When your soul finds the soul it was waiting for
When someone walks into your heart through an open door
When your hand finds the hand it was meant to hold
Don't let go
Someone comes into your world
Suddenly your world has changed forever
When you're one with the one you were meant to findWhen someone walks into your heart through an open door
When your hand finds the hand it was meant to hold
Don't let go
Someone comes into your world
Suddenly your world has changed forever
Everything falls in place, all the stars align
When you're touched by the cloud that has touched your soul So now we've found our way to find each other
So now I found my way, to you
W tamtych dniach
większość dnia spędzałam zamknięta w swoim mieszkaniu, siedząc na kanapie i
uzupełniając pamiętnik. Chciałam by zapamiętał on wszystko co działo się z moim
życiem. Bo gdy sięgnę do niego za kilkanaście lat, chcę zobaczyć w nim jedynie
prawdę.
‘Jak zacząć, gdy nie wiesz co jest ważniejsze?
Co zrobić, kiedy serce narzuca swoją wolę, a umysł mówi
coś zupełnie innego?
Jak kochać? Przebaczać? Zapominać?
Nie da się. Człowiek nie potrafi kochać, przebaczać,
zapominać. Jesteśmy tylko maszynami, bez uczuć.
Nasz mózg decyduje kogo kochamy, kogo nienawidzimy. Serce
niema tu nic do gadania.’
Popatrzyłam na to co
zapisałam. Co ja pisze? Jesteśmy maszynami? Szybko zakreśliłam napisany tekst i
odłożyłam pamiętnik. Czemu ja to napisałam? Dlaczego? Nie chce być maszyną,
choć tak było by łatwiej. Nie czuć niczego, nie zakochiwać się i potem nie cierpieć.
Sądziłam że wszystko już
sie ułożyło, że nie stanie sie już nic. Myliłam sie. Bardzo się myliłam. Pusty
ślad na palcu piekł. Moje serce bolało, każdy kawałek ciała przypominał mi że
kiedyś było wspaniale. Dziś, całe ciało piekło, jak gdyby ktoś położył mnie na
stercie rozgrzanych kamieni. Znów była pustka, samotność, tęsknota. Szczęście
było na wyciągniecie ręki, ale ja musiałam się w tedy potknąć i wypuścić
wszystko z rąk, co tak bardzo pragnęłam zachować na zawsze.
Noc. To ona sprawiała że
wszystkie moje błędy wychodziły na wierzch. Modliłam się by ktoś to zakończył,
sama tego chciałam. Ale bałam się śmierci. Rok temu uparcie walczyłam o życie,
dziś już go nie chcę. Nieprzerwane kołatanie serca, ścisk żołądka i ból całego
ciała. Wszystko to przypominało mi, jak bardzo brak mi Go. Jego dotyku,
pieszczot, pocałunków i zapachu jego skóry.
‘Nigdy nie skrzywdził bym
Ciebie, zbyt mocno Cię kocham i jesteś najważniejszą osobą w moim życiu.
Gdy to powiedziałeś uwierzyłam ci,
zaufałam. Wiedziałam że mnie nie skrzywdzisz. A jednak to zrobiłeś. Dałeś mi
nadzieję, potem brutalnie mi ją zabrałaś.’
Chciało mi się śmiać.
Byłam zbyt bardzo ufna, ufam każdemu, potem płacę za to. Ale mam w ogóle nikomu
nie ufać? Wszystkich zbywać? Czy w tedy i mnie zaczną olewać? Nikt mi nie
zaufa? Jak mam się zachowywać żeby było dobrze?
- Weź się w garść i
idziemy! – powiedziała Weronika gdy dowiedziała się że nie chce iść na mecz
Skry.
- Nie!
- Nie wkurwiaj mnie, ma
dość już nerwów i zmartwień! – krzyknęła stojąc nade mną.
- Nikt ci nie każe się
ze mną użerać! – wstałam i poszłam do swojego pokoju, zamykając z hukiem drzwi.
Siedziałam tam ponad godzinę, w końcu podeszłam do szafy i wyjęłam skrzynię z
barwami Skry. Większość z tych rzeczy zbierałam podczas meczów. Każda rzecz miała
swoją historię. Wyjęłam bluzkę, miałam tylko jedna meczową. Michała. Z nią
również wiązała sie historia. Ale to nie na teraz, szybko ją założyłam i
wyszłam do Wery.
- No w końcu, myślałam
że już zostaniesz – na kilometr wyczuwam u niej sarkazm. Pokazałam jej język i
zaczęłam się pakować na mecz. Na hali byłyśmy tuż przed meczem, wszystkie
miejsca były zajęte, a zawodnicy rozgrzewali się na boisku.
