Odwiedziny
niedziela, 17 lutego 2013
niedziela, 10 lutego 2013
VII
...no wealth, no ruin, no
silver, no gold...
...nothing satisfies me but
your soul...
...well I am Death, none
can excel...
...I'll open the door to
heaven or hell...
My name is Death and the
end is here...
- Ile można czekać - spytałem zdenerwowany - od 2h siedzimy nie wiedząc co
się dzieje.
- Nie wiem, ale co mamy zrobić - odpowiedział Łukasz - Co mamy zrobić,
możemy tylko czekać, więc kurwa siądź na dupie i czekaj - popatrzył na mnie wzrokiem,
jak by chciał mnie zabić. Miał racje to nic nie da, ale siedzenie bezczynne
jest jeszcze gorsze. Włączyłem sobie muzykę, miałem nadzieję że mnie to trochę
rozluźni. Po paru piosenkach powoli zaczynałem się uspokajać. Nie przyśpieszę
tego, pomyślałem sobie, mogę jedynie siedzieć i się modlić. Nagle w słuchawkach
usłyszałem utwór Perfektu. Gdy jeszcze wczoraj jechaliśmy do kina, w radiu
usłyszałem tę piosenkę, już dawno jej słuchałem, ale dopiero tez tak naprawdę
zrozumiałem jej słowa. Julka też ją lubiła, zaczęła ją śpiewać, a jej głos
odbijał mi sie w głowie. 'Gdy pierwszy raz usłyszałam tę piosenkę, zakochałam
się w niej, miałam w tedy jakieś 16 lat. Pomaga mi na smutek i gdy nie mam
siły' powiedziała po czym uśmiechnęła się, a był to jej najpiękniejszy uśmiech
jakim mnie obdarzyła, zapragnąłem aby ten uśmiech nie schodził z jej anielskiej
twarzy. Przez te niecałe 4 minuty, zobaczyłem cała naszą znajomość, wszystkie
jej wyrazy twarzy, każdy jej uśmiech, jej łzę, jej dotyk, tak delikatny, jakby
bała się że zrobi nim krzywdę. Zawsze wiedziała co robić, jak się zachować,
takie było moje odczucie. Nie wytrzymałem i pobiegłem do męskiego, nie mogłem
tłumić już w sobie tych emocji. Płakałem, płakałem z tej bezradności, obiecałem
jej, obiecałem że będę ją chronić... Zawiodłem ją... Czy zdoła mi jeszcze
przebaczyć?
Perspektywa Łukasza:
Michał szybko zerwał się z miejsca, nie wiem co mu się stało. Chciałem za
nim pójść, ale bałem się zostawić Weronikę samą.
- Idź powiedziała - szybko pobiegłem za nim, cicho wszedłem do toalety i
usłyszałem jak płacze. Chciałem mu jakoś pomóc, pocieszyć, ale gdy miałem
zapukać, powstrzymałem się, nie chciałem mu przeszkadzać, może potrzebuje
spokoju.
- Co się stało? - zapytała Wera gdy wróciłem pod salę.
- Nie wiem, może potrzebuje czasu, by sobie to poukładać, dajmy mu trochę
czasu - przytuliłem ją z czułością. Weronika to jej najlepsza przyjaciółka,
najdłużej ją zna. Wydawało by się że trzyma sie najlepiej, ale nawet ona
potrzebowała czułości. Mijały kolejne minuty, po 30 minutach z sali operacyjnej
wyszedł lekarz.
- Panie doktorze co z nią? - pytasz szybko Wera.
- Nie jest dobrze, ma rozległy uraz głowy - mówi spokojnie lekarz.
- Jak to uraz, co jej jest? - jak ja nienawidzę lekarzy, zawsze spokojni.
- Ma obrzęk mózgu, jest w śpiączce, ale przy badaniach okazało się że jest
coś jeszcze.
- Co takiego? - spytała Weronika.
- Okazało się że ma wadę serca, dosyć poważną, która będzie wymagać
przeszczepu. A jak wiadomo, nie łatwo jest znaleźć dawce, dodatkowo utrudnia to
że ma rzadką grupę krwi AB Rh ujemny.
- A jeżeli dawca się nie znajdzie? - zapytałem, ale ani Wera, ani nawet
Julka nie wspomniała o chorobie serca.
- Możemy utrzymać ją w śpiączce farmakologicznej przez około 6 miesięcy,
jeżeli w tym czasie obrzęk się nie zmniejszy i nie znajdzie się dawca, to... -
lekarz po patrzył na nas z politowaniem.
- To? - zapytałem zdenerwowany, mocniej ścisnąłem Werę.
