienki, golił się, pół twarzy miał w
piance a drugą cześć wygoloną, zawsze słodko tak wyglądał.
- Nic –
zrobił zdziwioną minę – to znaczy chciałam ci sie coś zapytać. Czemu ostatnio
we wszystkim mi tak pomagasz?
- Nie
wiem – oparł się o framugę – szczerze nie zastanawiałem się nad tym, po prostu
to robię, chcę ci pomagać! – wzruszył ramionami – a co?
- Nie
wiem po prostu się ostatnio zmieniłeś i chciałam wiedzieć jaka jest przyczyna –
podszedł do mnie i mocno się przytulił.
-
Kocham cię, ludzie z miłość się zmieniają. Albo na lepsze albo na gorsze – dał
mi soczystego buziaka i ubrudził mnie pianką do golenia.
- Ubieraj
się bo jestem głodna – popchnęłam go i poszłam do lustra żeby się wytrzeć –
Zmieniłeś się na lepsze.
Chwilę
potem byliśmy gotowi i wyszliśmy na miasto, chciałam wziąć samochód, ale Łuki
przekonał mnie aby przejść się. Szliśmy nie wiedząc co i gdzie zjeść, w końcu
padło na KFC. Zajęłam miejsce a misiek poszedł po zamówienie. Po kilku minutach
wrócił z kubełkiem pełnym kawałkami kurczaka. Byłam tak głodna ze zjadłam
więcej od Łukiego, co było dziwne.
-
Zaczynasz jeść za nas dwoje – zaśmiał się. Pokazałam mu język i wróciłam do
picia coli. Siedzieliśmy tak jeszcze prawie godzinę, wychodząc pomyślałam że
moglibyśmy pójść na jakieś zakupy, zgodził się poszliśmy do centrum.
Chodziliśmy przez ponad dwie godziny od sklepu do sklepu. Do domu wróciliśmy z
kilkunastoma siatkami z rzeczami i różnymi pierdołami. Późnym wieczorem usiadłam na kanapie przed
telewizorem i zabrałam się za uzupełnianie albumu, miałam go bardzo długo,
pokazywał każdą zmianę w moim życiu, nowe przyjaźnie, miłości i rozstania. Gdy
dosiadł się do mnie Łukasz, zabrał go i zaczął oglądać, co chwila pytając mnie
kiedy to było i z jakiej okazji zrobiono to zdjęcia. Opowiedziałam mu wszystko,
czasem śmiejąc się, czasem płacząc. W końcu udało mi sie ułożyć resztę zdjęć,
następne miało być zdjęcie USG, nie mogłam się go odczekać. W telewizji leciał
jakiś mecz piłki nożne, ale mnie szczególnie nie interesował, poszłam do
pokoju, przebrałam się w piżamę i wskoczyłam do łóżka. Nawet nie wiem kiedy
zasnęłam.
Następnego
ranka obudziły mnie promienie słoneczne, wpadające przez nie zasłonięte rolety.
No tak zapomniałam o nich wczoraj, przekręciłam się na drugi bok i odkryłam
nietchnięta druga część łóżka. Szybko wstałam i poszłam poszukać Łukasza,
znalazłam go w kuchni.
- Dzień
dobry śpiąca królewno – powiedział gdy tylko zobaczył mnie w progu.
- Hej –
usiadłam przy stole – gdzie spałeś?
- Na
kanapie, zasnąłem przed telewizorem, a jak przebudziłem się nad ranem to nie
chciało mi się iść na górę – minus mieszkania na ostatnim piętrze, mamy
poddasze gdzie znajduje się sypialnia, ale mi się podoba.
- Hehe,
następnym razem weź sobie poduszkę – zaśmiał sie i wrócił do robienia śniadania
– co dobrego robisz?
- Zaraz
zobaczysz – powiedział tajemniczo, po chwili podał mi talerz na których były
jajka sadzone, ale były nietypowe, były w papryce, ukrojone cienkie koła ze
środka papryk i w środku usmażone jajka. Cos nowego, bardzo smakowicie wyglądającego.
Szybko zabrałam się za jedzenie, papryka i jajko smakowało wyśmienicie, niby
nic nowego, a o wiele lepiej wyglądające.
- Skąd
taki pomysł? – spytałam między gryzami.
- A tak
mnie naszło na spróbowanie czegoś takiego, widziałem kiedyś zdjęcie i
postanowiłem ci to zrobić.
-
Bardzo smaczne – dałam mu soczystego buziaka.
- Na
którą masz do lekarza? – spytał gdy skończyłam jedzenie.
