Lately I've been, I've been losing sleep
Dreaming about the things that we could be
But baby I've been, I've been prayin' hard
Said no more counting dollars
We'll be counting stars
Dreaming about the things that we could be
But baby I've been, I've been prayin' hard
Said no more counting dollars
We'll be counting stars
I, feel something so right
Doing the wrong thing
I, feel something so wrong
Doing the right thing
I couldn't lie...
Doing the wrong thing
I, feel something so wrong
Doing the right thing
I couldn't lie...
Według lekarzy najgorszy
okres minął, ale stan Łukasza się nie poprawiał. Czuwaliśmy przy nim dzień i
noc, zawsze ktoś z nim był. Noce spędzała z nim Weronika, wiele razy widziałam
jak mówi do niego, głaszcze go i całuje, albo bierze jego rękę i przykłada sobie
do brzucha. Ze względu na ciążę nie mogła wziąć nic na uspokojenie, ale dobrze
wiedziałam co ją uspokaja. Łukasz.
Minuty zamieniały się w
godziny, godziny w dni, a dni w tygodnie. Każdą wolna chwilę spędzałam w
szpitalu lub z Weroniką. Jedynie w nocy mogłam czuć się bezpieczna. Za tydzień
zaczynał się rok akademicki, codzienne wykłady od rana do wieczora oznaczały
rozłąkę, nie tylko z Michałem. Oboje namawiali mnie żebym uczyła się, ale
wiedziałam że w głębi duszy modlili się żebym została. Po kilku kłótniach
odpuścili mi i pozwolili zrobić sobie przerwę w nauce. Za rok wrócę i będę
kontynuować studia. Po mojej decyzji oboje odetchnęli. W drugim tygodniu
października Michał wrócił do klubu i treningów, wszystkich zaszokowała wieść o
stanie Łukasza, codziennie po treningu cała banda Skry przychodziła do
szpitala. Siedzieli przez kilka godzin i próbowali go obudzić.
- Mam dosyć – powiedział
Michał przychodząc po kolejnym treningu z rzędu.
- Czego? – spytałam
wychodząc z pod prysznica. Przez ostatni dni tylko narzekał, jak nie na
treningi to na życie.
- Wszystkiego – rzucił
się na łóżko i zakrył kołdrą. Podeszłam do szafy i założyłam bieliznę.
- W takim razie leż i
nie rób nic – wyszłam do kuchni i zaczęłam robić obiad. Michał szybko przyszedł
i usiadł przy stole obserwując każdy mój ruch. – Co tak siedzisz?
- Nic mi się nie chce, a
musimy jechać do szpitala – rozłożył się na stole, też byłam już zmęczona, ale
co miałam robić innego? Wróciłam do przygotowywania posiłku, zostawiając go
śpiącego na stole. Gdy obiad był gotowy, podeszłam do niego i pocałowałam w
szyję, lekko się poruszył i zamruczał.
- Nie będę czekać na
ciebie aż łaskawie wstaniesz – powiedziałam nakładając sobie makaron na talerz.
Wstał i popatrzył się na mnie.
- Jak mam to jeść? –
spytał rozkładając ręce. Pokręciłam głową i nałożyłam mu makaron z sosem.
- Biedaczysko –
powiedziałam gdy w końcu usiedliśmy do stołu.
- Dasz mi spokój? –
spytał zdenerwowany.
- Nie – powiedziałam i
zabrałam talerz. Resztę posiłku dokończyliśmy osobno, mimo wspólnych nocy,
czułam, a raczej widziałam że oddalamy sie od siebie z Michałem. Coraz częściej
się kłóciliśmy, spędzaliśmy czas osobno i wiem że jeżeli to dalej potrwa będzie
za późno na odwrót...
Z czasem zaczęłam
zastanawiać się co będzie dalej. Czy moja bajka na pewno skończy się tak jak te
które opowiadają nam rodzice przed snem, że żyli długo i szczęśliwie? Nie
trzeba być psychologiem by widzieć, że coś nie jest tak, że pomimo miłości,
dwoje ludzi nie potrafią żyć ze sobą. W skrócie mogę powiedzieć, że prawie już
ze sobą nie rozmawialiśmy. Gdy po ponad miesiącu dostałam telefon od Weroniki
że Łukasz się obudził, od razu pojechałam do szpitala. Wiedziałam ze Michał ma
przerwę i odbierze, ale mimo tego nie zadzwoniłam, tylko wysłałam głupiego sms
żeby przyjechał do szpitala. W końcu mogliśmy wszyscy odetchnąć, Łukasz
przeżyje, ale czy jeszcze będzie grał? Na to pytanie nawet lekarze nie
potrafili odpowiedzieć.
- Musimy poważnie
porozmawiać – powiedziałam do Michała, wychodząc z łazienki.
- Nie mamy o czym –
odpowiedziała i odwrócił się na drugi bok. Podeszłam do niego i zabrałam
laptopa, na którym pracowała.
- Możesz go nie ruszać?