- Może nie przeżyć - dokończył, dlaczego mówienie komuś, że jego blisko
może umrzeć, przychodzi im tak łatwo, co to za ludzie, są chyba bez serca. -
Ludzie z takimi obrażeniami, rzadko budzą się, albo są w śpiączce, ale po
prostu umierają. Wiele zależy od chęci życia, jeżeli ma po co żyć, i będzie
walczyć, może da radę, ale to złudna nadzieja.
- To co mamy robić?
- Modlić się. Przepraszam, ale muszę iść - powiedział po czym odszedł, a ja
dalej tak stałem, nie znałem jej dobrze, ale ją polubiłem. Czemu wszyscy wokoło
mnie muszą cierpieć?
- Ej, wszystko będzie dobrze, jest silna wyjdzie z tego - Weronika
próbowała mnie pocieszyć, ale to nie my potrzebowaliśmy największego
pocieszenia, tylko Michał. Staliśmy tak jeszcze chwilę, wtuleni w siebie, ale
każde z nas było duchem gdzie indziej. Nie wiem o czym myślała Wera, ale moje
myśli były przy Miśku.
- Pójdę sprawdzić co z Winiarem - poszedłem do toalety, żeby sprawdzić co z
nim. Stał przy umywalce.
- Jak się trzymasz? - spytałem, ale nie odpowiedział. - Michał wiem że ci
jest ciężko, nam też, ale musisz być teraz silny, wszyscy musimy, dla jej
dobra.
- Ile jej dają? - zapytał bezpośrednio, miałem nadzieję ze o to nie zapyta.
- Pół roku, jeżeli znajdzie się dawca.
- Dawca? - zapytał zdziwiony. - Czego mózgu?
- Dowcipniś, nie mózgu, tylko serca - przez ułamek sekundy widziałem jak na
jego twarzy malował się gniew, rozpacz i strach, ale szybko ukrył je pod maską
obojętności.
- Serca? Przecież, uderzył ją w głowę. Łukasz co sie dzieje? - obrócił się
w moją stronę.
- Ma obrzęk mózgu, wadę serca i prawdopodobnie się nie obudzi - streściłem
wszystko, Misiek się załamał. Telefon zaczął mi wibrować, dostałem sms od
Weroniki: 'Przewieźli ja do 5, na drugim piętrze. Co z nim? <3' Szybko jej
odpisałem: 'Nie za dobrze, nie dziwie mu się. Jak by to chodziło o Ciebie sam
był się tak czuł. Zaraz będziemy. <3' - Przewieźli ją do 5 na drugim piętrze.
Idziesz, czy masz zamiar się dalej mazać jak baba? - nie miałem siły patrzyć
jak użala się nad sobą. - Czy może nie zależy ci na niej i tylko udajesz, w
końcu to podobne do ciebie. Rozkochujesz w sobie dziewczyny, po czym je
rzucasz, z durną wymówką. Ile już tak rzuciłeś? 10, 15, no przyznaj się -
zacząłem już krzyczeć, miałem go dosyć, tego jego użalania się, czy nie może wziąć
sie w garść, jak facet? - popatrzył na mnie wściekłym wzrokiem.
- Ja się maże? Ja? Co ty do cholery gadasz? Ze jej nie kocham? Nie zależy
mi na niej? Pojebało cię gościu, dobrze się czujesz, czy mam ci wpierdolić? -
Podszedł do mnie i zmierzył wzrokiem, trochę sie go bałem, gdy jest wściekły
jest nie obliczalny. - Nie zdajesz sobie sprawy, co ta dziewczyna ze mną
zrobiła. Przed tym jak ją poznałem, moje życie to była jedna wielka monotonia,
w szarych barwach, nawet gdy odnosiłem sukcesy, wygrywałem medale, to nie było
to co jest teraz. Ona wszystko przyćmiła, moje życie nigdy nie było takie pełne
i kolorowe. Moje serce zaczęło naprawdę bić. Nie jestem w stanie myśleć o czymś
innym niż ona. Jest moim życiem, moim wszystkim, nie ma słów które to opiszą,
nie da sie tego opowiedzieć, to trzeba przeżyć. Przy żadnej innej dziewczynie,
nie czułem sie tak dobrze, bezpiecznie. To ona sprawiła że chcę żyć, że mam po
co. Rozumiesz? - gdy popatrzył na mnie, zobaczyłem w jego oczach całą miłość,
jaką darzył Julkę. Teraz rozumiem dlaczego był taki załamany.
- Przepraszam, nie miałem pojęcia, wiem co czujesz, bo to samo czuję do
Weroniki, ale naprawdę twoje uczucie jest czyste, bardzo czyste. Ze świecą
szukać takich ludzi, którzy tak bardzo kochają drugą. Mogę sobie tylko
wyobrazić, co czujesz.