- Na
14, chyba – Łukasz pokiwał głową.
- To
mamy jeszcze trochę czasu – powiedział uśmiechem – możemy przejść się na spacer!
Łukasz
zaciągnął mnie do pobliskiego parku, ja zrobiłam mu na złość i wzięłam
aparat. Długo spacerowaliśmy, prawie w ogóle
nie rozmawiając. Łukasz ucichł, a ja nie chciałam naciskać, może jest
zestresowany lekarzem? Nie wiem...
Perspektywa
Łukasza:
Dziecko.
Moje dziecko. Czy sobie poradzimy? Czy ja sobie poradzę w roli ojca? Te pytania
zadawałem sobie od momentu gdy wiem. Weronika bardzo chciała mieć dziecko,
córeczkę, to jej marzenie, ale czy moje? Kocham ją i nie chce jej stracić, ale
przeraża mnie to. Może po prostu jeszcze to do mnie nie dotarło? Może
potrzebuje czasu...?
-
Gotowy? – spytała Weronika, no tak lekarz.
-
Prawie – powiedziałem i poszedłem ubrać buty, wsiedliśmy do samochodu i
pojechaliśmy do gabinetu. Na miejscu okazało się że jest opóźnienie i musimy
czekać. Weronika cały czas mówiła, udawałem że ją słucham, ale nie potrafiłem
skupić się na niczym innym poza strachem, który mnie paraliżował. Gdy w końcu
weszliśmy do gabinetu lekarz od razu zobaczył mój nie pokój. Poklepał mnie po
ramieniu i zabrał się za badanie. Po kilkunastu dłużących się minutach, lekarz
oznajmił:
- Oba
płody rozwijają się poprawnie, nie będą to bliźniaki jedno jajowe, lecz dwu,
więc ich płeć może być różna...
-
Bliźniaki? – przerwała szybko Weronika, serce mi zamarło, dwoje dzieci?
- Tak,
to bliźniaki dwu jajowe, nie będą do siebie podobne – kontynuował lekarz, nie
mogłem dłużej tego słuchać, szybko wyszedłem z gabinetu i wyszedłem przed
budynek. Dlaczego? Nie damy sobie rady, Wera ma prace, nie chce jej stracić, ja
nie zrezygnuje ze sportu, to całe moje życie.
-
Łukasz! – zawołała Weronika wybiegając z budynku – Co się stało?
- I ty się
jeszcze pytasz? – popatrzyłem na nią krzywo – Nie damy sobie rady! Może lepiej
będzie jak usuniesz ciążę.
- Co –
spytała niedowierzając, tak by było lepiej, za kilka lat może, jak będziemy
dobrze ustawieni, jest młoda kariera przed nią, nie może jej porzucać przez
dziecko, dzieci. – Nigdy! Rozumiesz? Nie zrobię tego, chodź by od tego zależało
moje życie!
- Jak
ty sobie to wyobrażasz? Pracujesz z reprezentacją, kto w tedy zajmie się
dziećmi? Mnie nie ma przez większą część roku! – to powiedziawszy, szybko
poszedłem w stronę auta. Gdy tylko ruszyłem,
zrozumiałem że źle zrobiłem, ale bałem się do tego przyznać, zacząłem po
prostu płakać. Jechałem na oślep, nie potrafiłem przestać. Gdy byłem prawie pod
blokiem wjechałem w uliczkę by zaparkować, ale niestety nie zauważyłem
nadjeżdżającej betoniarki, która wycofywała. Było za późno na reakcję,
wcisnąłem pedał gazu i jedyna myśl jaka w tej chwili przemknęła mi przez głowę
była – ‘Będzie jej lepiej beze mnie’. I w tedy rozpędzony uderzyłem w tył
betoniarki...
Perspektywa Julki:
Obudziły
mnie promienie słoneczne, leżałam na skopanym łóżku, przykryta prześcieradłem.
Byłam sama. Przez chwile zastanawiałam się czy to co zdarzyło sie wczoraj było
na prawdę. Popatrzyłam na swoją dłoń, pierścionek był na miejscu, więc to nie
był sen. To była prawda. Szybko wstałam i owinięta ręcznikiem poszłam pod
prysznic, w łazience był Michał.
- Boże
nie strasz mnie tak – powiedział odkładając maszynkę – przez ciebie się
zaciąłem!
-
Wybacz, nie wiedziałam że tu jesteś.
- A
gdzie mogę być? – spytał i chwycił mnie, bez problemu zaniósł pod prysznic i
włączył wodę.
-
Jeszcze sie nie myłeś? – spytałam zdziwiona.