Wielki bój odwiecznych
rywali. Skra i Sovia. Mimo że moje serce było żółto-czarne, to cieszyłam się
zawsze z każdego wyniku, nie potrafiłam żadnej drużyny nienawidzić. Kochałam
wszystkich zawodników i drużyny. Zobaczyłam Michała, był na zagrywce. Podrzucił
piłkę wysoko, kilka kroków i mocne uderzenie. Piłka szybko przeleciała nad
boiskiem i wylądowała w trybunach. Takiej siły dawno u nie widziałam, coś
musiało być nie tak. Wściekły wziął następną piłkę i zrobił to samo, gdy trzeci
raz zrobił to samo, przywołał go trener. Przez chwile rozmawiali, Castellani
poklepał go po plecach i kazał wrócić na boisko. Tym razem zaserwował lżej, ale
piłka nie przeszła na drugą stronę boiska. Dopiero piąta piłka z kolei wylądowała
w pomarańczowym polu. Po kilku kolejny zepsutych piłkach, zrezygnowany podszedł
do krzeseł i usiadł na jednym. Wściekły rzucił ręcznikiem o ziemię. Mają
nadzieję że uda mi się podejść dość blisko by mnie zauważył, wstałam ze swojego
miejsca i zeszłam kilka rzędów niżej do barierki. Chwyciłam aparat i zaczęłam
robić zdjęcia, po kilkunastu naciśnięciach przycisku odwrócił się zaciekawiony.
Popatrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, popatrzyłam mu głęboko w oczy i
uśmiechnęłam się. Ze swoich spodni wyjął coś i podszedł do mnie. Chwycił mnie
za rękę i dał mi to coś.
- Zgubiłaś – powiedział
po czym odszedł na boisko, otworzyłam dłoń i zobaczyłam swój pierścionek
zaręczynowy. Uśmiechnęłam się i założyłam swoją zgubę. Zobaczyłam że Michał
przygląda mi się, wyciągnęłam rękę i pokazałam mu pierścionek, uśmiechnął się i
wrócił do rozgrzewki. Poszłam na swoje miejsce, Weronika się uśmiechnęła się,
ale nic nie powiedziała. Powróciłam do obserwowania zawodników, miśkowi zaczęły
wychodzić zagrywki, to był dobry znak. W takich chwilach nie potrafiłam go
nienawidzić. Mimo że między nami nie było najlepiej, to wciąż go kochałam. To
była jedna z tych rodzajów miłości która łatwo nie wygasa i jest przez długi
czas.
- Co zamierzasz? –
spytała Weronika, zapatrzona przed siebie.
- Zrobić następny krok –
powiedziałam tajemniczo. Resztę meczu oglądnęłyśmy w spokoju, dzielnie
kibicując naszym pszczółkom. Po zaciętym, ponad 3 godzinnym spotkaniu, lepsi
okazali się podopieczni Castielaniego, wygrywając z Sovią 3:2. MVP został
Michał Winiarski.
Po meczu czekałam na
Michała przed halą, po kilkunastu dłużących się minutach wyszedł z chłopakami.
Gdy mnie zobaczył pożegnał się z chłopakami i podszedł do mnie.
- Hej – powiedział po
chwili ciszy.
- Możemy porozmawiać? –
spytałam, to jedyna rzecz która może wyjaśnić to co dzieje się między nami.
- Jasne – poszliśmy do
mnie, tu przynajmniej nikt nam nie przeszkodzi. Weszliśmy do salonu i usiedliśmy
na kanapie.
- O czym chciałaś
porozmawiać?
- Muszę coś powiedzieć –
kiwnął głową, a ja kontynuowałam – Za każdym razem gdy wchodzisz w moje życie,
rozdeptujesz je, a ja potem muszę je zbierać, i od nowa układać do kupy. Ale
mimo to, nie potrafię przestać cię kochać, wciąż jestem w tobie zakochana tak
jak na samym początku. Mimo wielu błędów, i wad jakie posiadasz, jesteś i
będziesz najlepszym facetem jakiego poznałam. Moim ideałem.
- Wciąż mnie kochasz?
Dlaczego? Jestem idiotom który nie potrafi doceni tego co ma na wyciągnięcie
reki! Jestem frajerem. Myślałam że mnie znienawidziłaś i chciałaś się tylko
pożegnać.
- Masz mało wiary –
powiedziałam uśmiechając się, na ten widok Michał także się uśmiechnął – Zawsze
jest nadzieja, jesteś kim jesteś, ale moje życie nie ma sensu bez Ciebie.
- Zmienię sie obiecuję,
tylko mi zaufaj – powiedział z przekonaniem. Tym razem byłam pewna swojej
decyzji, której jak się potem okazało nie żałowałam nigdy.
- Ufam Ci i dam ci
jeszcze szansę – powiedziałam to i po chwili byłam w ramionach Michała, o
właśnie, to jest lekarstwo na moje ciało. Nie ma skuteczniejszego.
‘’To ten czas, w końcu. Jestem gotowa.’’
Moje życie w końcu
zaczęło się układać, miałam kochającą osobę obok siebie i co najważniejsze,
miałam zostać mamą. Sprawa z rodzicami się wyjaśniła i znów miałam z nimi dobry
kontakt. Gdy moja mama dowiedziała się że będzie babcią, nie mogła przestać sie
cieszyć, tata również. Choć nie do końca, odkąd dowiedział się że nie jest moim
ojcem, zaczął zachowywać się inaczej.