- To sobie dalej wyobrażaj, bo nic o mnie i moich uczuciach nie wiesz -
powiedział po czym wyszedł, trzaskając drzwiami. Miał rację nie wiedziałem.
Perspektywa Michała:
Łukasz chciał dobrze, za ostro go potraktowałem. Powinienem go przeprosić. Ale
taka była prawda, nikogo tak bardzo nie kochałem jak Julki, nie wyobrażałem
sobie życia już bez niej. Modlę się żeby wyzdrowiała, tylko nie mogę znaleźć
odpowiednich słów do modlitwy. Żadna znana mi modlitwa nie wydawała sie odpowiednia.
Wszedłem do pokoju w którym leżała, wydać by sie mogło że śpi, ze zaraz sie obudzi,
uśmiechnie się i powie coś śmiesznego. Ale nie ona się nie obudzi, może nawet w
ogóle. Ciekawe czy mnie słyszy?
- Julka? Słyszysz mnie? Jeżeli tak, to wiedz, że cię nie opuszczę, będę z
tobą dzień i noc, do póki sie nie obudzisz. Proszę obudź, się zrób to dla mnie,
masz po co żyć. Masz wspaniała przyjaciółkę, nawet Łukasz się o ciebie martwi i
masz mnie. Tak bardzo cię kocham, i proszę nie opuszczaj mnie. Nie rób mi tego,
nie dam rady bez ciebie żyć... Moje serce bije dla ciebie, i tylko dla
ciebie...
___________________________________________________________________________________________________________
Bardzo was przepraszam za spóźnienie, ale niestety wena mnie opuściła. Myślę że wróciła, ale to już pozostawiam waszej opini. Co do nowego bohatera, to postanowiłam że będzie to Mariusz Wlazły. Pierwsza która to napisała była Aduś. Z racji że obiecywałam pomożesz mi napisać nowy rozdział, w którym ten bohater się pojawi, dam ci znać i proszę żebyś się ze mną skontaktowała prze maila albo gg. Mam nadzieję ze sie wam spodoba i nie będziecie mieli wielu uwag. Pozdrawiam gorąco, w te zimne dni. Zachęcam do komentowania :) Wasza oddana Agusia <3
niedziela, 3 lutego 2013
VI
Courage is to resist fear, mastery of fear – not absence of fear...
- Nie dasz mi chwili spokoju? - zapytałam
zdenerwowana. Czy nie może dać mi spokoju, jak wie że chce być sama z Miśkiem.
- Mamy poważny problem - odparła tajemniczo - Mateusz
napisał do mnie sms.
- Co? Co napisał? - przestraszyłam się, czego mógł
chcieć. Mało mu chyba było.
- Zaraz ci wyślę tego sms, trzeba będzie coś zrobić, bo
on naprawdę jest nieprzewidywalny - odparła Wera.
- Chce się zemścić.
- Za co? - spytałam Wera.
- Wytłumaczę ci później - odpowiedziałam - prześlij mi.
- Dobra na razie - Wera się rozłączyła się, Misiek
przyglądał mi się z niedowierzaniem, sama nie wiedziałam co to znaczy. Po
chwili dostałam od Wery sms, musiałam go przeczytać dwa razy. Nie wiedziałam co
mam zrobić, a co jeżeli nie kłamie i naprawdę coś nam zrobi, groził już
wcześniej, ale nie sądziłam że mówi na poważnie. Z rozmyślań wyrwał mnie
Michał.
- Co się stało? To Mateusz? - próbował wyciągnąć coś ode
mnie ale byłam zbyt przerażona, bo coś powiedzieć. - Powiedz coś, nie trzymaj
mnie tyle w niepewności. Proszę odezwij się - potrząsnął mnie delikatnie,
próbując do mnie dotrzeć. Popatrzyłam na niego z oczami pełnymi łez, głos
ugrzązł mi w gardle, byłam w stanie tylko pokiwać głową. Nic nie odpowiedział,
tylko mocno przytulił, nie zwracałam uwagi na przechodzących ludzi, którzy
przyglądali się nam, liczył się tylko Michał i to że z nim jestem bezpieczna.
Staliśmy tak dłuższą chwilę, gdy łzy ustały, poprowadził mnie do auta. Siedząc
w samochodzie rozluźniłam sie i po chwili zasnęłam. Obudził mnie dopiero
Misiek, ale miałam wrażenie że to sen.