-
Myłem, ale mogę drugi raz – zaśmiałam się i zdjęłam z niego bokserki, a także
koszulę.
-
Łaskoczesz! – zawołałam, gdy Michał zaczął jeździć palcami po moich plecach.
Udając że je myje.
- A co
ty taka wrażliwa? – spytała przy moim uchu.
- Ja
zawsze byłam delikatna, nie wiedziałeś?
- Jakoś
mi umknęło – powiedział z przekąsem, odwróciłam się do niego przodem i
szturchnęłam w ramię. W odpowiedzi dał mi soczystego buziaka, zaczęłam się
śmiać. Po chwili misiek dołączył do mnie i oboje śmialiśmy sie bardzo głośno.
Prysznic który miał okazać się krótki, trwał ponad trzydzieści minut. Po
wyjściu ubrałam się i zaplotłam warkocza jeszcze z mokrych włosów. Winiar w tym
czasie szykował śniadanie.
-
Podano do stołu – zawołał Michał, szybko pobiegłam do kuchni i usiadłam koło
niego.
- A co
dzisiaj mi zaserwujesz? – spytałam patrząc się na talerz.
-
Zapiekane kanapki z szynką i serem, wybacz, ale stan twojej lodówki nie pozwala
na duży wybór.
- Wiem,
ale ostatnio nie miałam do tego głowy – wzruszyłam ramionami i zajęłam się
śniadaniem, resztę posiłku spędziliśmy w ciszy, pozbierał naczynia i wrócił do
stołu.
-
Będziemy musieli zrobić ci zakupy – powiedział opierając się o stół.
- Nie
chce mi się – powiedziałam i poszłam do pokoju, misiek szybko mnie dogonił i
zarzucił sobie na ramię, mimo moich protestów nie puścił mnie.
- Nie
noś mnie, nadwyrężysz sobie plecy i nie będziesz mógł trenować – powiedziałam,
Michał zamarł, przez chwilę patrzył na mnie nieobecnym wzrokiem, jakby myślami
był daleko stąd – Co się stało? – chwyciłam jego twarz w dłonie, momentalnie
wrócił do rzeczywistości.
- Nic,
zamyśliłem się – powiedział, po czym położył się obok mnie na plecach.
-
Przecież widzę – odwróciłam się na bok, by lepiej go widzieć, milczał, był
pogrążony w swoich myślach – Nie chcesz to nie mów. – wstałam z łóżka, ale nim
zdołałam sie od niego oddalić, Winiar szybko mnie złapał i pociągnął za sobą.
- Nie milczę
dlatego że nie chce powiedzieć, milczę bo nie wiem co powiedzieć .
- Acha,
to fajnie – zaśmiał się, nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Czasem jego
filozoficzne myślenie przyprawiało mnie o dreszcze.
-
Mówiąc po polsku nie potrafię ci tego wytłumaczyć – powiedział ze smutnymi
oczami. Co takiego się stało ze nie potrafił mi tego wytłumaczyć? O czym ja nie
wiem?
-
Michał – powiedziałam spokojnym głosem – co się stało?
- Nie
chce o tym teraz rozmawiać! – powiedział lekko zdenerwowany, szybko wstał z
łóżka i poszedł do łazienki. Zostałam sama. Każda sekunda wydawała się być
godziną, minuta dniem, a godzina latami. Kręciłam się z boku na bok, nie
wiedząc co robić, czekałam ale misiek najwyraźniej nie chciał wychodzić. W
końcu zasnęłam. Miałam piękny sen, ale nie wiem jak się skończył bo obudził
mnie Michał.
-
Chodzi o to że ponad rok temu miałem sen – powiedział gdy otworzyłam oczy, jego
natomiast były smutne, ale za razem szczęśliwe. Nic się nie odzywając
przytuliłam się do niego, on natomiast kontynuował swoją opowieść. Gdy skończył
chwyciłam go za ręce i popatrzyłam w oczy.
- Nic
nie jest jeszcze stracone, to piękna przyszłość, i marzyłam o takiej od kąd Cię
poznałam. I tylko my możemy ją zbudować, na prawdzie i zaufaniu, a przede
wszystkim miłości – końciki jego ust lekko się uniosły – i dlatego od
dzisiejszego dnia masz mi mówić co ci leży na żołądku.
- W
zdrowiu i chorobie.
- Nie
długo już na zawsze...
Na
drugi dzień zdecydowaliśmy się że zrobimy zakupy i przejdziemy się na spacer.