Pracuje! – krzyknął i zerwał sie z łóżka, wystraszyłam się go i mimo strachu
nie ustąpiłam. Jeżeli jeszcze mnie kocha to chyba nic mi nie zrobi?
- Do póki nie
porozmawiamy, nie oddam ci go! – powiedziałam stanowczo. No to teraz zaczynają
się schody...
Perspektywa Weroniki:
Najgorsze było czekanie,
bezradne siedzenie. Ogarniała mnie niemoc. Nie mogłam nic zrobić. Nie
wiedziałam kto jest w gorszym stanie, ja czy Łukasz. Nieprzerwana dawka nerwów,
bóle brzucha i zmęczenie które nie dawało mi nawet zasnąć. Potrzebowałam
pomocy, musiałam się komuś w końcu wygadać, ale był problem. Jedyna osoba
której mogłam się zwierzyć była Julka, gdyby tylko mnie nie znienawidziła.
Widziałam to w jej oczach, za każdym razem gdy patrzyła na mnie, widziałam tą
nienawiść. Czułam się jak odtrącone dziecko, któremu nie pozwolono bawić się z
innymi w piaskownicy. Rozumiałam jej decyzję, ale mimo to brakowało mi jej,
tęskniłam za każdym jej uśmiechem, łzą, gestem. Może i to dziwne, ale
wypełniałyśmy się na wzajem, razem byłyśmy jednością, osobno niczym.
Ulżyło mi gdy obudził
sie Łukasz, miałam wrażenie że zemdleję, byłam słaba, ale mimo tego nie
pokazywałam mu tego, twardo
grałam swoją rolę. Po dwóch miesiącach spędzonych w szpitalu Łukasz w końcu
mógł wrócić do domu. Julka wróciła do swojego mieszkania, a ja z Michałem i
Łukaszem pozostaliśmy w ich. Ani ona ani on nie mówili nic, ale między nimi nie
było dobrze, nawet Łukasz to widział.
- Wiesz co jest między
nimi? – spytał pewnego wieczoru.
- Nie, Julka nic mi nie
mówi – odpowiedziałam zmieniając mu opatrunek. Nie wszystkie rany miał wygojone
– w zasadzie to w ogóle nie rozmawiamy.
Rzeczywistość. Bo tak
trzeba było określić to co działo się między nami wszystkimi. Wszystko zburzyło
się jak zamek z piasku, podmyty przez bezlitosną wodę. Gdyby ktoś obserwował
nas z boku powiedziałby że sami do tego doprowadziliśmy, miałby racje. Byliśmy
młodzi, zagubieni, nie znający życia i zasad nim rządzących. Gdy człowiek
spojrzy poprzez pryzmat życia, zobaczy jakie błędy podsuwa młodość. Dziś
jedynie mogę się z tego śmiać, ale mimo to przeszłość boli. Wszystko co się
stało, było piękne ale przyniosło wiele bólu i cierpienia. Ale tak jest,
gdybyśmy tylko mieli tyle rozumu co dziesięć lat później, wszystko potoczyło by
sie inaczej...
______________________________________________________________________________________
Krótki rozdział, jest on lekkim wprowadzeniem do dalszej części opowiadania. Mam nadzieję że nie nudzę was już i wciąż wam się podoba ;) Jak by co to krzyczcie ;) <3
W razie pytań:
aiedail450@gmail.com
312345 - gghttps://www.facebook.com/luthien.angelina - mój profil na fb ;) Od razu mówię że jeżeli chodzi o zaproszenia do znajomych musisz mnie przekonać, ze jesteś fanem ;)
______________________________________________________________________________________
Krótki rozdział, jest on lekkim wprowadzeniem do dalszej części opowiadania. Mam nadzieję że nie nudzę was już i wciąż wam się podoba ;) Jak by co to krzyczcie ;) <3
W razie pytań:
aiedail450@gmail.com
312345 - gghttps://www.facebook.com/luthien.angelina - mój profil na fb ;) Od razu mówię że jeżeli chodzi o zaproszenia do znajomych musisz mnie przekonać, ze jesteś fanem ;)
w końcu się obudził. Cały czas czekałam na tą chwilę. Uwielbiam czytać Twoje opowiadanie, często wracam do poprzednich rozdziałow. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńMiło mi czytać takie komentarze ;) Dla takich fanów warto pisać ;)
Usuńświetnie, że się obudził... świetny rozdział, bardzo długo Cię nie było, ale mam nadzieję, że teraz będziesz częściej :)
OdpowiedzUsuńCałuski ;*
Ps. zapraszam na kolejny rozdział na : na-przekor-innym.blogspot.com
Nie było, teraz będzie trochę częściej, postaram się, no ale wiesz z weną nigdy nic nie wiadomo ;)
UsuńŚwietnie, świetne, świetne!!!!!!! Lepszej książki nie czytałam jak Twój blog. Megaaaa po prostu!!!! <3
OdpowiedzUsuńTylko tak mówisz, ale dzięki ;) <3
OdpowiedzUsuń