- Pobudka śpiąca
królewno - pocałował mnie delikatnie w policzek, nie otworzyłam oczu, były
napuchnięte od łez. Usłyszałam jeszcze inny męski głos, chyba Łukasza, ale nie
miałam siły sprawdzić. Poczułam jak bierze mnie na ręce, wtuliłam się w jego
koszule i delektując się jego perfumami. Nie wiedziałam jak znaleźliśmy się w
mieszkaniu, poczułam jak układa mnie na łóżku, otworzyłam lekko oczy i
chwyciłam jego rękę.
- Zostań - wyszeptałam i mocniej ścisnęłam jego rękę. Nie
odpowiedział, zdjął mi buty i nakrył kocem. Położył sie za mną i mocno
przytulił, wiedząc że jest przy mnie i jestem z nim bezpieczna szybko zasnęłam.
Pierwszy raz od bardzo dawna, nie spałam tak dobrze.
Obudził mnie krzyk i ruch łóżka. Szybko otworzyłam oczy i
rozejrzałam sie po pokoju.
- Co się stało? - zapytałam Michała który skakał na
jednej nodze a za drugą się trzymał.
- Nic - wycedził przez zaciśnięte zęby - kurwa, pieprzone
łóżko - zaśmiałam się, wierzcie mi wyglądało to komicznie - nie śmiej się,
chyba złamałem sobie małego palca.
- Pokaż no tego palca - usiadł i wystawił mi prawa stopę.
- Nie jest źle, masz tylko obity, będziesz żył.
- Dobrze wiedzieć - uśmiechnął się. Pokazała mu figlarnie
język.
- Gdzie jesteśmy? Bo na pewno nie u mnie - rozejrzałam
sie, pokuj był pomalowany w ciepłych barwach, duże okno z balkonem, na którym
rosły kolorowe kwiaty. Ogromne łóżko na
którym trzy osoby by się zmieściły, nie mówię o wielkoludach typu Misiek, ale
mniejszych osobach. - Ile to łóżko ma?
- Chyba 160 na 220, ale nie pamiętam dokładnie, dawno je
kupowałem. Nie gniewaj się, wczoraj zasnęłaś w aucie i stwierdziłem że wezmę
cię do siebie, żebyś nie czuła się samotna - gdy to mówił położyłam się na
łóżku, było miękkie i bardzo wygodne, materac wpasowywał się w ciało.
- Nie gniewam się, wręcz przeciwnie, jestem ci wdzięczna,
ale muszę pojechać się przebrać.
- Nie musisz - pokazał głową na torbę leżącą koło okna -
wczoraj jak wracaliśmy, poszedłem do ciebie i spakowałem ci trochę rzeczy, ale
nie miałem pojęcie co zabrać z wyjątkiem kosmetyczki - zrobił przepraszającą
minę. Fakt oni nigdy nie wiedzą co jest potrzebne kobiecie, ale liczą się
również chęci. Szybko wstałam z łóżka i rzuciłam mu się na szyję.
- Dziękuje - pocałowałam go w policzek.
- Tylko tyle? - zaśmiałam się wpiłam w jego usta. Tego
było mi trzeba, tej bliskości, ale nie wszystko trwa wiecznie. Do pokoju
wparował Łukasz.
- Poczta przyszła zakochańce i chyba nie muszę ci mówić
kochasiu ze dzisiaj jest ostatni trening, masz 20 min - położył na stoliku
pocztę, cały czas się uśmiechając wyszedł z pokoju.
- Co on taki rozbawiony? - zapytałam i wyjęłam z torby
rzeczy na przebranie.
- Czytał moją pocztę - pomachał mi rozwaloną kopertą prze
oczami - ciekawe co to jest.
- Ja idę do łazienki, a ty przeczytaj - pocałowałam go w
policzek i wyszłam z pokoju. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w krótkie
szorty i bluzkę na ramiączkach, była ładna pogoda. Włosy zostawiłam
rozpuszczone, nawet ich nie suszyłam, choć wiedziałam że zaczną mi się kreci.
Gdy wyszłam z łazienki zastałam Miśka w pokoju, w jednej ręce trzymał list,
drugą trzymał się za głowę. Podeszłam do niego.
-Co się stało? - zapytałam z troską w głosie. Nie
odpowiedział tylko podał mi list. Pierwsza rzecz jaka rzuciła mi się w oczy był
to nadawca - Polski Związek Piłki Siatkowej. Patrząc na Michała nie była to
dobra wiadomość. Szybko przeczytałam treść.
- Nie cieszysz się? Przecież o tym marzyłeś, jesteś w
reprezentacji, na twoim miejscu skakałabym ze szczęścia - odpowiedziałam nie
wiedząc czemu jest smutny.
- Przeczytałaś dokładnie cały? - pokiwałam głową na tak.