- Tato przestań –
powiedziałam gdy w końcu się spotkaliśmy.
- Co mam przestać? –
podeszłam do niego i chwyciłam za ręce.
- Przestań udawać, wiem
że cię to boli. Ale kocham cię, jesteś moim tatą, ty, nikt inny! – uśmiechnął
się, w zamian mocno go objęłam. Teraz już rodzina była w komplecie. Została już
tylko jedna rzecz – ustalenie daty ślubu. Chcieliśmy jak najszybciej, ale z
drugiej strony szukaliśmy jakiejś ciekawej daty. Padło na 24 stycznia,
spodobała nam się ta data i tak ustaliliśmy. Załatwianiem wszystkiego miała
zająć się mama z tatą, sami się do tego zdeklarowali. Jedynie Weronika z
Łukaszem nie byli za ślubem, mimo że namawiałam ich alby końcu się pobrali. Teraz cieszę sie że tego nie
zrobili. Czas szybko mijał, ja pomagałam Weronice i pilnowałam Michała, ciągle
był z niego gapa, no ale cóż, taki człowiek. Jeździłam na każdy mecz,
kibicowałam jak tylko mogłam. Misiek za to pilnował mnie abym chodziła
regularnie do lekarza.
Zbliżały się święta,
chciałam spędzić je w gronie znajomych, ale także w gronie rodzinnym. Trzeba
było to pogodzić. Po naprawdę długich rozmowach i konsultacjach ustaliłam
idealne rozwiązanie.
- Michał? – zapytałam
dwa tygodnie przed świętami. Leżałam na łóżku, a misiek analizował grę
przeciwnika.
- Co? – spytał
odkładając laptop, odwrócił się do mnie przodem.
- Myślałam nad świętami
i pierwsze trzy dni chciałam spędzić z rodziną, a sylwestra ze znajomymi. Co ty
na to? – Winiar pokręcił głową zgadzając się. Położył mi głowę na klatce
piersiowej i zaczął głaskać moje piersi i brzuch.
- Łaskoczesz – zaśmiałam
się gdy zaczął jeździć po moich pachwinach.
- O to chodzi – zaczął całować
mój brzuch, piersi i szyję. Z każda chwilą jego pieszczoty stawały się coraz
bardziej odważne i zachłanne. Szybko przejęłam inicjatywę i to ja siedziałam na
nim. Zaśmiał się, lubiłam górować, taki miałam charakter.
- Jula? – spytał Michał
gdy już usypiałam.
- No co? – spytałam z
zamkniętymi oczami.
- Chłopczyk czy
dziewczynka?
- Wiesz że nie chce
wiedzieć, zgodziłeś się płeć poznamy przy porodzie – strasznie chciało mi się
spać, a on mi nie pozwalał.
- No wiem, ale do lipca
jeszcze daleko – wyjęczał, odwróciłam się do niego przodem i pacnęłam w głowę.
Wziął mnie w ramiona i mocno przytulił do swojej piersi. Tak wtulona szybko
zasnęłam.
W środku nocy obudził
mnie straszliwy ból brzucha. Obudziłam miśka.
- Co się dzieje? –
spytał zaspany. Nie byłam w stanie mówić, jedynie jęczeć. Szybko wstał
odkrywając mnie, gdy to zrobił zamarł. Popatrzyłam na dół. Leżałam w kałuży
krwi, serce prawie mi się zatrzymało, wystraszyłam się. Michał szybko zadzwonił
po pogotowie. Czekając na jego przyjazd pomógł mi założyć koszulę, leżałam
wtulona w niego zwijając się z bólu...
______________________________________________________________________________________________
Kochani, witam was ponownie :) Mam nadzieję ze i ten rozdział spodoba wam się jak poprzednie :) dziękuje wszystkim którzy mnie wspierają to naprawdę dużo dla mnie znaczy <3
Kochani, witam was ponownie :) Mam nadzieję ze i ten rozdział spodoba wam się jak poprzednie :) dziękuje wszystkim którzy mnie wspierają to naprawdę dużo dla mnie znaczy <3
Jak zwykle genialny czekam na nex>>>> :)
OdpowiedzUsuńjak można skończyć w takim momencie ? Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;*
ps. zapraszam na kolejny rozdział u mnie : na-przekor-innym.blogspot.com
Lubię zaskakiwać :) Po weekendzie pojawi się następny, szybko dowiecie się jak to się zakończy :) Dzięki wam za stałe komentarze :)
OdpowiedzUsuńbłagam, żeby nie stracili dzieciątka!!!!!
OdpowiedzUsuńto jest chyba najgorsze, co może się przytrafić:(
pozdrawiam serdecznie:)
Jeżeli masz ochotę oraz czas zapraszam bardzo serdecznie do mnie
OdpowiedzUsuńhttp://na-przekor-innym.blogspot.com/
Mile widziana Twoja opinia :)
Pozdrawiam cieplutko :*