Dzień był piękny, byłam szczęśliwa i nic nie mogło zepsuć mojego nastroju. Po
kilku godzinach chodzenia po mieście, zadzwonił mój telefon.
- Cześć
Wera, muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam nie czekając aż się odezwie, ale
szybko mi przerwała.
- Musicie
przyjechać do Bełchatowa – mówiła tak szybko że ledwo ją rozumiałam.
- Ale
co się stało?
-
Łukasz miał wypadek, proszę przyjedźcie – powiedziała po czym się rozłączyła,
stanęłam jak wryta. Wypadek? Jak? Gdzie? Kiedy? Dlaczego? Popatrzyłam na
Michała, w jego oczach zobaczyłam łzy. Łukasz to jego najlepszy przyjaciel,
znają się od wczesnych lat dziecięcych. Jest dla niego prawie jak brat, a dla
mnie przyjacielem.
-
Musimy jechać, tylko czym? – zapytał Michał, pokiwałam głową, ze nie wie, ale
po chwili przypomniało mi się że przecież mam samochód, stary, ale powinniśmy
dać rade dojechać. Pociągnęłam miśka w stronę akademiku. Szybko zostawiliśmy
zakupy i spakowaliśmy się. Po trzydziestu minutach wsiedliśmy do auta i
odjechali w stronę Bełchatowa.
Droga
była krótka, ale mimo to miałam dużo czasu na przemyślenia. Powrót do
Bełchatowa oznaczał powrót do przeszłości. Do wszystkiego co się stało i mimo
że z Winiarem w końcu zaczęło mi się układać, to nie zmienia faktu że
przeszłość wciąż boli. Byłam szczęśliwa, ale mimo to pozostała nutka
niepewności. Michał widząc mój smutek, chwycił moją rękę dodając mi
otuchy. Po chwili chciał zabrać rękę,
ale mu nie pozwoliłam, potrzebowałam go, jego bliskości, jego całego. Gdy
dojechaliśmy pod szpital w Bełchatowie, bałam się wyjść z samochodu, gdy to
zauważył pochylił się i mocno mnie przytulił.
- Dasz
radę, czy chcesz pojechać do domu? – spytał w moje włosy.
- Do
domu? – zdziwiłam się, o czym on mówi?
- Do
naszego domu – potwierdził tajemniczo, po czym wysiadł i odszedł w stronę
wejścia.
-
Michał! Zaczekaj – odwrócił się i rozłożył ramiona, wpadłam w nie i mono go
uściskałam – Skąd wiedziałeś?
- Nie
wiedziałem, ale wierzyłem że wciąż mnie kochasz i powiesz tak, wystarczyło
tylko go pomalować i zrobić porządek.
-
Dziękuję – dałam mu soczystego buziaka i poszliśmy szukać Weroniki. Po chwili
błądzenia znaleźliśmy ją pod salą operacyjną, spała na podłodze pod drzwiami.
Nie chcąc jej budzić, zabraliśmy ją do jednej z sal i położyliśmy na łóżku.
- Idź –
powiedział, zostałam z Werą, a on poszedł pod salę. Siedziałam przy niej i
pisałam sms z Michałem. Po ponad godzinie obudziła się, zerwała się z łóżka i
zaczęła rozglądać. Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam, rozpłakała się. Po
kilkunastu minutach uspokoiła się na tyle by powiedzieć mi co się stało.
-
Byliśmy u lekarza, miałam wizytę...
-
Wizytę? Weronika wszystko ok? – spytałam lekko przerażona.
- Nie,
nie jest, Łukasz jest w złym stanie, a ja jestem w ciąży z bliźniaczkami! –
zaczęła krzyczeć.
- Co? –
spytałam zdziwiona, dlaczego dopiero teraz mi mówi?
-
Proszę nie zaczynaj...
- Jak
mam nie zaczynać skoro ukrywasz przede mną takie rzeczy! – wstałam z łóżka i
podeszłam do okna, telefon w mojej kieszeni zawibrował, olałam to. – Kiedyś
mówiłaś mi o wszystkim, teraz o wszystkim dowiaduje się ostatnia! Co się
zmieniło?
-
Wydoroślałam! – odkrzyknęła. – Nie będę ci się spowiadać, z mojego prywatnego
życia! A ty kiedy zamierzałaś mi powiedzieć, że przyjęłaś oświadczyny Michała?
-
Wiedziałaś? – spytałam wściekła – Po to przyjechałaś, żeby wmówić mi że nadal
go kocham?
-
Niczego bym ci nie wmówiła! – do sali weszła jakaś pielęgniarka i starała się
nas uciszyć, ale obie byłyśmy nieźle wkurwione że dała nam w końcu spokój.