- Więc wiesz że dzisiaj jest 3 czerwca, a ja mam się stawić w Spale 9 czerwca.
Rozumiesz? - popatrzył mi głęboko w oczy, miał 6 dni jeszcze, ale dalej nie wiedziałam
o co mu chodzi.
- Rozumiem, masz jeszcze 6 dni, co nie zdążysz się przygotować?
Sama nie wiem o co ci chodzi - próbowałam zrozumieć, ale dalej nie wiedziałam o
co mu chodzi.
- Tak, muszę się przygotować i tak dalej, ale to nie jest
główny problem. Kiedyś bardzo chciałem być reprezentantem, to było moje
marzenie, przed tym jak ciebie spotkałam, wyjazd oznacza rozłąkę nawet na 3
miesiące. Teraz rozumiesz? - a więc o to chodziło, nie wiedziałam co
powiedzieć. Miał racje oznacza to rozłąkę na długie dni, nawet tygodnie.
- Wiem, ale czasem trzeba coś poświecić, by coś zyskać.
Nie chcę żebyś rezygnował ze swoich marzeń, nie możesz - chwyciłam jego twarz w
dłonie i popatrzyłam mu głęboko w oczy. - Nie pozwolę żebyś zrezygnował z tego,
dostałeś szansę, nie zmarnuj jej, liczy się kariera.
- Nie możesz mówić mi że czegoś nie mogę, ja muszę, nie
zostawię cię samej, szczególnie nie teraz - chwycił mnie za ręce. - Nie
opuszczę cię rozumiesz?
- Jest ze mną Wera, wyjadę z miasta. pojadę do krewnych w
góry, tam mnie nie znajdzie, nic mi nie będzie.
- Muszę to przemyśleć, wrócimy do tego później, muszę iść
na trening, obiecałem Łukiemu że pójdę - pocałował mnie namiętnie.
- Będę z tobą niezależnie od decyzji - odwrócił się i
uśmiechnął.
- Wiem - odpowiedział i wyszedł - postanowiłam że zrobię
sobie śniadanie. W kuchni czekała na mnie niespodzianka.
- Śniadanie podano - powiedziała uśmiechnięta Weronika.
- Ty też tu? - zapytałam lekko zdziwiona, usiadłam i
zabrałam się za jedzenie.
- Chłopaki uznali że będzie bezpieczniej jak będziemy
wszyscy razem. Boją się że Mateusz może nas znaleźć. W sumie mają trochę racji,
znalezienie nas nie jest trudne, nawet będąc tutaj - odparła zapatrzona na
swoją kanapkę, miała racje - ale z drugiej strony ty jesteś bliżej Michała a ja
Łukasza, mnie się to podoba.
- Dla ciebie taki układ jest idealny, ale wiesz, że mam
opory. Nie chcę się wiązać, ale z drugiej strony, chcę być z Michałem, mimo ze
oznacza to rozłąkę nawet 3-miesięczną - bałam się tej rozłąki, ale wolałam ją
niż, stracić go na zawsze.
- Powiedział ze pojedzie do Spały? - spytała
zainteresowana Wera.
- Nie, nie chce jechać, ma opory, nie chce mnie zostawić.
- Serio? - spytała zdziwiona, gdy przeżuwałam kromkę.
- Coś ty taka zdziwiona? A co myślałaś że rzuci wszystko
i pojedzie? - popatrzyłam na nią z ponad kubka herbaty.
- Nie, miałam nadzieje, że nie, ale Łukasz powiedział mi
że miał wiele dziewczyn i szybko je rzucał, powiedział też że jak tylko
dostanie powołanie do reprezentacji, nie będzie się zastanawiał tylko się zgodzi
- powiedziała lekko się uśmiechając.
- Serio, czy sobie jaja robisz? - zdenerwowała mnie, w
ostatnich dniach stałam się bardzo nerwowa.
- Mówię prawdę, tylko nie wściekaj się na Łukasza, to nie
jego wina.
- Wiem, ale trudno mi w to uwierzyć - resztę posiłku skończyłyśmy
w ciszy. Po śniadaniu razem z Werą posprzątałyśmy cały dom, zajęło nam to dosyć
szybko, wiec miałyśmy jeszcze czas na zrobienie obiadu. W czasie gdy
nakrywałyśmy do stołu chłopaki przyszli z treningu.
- Co tak ładnie pachnie - zapytał wchodzący do kuchni
Michał.
- Klopsy w sosie pomidorowym - powiedziałam uśmiechnięta
- myjcie ręce i siadajcie. Gdy usiedliśmy do stołu żadne z nasz nie odzywało
się, po chwili ciszę przerwał Misiek.
