When everything I have doesn't mean a thing
If it's without you
If it's a dream, don't wake me up
I'll scream if this isn't love
If bein' lost means never knowin'
How it feels without you
I wanna stay lost...
...I wanna stay lost forever with you...
Obudziło mnie głośnie
pukanie do drzwi, zerknęłam na zegarek, wskazywał 14.15. Zaspałam! Szybko
zerwałam się z lóżka i pobiegłam otworzyć, ciekawe kto to. Otworzyłam drzwi i
moi oczom ukazał się dość nietypowy widok, bukiet kremowych róż, trzymanych,
trzymanych przez samego Michała. Co on tu robił?
- Co ty tu robisz? –
spytałam zła.
- To tak ludzi witasz? Ja ci
róże przynoszę a ty na mnie krzyczysz? – zrobił minę niewinnego kotka.
- Przepraszam, ale nie
spodziewałam się ciebie, w ogóle to skąd masz mój adres? – cały czas
zastanawiałam się dlaczego tu jest, a tak na marginesie, to dalej staliśmy w
drzwiach.
- Mogę wejść, to pogadamy.
- Jasne wchodź, przepraszam
– zrobiło mi się głupio, krzyczałam na niego, a przyniósł mi bukiet róż, moich
ulubionych, ale skąd wiedział? – Skąd wiedziałeś, ze tu mieszkam i lubię
kremowe róże?
- O różach nie wiedziałem,
pomyślałam że jako czerwone są takie popularne, to kupiłem takie – przy tym się
uśmiechnął – a co do adresu, to chwile po tym jak zadzwoniłaś, wyświetlił mi
się ponownie twój numer, myślałem że to ty, ale dzwoniła twoja koleżanka
Weronika, powiedziała, że możesz zaspać, bo w nocy nie mogłaś spać, i poda mi
twój adres, w razie czego.
- Zabije ją, przysięgam, jak
ją dorwę, to ją... – nie skończyłam, bo Michał zakrył mi usta dłonią. Nie
miałam siły się kłócić, dalej chciało mi się spać.
- Nie zabijaj jej, gdyby nie
ona, pomyślałbym że mnie wystawiłaś – zrobił urażoną minę.
- Dlaczego? Przecież
powiedziałam że przyjdę, wiec, skąd ten pomysł? – nie miałam pojęcia o co mu
chodzi.
- Jest 14.20, ty jesteś w
domu, gdybym nie przyszedł, to spała byś dalej, a ja czekałbym jak głupi –
zrobił smutną minę, bez wahania podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Michał
popatrzył na mnie, ale nic nie powiedział, tylko odwzajemnił uścisk.
- To co dzisiaj robimy? Jemy
w domu czy na mieście – zapytał gdy oderwaliśmy się od siebie.
- Może na mieście, bo moja
lodówka aż prosi się o zakupy – powiedziałam i szybko pobiegłam się ubrać.
Wzięłam szybki prysznic, włosy ułożyłam w kuca i nałożyłam lekki makijaż. Założyłam
swoje ulubione rurki, bluzkę z krótkim rękawkiem i conversy na nogi.
Pojechaliśmy do pobliskiej restauracji, złożyliśmy zamówienia, w miedzy czasie podano
nam zamówione napoje.
- To czym się zajmujesz? –
spytałam Michała, gdy kelnerka przyniosła napoje.
- Tak więc, nie wiem jak co
to powiedzieć... – był zmieszany, nie wiedziałam dlaczego.
- Normalnie, co to za
robota, zabijasz na zlecenie, że się boisz powiedzieć? – zaśmiała się, przecież
różne rzeczy ludzie robią, pracują w różnych zawodach.
- Nie, aż tak źle nie jest,
ale po prostu ludzie dziwnie reagują – zrobiłam zdziwioną minę. – Pracuję jako,
może nie pracuje, bo to dziwnie brzmi – zaczął nerwowo obracać palcami. –
Jestem siatkarzem – popatrzył na mnie niepewnie. Zatkało mnie, na pewno nie gra
w lidze, bo bym wiedziała, chyba że gra w juniorach. Szczęka mi opadła.
- Naprawdę? Jesteś siatkarzem?
W sensie grasz w siatkówkę? Zawodowo? – przez krótką chwilę myślałam że żartuje.
Ale jego mina wskazywała na coś innego.
- Nie, tak gram zawodowo, choć
jeszcze specjalnie sławny nie jestem – uśmiechnął się przepraszająco.
- Nie masz za co
przepraszać... – przerwała nam kelnerka z naszymi zamówieniami – kocham siatkówkę,
może jak mało ludzi, sama kiedyś grałam dosyć nawet długo, bo 8 lat –
popatrzyłam na niego i się uśmiechnęłam. – Nie musisz się wstydzić tego co
robisz, bo robisz to co kochasz, ja kocham siatkówkę i wszystko co z nią
związane.
- Dziękuje, że mnie nie
wyśmiałaś – puścił mi oczko, a ja się zaśmiałam, za chwile oboje się śmialiśmy.