- Nie
potrzebowałaś mnie żeby przypomnieć sobie coś co ukrywałaś w sobie przez prawie
rok! – wykrzyczała mi w twarz Weronika.
- To po
co przyjechałaś? – spytałam mocno podenerwowana, co ona sobie wyobrażała? Że
będzie mną manipulować? No na pewno nie!
- Bo
jesteś moją siostrą! – krzyknęła po czym rozpłakała się – Moją biologiczną
siostrą – powiedziała łkając.
- Co? –
zrobiło mi się słabo, musiałam usiąść, jaja sobie ze mnie robi. Chciałam coś
powiedzieć, ale do pokoju wparował wkurwiony Michał.
- Kurwa
co tu się... – zamarł w połowie zdania widząc nasze miny, szybko podszedł do
mnie i chwycił mnie za rękę – Co się stało?
-
Weronika... Ja... My – popatrzyłam mu głęboko w oczy – To moja siostra.
- Jak
to? Biologiczna siostra? - na
początku był wkurzony, ale teraz był równie zdziwiony i przerażony jak ja.
- Tak! – krzyknęła
Weronika – Twoja mama, nasza była w ciąży z bliźniaczkami!
- Dlaczego mi nie
powiedziałaś? Czemu nasz przyjaźń okazała się być siostrzaną miłością? Mam
chyba prawo wiedzieć! – wstałam zapominając o miśku, który jeszcze nie doszedł
do siebie.
- Bo obiecałam! –
popatrzyła na mnie z żalem – Gdy się dowiedziałam, byłam zła, ale nie
znienawidziłam jej, ulżyło mi ze to właśnie moja mama, wspaniała kobieta,
kocham ją i ciebie, siostrzyczko – podeszła do mnie i chwyciła mnie za rękę. –
Mimo że jesteśmy swoimi przeciwieństwami, to teraz wiesz że wszystko jest na
miejscu. Dziwne uczycie braku, odeszło, prawda?
- Kocham cię – mocno sie
do nie przytuliłam, teraz wszystko było na miejscu.
Operacja trwała już
ponad sześć godzin, w ciszy siedzieliśmy pod salą operacyjną. Weronika chodziła
tam i z powrotem, ja siedziałam na kolanach Michała i drzemałam, w końcu
musiałam zasnąć, bo gdy się obudziłam, byliśmy w innej części budynku.
- Gdzie jesteśmy? – spytałam
lekko się przeciągając
- Na intensywnej
terapii, nie dawno go tu przewieźli – powiedział zamyślonym głosem.
- Co z nim?
- Źle, stracił dużo krwi
– pojedyncza łza spłynęła po policzku Michała, ale nie przerywał – Ma obrażenia
głowy, złamane żebra po lewej stronie, pęknięty mostek i naruszony kręgosłup. I
wiele siniaków i otarć – wyrwał się z moje uścisku i odszedł na kilka metrów.
Ta sytuacja go przerosła, wstałam i podeszłam do niego.
- Jest silny i ma po co
żyć – chciałam go pocieszyć, ale mnie odtrącił.
- Prawdopodobnie nigdy
już nie zagra, nie zdajesz sobie sprawy jaki to będzie dla niego cios, jeżeli
przeżyje – powiedział i poszedł, nie zdążyłam o zatrzymać.
- Jeżeli dołączysz do
niego w szpitalu, to już nigdy mnie nie zobaczysz! – krzyknęłam za nim, ale się
nie obejrzał. Chciałam być z osobą którą kocham, ale cokolwiek by mu się stało,
nie potrafiła bym przestać go kochać.
_____________________________________________________________________
Po długim wypoczynku, nabrałam weny i będę dodawać częścięj, co tydzień, góra półtora. Mam nadzieję że rozdział was nie zamulił i się spodoba wam się jak poprzednie. Dziękuje wszystkich za propozycje blogów, przeczytam wszystkie i na pewnio zostawie po sobie ślad, wymaga to troche czasu, ale możecie być pewni że zobaczycie mój kom na swoim :) Pozdrawia opalona i wypoczęta autorka :)
Po długim wypoczynku, nabrałam weny i będę dodawać częścięj, co tydzień, góra półtora. Mam nadzieję że rozdział was nie zamulił i się spodoba wam się jak poprzednie. Dziękuje wszystkich za propozycje blogów, przeczytam wszystkie i na pewnio zostawie po sobie ślad, wymaga to troche czasu, ale możecie być pewni że zobaczycie mój kom na swoim :) Pozdrawia opalona i wypoczęta autorka :)