- Podjąłem decyzje - odwrócił sie do mnie, gdyż
siedzieliśmy obok siebie. - Nie jadę do Spały, może w przyszłym roku, ale na
pewno nie teraz - popatrzyłam na niego zdziwiona, po tym co powiedziała mi
Wera, byłam przekonana że pojedzie.
- Dlaczego? Przecież to woje marzenie, nie możesz z niego
rezygnować. Nie pozwolę ci! - krzyknęłam i wybiegłam z kuchni. Pobiegłam do
pokoju i zaczęłam zbierać swoje rzeczy, do pokoju wszedł Michał.
- Co robisz? Dlaczego się pakujesz, zostań! - próbował
mnie chwycić ale się mu wyrwałam.
- Muszę tak będzie lepiej, dla mnie, dla ciebie,
przeszkadzamy sobie nawzajem. To było wiadomo, że nie możemy być razem,
przeszkadzam ci w spełnianiu marzeń, rozwijaniu się. Żałuje że tamtego dnia
zadzwoniłam, nie powinnam była tego robić - do oczy zaczynały mi napływać łzy,
ale nie poddawałam się, trzymałam się tego, tego że zniszczę mu życie. Ale tak
bardzo bałam się go stracić, tonęłam chciałam się czegoś chwycić, ale tego nie
zrobiłam. Michał nie odpowiedział, stał i patrzył jak zabieram swoje rzeczy.
Nie walczył o mnie, to jeszcze bardziej mnie zabolało. Miałam już wychodzić,
gdy podbiegł do mnie, złapał mnie za ramie, próbowałam się wyswobodzić, ale
miał silny uścisk. Obrócił mnie przodem do siebie i mocno przytulił.
- Będę z tobą niezależnie od decyzji - wyszeptał mi do
ucha cytując moje słowa z rana. Popatrzyłam mu głęboko w oczy, on zrobił to
samo. Gdy tak staliśmy, razem, zobaczyłam w swoich wspomnieniach, wszystkie
moje miłosne decyzje, te dobre i te złe, ale zawsze, gdy podejmowałam decyzję,
kończyła się moją klęską, bólem, bólem tak ogromnym, że miałam ochotę skoczyć z
mostu. Patrząc w jego oczy, nie widziałam nic poza głębokim uczuciem, miałam
wrażenie że pływam w rzece jego uczuć, nie miałam wątpliwości do kogo są
skierowane. Nie miałam siły się opierać, moja silna wola odeszła, razem z moją złością.
Michał to wykorzystał, najpierw delikatnie, jak by się czegoś bał, potem coraz
mocniej wpijał się w moje wargi, gwałtownie, ale zarazem delikatnie. Czułam to
samo co on, tę namiętność, miłość, odpowiedziałam tym samym, całując jeszcze
bardziej namiętnie. Szybko zapomniałam o tym że chciałam odejść.
- Przebaczysz? - zapytał gdy się w końcu od siebie
oderwaliśmy. Popatrzyłam na niego, nie uśmiechał sie, ale jego oczy się śmiały.
- Nie mam czego, to ja powinnam cię o to prosić.
Wybaczysz? - zapytałam, Misiek się tylko uśmiechnął i pocałował mnie.
- Uznaję że mi przebaczasz - powiedziałam gdy wrócił do
mnie oddech. Michał odłożył moją torbę do szały, gdy mieliśmy ruszyć do pokoju,
zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Spodziewasz się kogoś? - zapytałam, wzruszył tylko
ramionami. Podeszłam otworzyć, ledwo uchyliłam drzwi, a już miałam ochotę je zamknąć,
w progu stał Mateusz, znalazł nas.
- Myślałaś ze cię nie znajdę? Co suko? - byłam
przerażona, nie wiedziałam co zrobić.
- Michał - zawołałam szybko, odwróciłam się na ułamek
sekundy i to był błąd. Poczułam ostry ból w czaszce, a potem była już ciemność.
Perspektywa Michała:
Nim zdążyłem dojść do salonu, usłyszałem jak woła mnie Julka.
- Michał - zawołała przerażonym głosem, mogło to oznaczać tylko jedno - Mateusz. Nim zdążyłem zareagować, usłyszałem jak coś uderzyło w szafę, bałem się najgorszego. Szybko pobiegłem do przedpokoju, serce o mało co mi się nie zatrzymało z przerażenia, na podłodze leżała Julka w kałuży krwi, popatrzyłem na sprawce zdarzenia, to był Mateusz, chciałem się na niego rzucić, zrobić cokolwiek, ale szybko uciekł. Nie wiedziałem co robić, mogłem tylko wołać o pomoc.