Jeszcze długo siedzieliśmy w restauracji. Michał powiedział mi że od następnego
sezonu ligowego przenosi się do Itas Diatecu Trentino, bo chce się rozwijać a w
Bełchatowie, będą mniejsze szanse, tam może się czegoś więcej nauczyć, od
doświadczonych graczy. Opowiedział mi tez jak zaczął grać w siatkówkę, ze na
początku miał być piłkarzem, na co ja zareagowałam śmiechem, jak zawsze na wieść
o nożnej. Nie obyło się pytań do mnie, opowiedziałam więc Michałowi, jak
zaczęła się moja miłość do siatkówki, jak zaczynałam grać, i jak miałam parę
razy kończyć grać, z powodu kontuzji. O tym jak Wera, zawsze było obok, zawsze
mnie dopingowała i nie pozwalała się poddać. Nie obyło się też bez pytania
dlaczego ten kierunek studiów, dlaczego ortopedia. Tak naprawdę sama nie
wiedziałam, to był podświadomy wybór, wiedziałam że to trudny kierunek, w ogóle
studia medyczne nie są łatwe, ale po prostu wiedziałam że to jest to co chce
robić w życiu, oprócz grania w siatkówkę, choć bałam się marzyć by grać w
reprezentacji, bo wiedziałam, że to nie możliwe.
- Nie bój się marzyć, to nie
kosztuje – skomentował mój wywód na temat grania – zawsze miej nadzieje, też
myślałem ze nigdy nie będę grac, ale udało mi sie to osiągnąć, a wszytko dzięki
moim marzeniom.
Posiedzieliśmy jeszcze
chwilę i zaczęliśmy się zbierać, Michał pomógł mi zrobić zakupy. Gdy
podjechaliśmy pod mój blok, zaproponowałam żeby wpadł na kawę, albo herbatę.
- Jasne – odpowiedział,
pomógł mi wnieść zakupy i je pochować
- Kawa czy herbata? –
zapytałam, gdy wszystko było pochowane.
- Herbatę – odpowiedział zapatrzony
w okno.
- Wszystko w porządku? –
zapytałam, pierwszy raz od naszego spotkania, posmutniał i zrobił się cichy.
- Tak, po prostu myślę –
cały czas patrzył sie w przestrzeń, nie odpowiedziałam tylko zalałam herbatę. –
Czemu wczoraj do mnie zadzwoniłaś? Nie bałaś się, że może jestem jakimś
podrywaczem, albo pedofilem?
- Sama nie wiem, nie
myślałam o tym, po prostu, to był impuls, może przez to że chce mieć normalne
życie, a nie bać się że obudzę się rano, a nikogo nie będzie.
- Coś się stało? Kiedyś ktoś
cię zranił, prawda? – usadowił mnie na blacie kuchennym, abyśmy mieli oczy na
jednym poziomie.
- Tak, ale to było dawno
temu, nie chce rozdrapywać starych ran, chce o nim zapomnieć – nie miałam siły
wracać do tego znowu, oby tylko Michał nie naciskał.
- Może kiedyś mi powiesz – nie
naciskał tylko sączył dalej herbatę.
- Ma, miał, nie ważne, na
imię Mateusz, jest z tego samego rocznika, co ja i jest wielkim dupkiem, tyle
ci na razie wystarczy – powiedziałam i popatrzyła mu w oczy, ale gdy mu to
powiedziałam, jakoś dziwnie mi ulżyło, może potrzebowałam się komuś zwierzyć,
ale bała się, że jak zacznę mu to wszystko opowiadać, rozkleję się. Michał cały
czas przyglądał mi się z takim samym zainteresowaniem.
- Może oglądniemy jakiś
film? – zaproponowałam, nie chciałam żeby odchodził, z nim czułam się
bezpiecznie.
- A co polecasz? – spytał z
bananem na twarzy, chyba czekał na taki rozwój sytuacji.
- Może jakiś thriller?
- Idź coś wybierz, a ja
wyjmę coś słodkiego – gdy wysypywałam do miski ciastka, do drzwi ktoś zapukał. –
Otworze – zawołałam. Podeszłam do drzwi, nie mogłam uporać się z zamkiem, bo
miałam ręce w czekoladzie. Gdy udało mi się ta sztuka, moim oczom ukazał się sam
Mateusz.
- Nie tylko nie ty, nie
zniszczysz mi życia, nie tym razem...
_________________________________________________________
Witajcie ponownie, krótki mi wyszedł, ale nie miałam siły pisać, a obiecałam że będzie w przyszłym tygodniu. Mam nadzieje że się podoba. Pozdrawiam ze szpitala :) Jakie macie plany na ferie?
Super rozdział :D Mam nadzieję, że Mateusz tego nie zepsuje ;) Do następnego!
OdpowiedzUsuńPolecam tego bloga. Dziewczyna jest niezwykle zabawna:
lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/