- Łukasz, Wera, szybko - zawołałem z przerażeniem, szybko przybiegli, Wera zaczęła krzyczeć, ja tez nie wiedziałem co robić, jedynie Łukasz zachował zimną krew.
- Wera dzwoń szybko na pogotowie, Michał musisz zatamować krwawienie, inaczej się wykrwawi...
______________________________________________________________________________________________________________
Obiecywałam wam, że wynagrodzę ostatnią nieobecność i oto jestem z nowym rozdziałem na dobry początek tygodnia. Mam nadzieję że wam się spodoba i będziecie zostawiać swoje opinie, nawet te złe, chcę znać wasz prawdziwą opinie, nawet jeżeli uważacie że jest beznadziejne. Prośba do was o nowego bohatera jest cały czas aktualna, mam na razie tylko 2 propozycje, mam nadzieje że ich przybędzie. Do następnego, powinien pojawić się nie długo!!!
sobota, 2 lutego 2013
V
Be my friend
Hold me, wrap me up
Unfold me
I am small
I'm needy
Warm me up
And breathe me
Ouch I have lost myself again
Lost myself and I am nowhere to be found,
Yeah I think that I might break
I've lost myself again and I feel unsafe
Hold me, wrap me up
Unfold me
I am small
I'm needy
Warm me up
And breathe me
Ouch I have lost myself again
Lost myself and I am nowhere to be found,
Yeah I think that I might break
I've lost myself again and I feel unsafe
Po tym jak wyszłam od Julki, stwierdziłam że zamiast
zwykłego dania, przygotuje Łukiemu coś specjalnego, nie wiedziałam jeszcze co,
ale wujek Google mi pomoże. Zahaczyłam o parę sklepów, nie móc się na nic
zdecydować. Po długich przemyśleniach postawiłam na kuchnie włoską, lekka i
bardzo smaczna. Moja ulubiona. Nim się
obejrzałam było już po 13, ciekawe czy się spotka z tym tajemniczym Michałem,
zakładam że nie wstanie, więc mogę wyświadczyć jej przysługę. Szybko wybrałam
odpowiedni numer. Za pierwszym razem nikt nie odebrał, za drugim też nie, za
trzecim nagrałam się na sekretarkę.
- Tutaj Weronika Szyszka, jestem koleżanką Julki
Kowalskiej, nie znamy się ale pomyślałam że pewnie było by tak lepiej. Julka
mieszka na Os. Słonecznym, na ulicy Tęczowej 17, zakłam że nie wstanie, a ty
mógłbyś pomyśleć ze cię wystawiła, zjaw się u niej jeżeli nie będzie jej do
14.05, i jeżeli nie odbierze. Lubi róże, ale kolor zależy od nastroju. To moja
inicjatywa więc nie zepsuje tego. Na razie – rozłączyłam sie zadowolona ze
swojego czynu, z uśmiechem na ustach i nucąc sobie swoja ulubioną piosenkę
Kansas – Carry On My Wayward Son. Po godzinie 15 wszystko było gotowe, miałam
jeszcze trochę czasu, więc poszłam się przebrać, postawiła na czarne rurki i
białą sportową bluzkę, na nią założyłam czarny, wełniany bezrękawnik, zrobiłam
lekki makijaż i nakryłam do stołu. Punktualnie o 16 zadzwonił dzwonek do drzwi.
Jak tylko otworzyłam drzwi zobaczyłam bukiet różowych tulipanów, za których wyłonił
sie Łukasz.
- Witam panią, jak samopoczucie? – zapytał uśmiechnięty.
- Bardzo dobrze, skąd wiedziałeś że lubię tulipany? –
spytałam kiedy wkładałam je do wazonu.
- Przeczucie, kupiłem tulipany, bo nie lubię róż - odparł zapatrzony na stół – widzę że kolacja
będzie romantyczna.
- Zależy czy lubisz kuchnie włoską – zapytałam – zawsze
możemy pizze zamówić.
- Pizzę tez się zamówi, później – powiedział zasiadając do stołu – kuchnię
włoską lubię, ale wolę tradycyjną polską.
- Widzę ze mamy podobne gusta – zaśmiałam się podałam do
stołu pierwsze danie. Zjedliśmy w ciszy, gdy zjedliśmy obiad, podałam deser,
panowała cisza. Krępująca cisza, bałam się zagadać a Łukasz tym bardziej,
chyba.
- Gdzie nauczyłaś się tak gotować? – spytał kończąc
deser.
- Musiałam, rodzice często wyjeżdżali, zostawiali mnie
nawet na 2 tygodnie, trzeba było sobie radzić – uśmiechnęłam się – a im byłam
starsza tym na dłużej.
- Od małego cię tak zostawiali, nie bali się że cos ci
się stanie – zapytał z troską w głosie – nawet jako licealistce.
- Może i się bali, nigdy mnie nie rozpieszczali, od 5
klasy podstawówki musiałam sobie już sama radzić, rodzice wyjeżdżali, a ja
zostawiałam ze starszym bratem, mieszkał ze mną, ale tak naprawdę go nie było,
rano zostawiał pieniądze na zakupy i wracał późno wieczorem. Musiałam sama
sobie gotować, sprzątać, uczyć się. Najgorsze było załatwianie różnych spraw w
urzędzie, jak trzeba było płacić, albo coś podobnego, nie mówiąc o lekarzu.
- Nie było ci przykro że tak postępują, powinni otoczyć
cię miłością, stworzyć dom – odpowiedział spoglądając na mnie – ja na twoim
miejscu chyba bym nie dał rady, teraz mam problem – uśmiechnął się.
- Co miałam zrobić innego? – spytałam – musiałam się
uczyć, nikomu tego nie powiedziałam, tylko Julka o tym wiedziała, znamy się od
małego, razem leżałyśmy na jednym oddziale, zawsze byłyśmy razem – przypomniały
mi sie wszystkie chwile spędzone razem, te lepsze i te gorsze. – nigdy mnie nie
opuściła, gdy inni się ode mnie odwracali, ona stała za mną murem. Nigdy jej
nie podziękowałam, nie byłam wobec niej w porządku, była przy mnie, ale gdy ona
mnie potrzebowało to mnie nie było -
przyznałam, to nie było wobec niej fair, ale mimo to że byłam ale niej czasem
okrutna, to została ze mną, nie odeszła. To jest w niej najpiękniejsze, zostanie z tobą mino
tego jak wiele wad masz. No ale nikt nie jest doskonały, marna wymówka, ale
taka jest prawda, no z wyjątkiem July, ona nie ma wad.
- Ziemia do Weroniki – z zadumy wyrwał mnie Łukasz – nad
czym tak dumasz?
- Nad niczym, po prostu rozmyślam – skłamałam, nie musi o
wszystkim wiedzieć, jeszcze nie – to co zamawiamy pizzę i oglądamy jakiś film?
- Jasne, zadzwoń, a ja trochę posprzątam – zabrałam
trochę naczyń i odpaliłam zmywarkę – tylko bez papryki – zawołałam.
- Nie lubisz papryki? – zapytał gdy odłożył telefon.
- Nie przepadam, czasem zjem, ale wolę nie jeść –
uśmiechnęłam się. Usiedliśmy na kanapie, w telewizji leciała jakaś argentyńska
mamlana. – Oglądamy horror, czy komedie?
- Może komedie? – zaproponował Łukasz nurkując w moich
płytach – Ha mam, będzie śmiesznie.
- Co to?
- Nie powiem, zobaczysz – odparł tajemniczo siadając na
kanapie, w tym samym czasie na ekranie pojawił się tytuł filmu.
- Świetnie wybrałeś, dawno nie oglądałam, a bardzo go
lubię, świetna komedia.
- Myślałem że to bardziej film dla facetów, że kobiety
wolą Lejdis – zapytał zdziwiony.
- Testosteron to film dla każdego, to moje zdanie – w tym
momencie przeszkodził nam dzwonek do drzwi. Łukasz otworzył, była to nasza
pizza, a raczej dwie, ale i tak wszystko zjedliśmy. To był jeden z najlepszych
wieczorów mojego życia, i nie szkodzi że objadłam się jak świnia, ale i tak
było cudnie. Śmialiśmy się, wygłupiali, komentowali film. Grubo po 12 Łukasz
pożegnał się i pojechał do siebie, w końcu musiał sie wyspać, przed treningiem.
Zaprosił mnie na jutro do kina, ale nie chciał powiedzieć na co, w sumie i
dobrze. Szybko się przebrałam i poszłam spać, stwierdziłam że posprzątam jutro.
Rano obudziłam sie po 10. Słońce świeciło i był bardzo
ładni dzień, z uśmiechem na ustach posprzątałam po wczorajszej uczcie i
zrobiłam sobie obiad. Miałam jeszcze trochę czasu, więc przeszłam sie na
spacer, zabrałam swoją lustrzankę i porobiłam zdjęcia przyrodzie. Fotografia to
moja pasja, oczko w głowie. Myślałam kiedyś nawet żeby zgłosić się do jakiegoś
konkursu, ale bałam się pokazywać moje wypociny. Wszyscy mówili mi że mam
talent, ale jednak się bałam. Nagle obiektyw zasłoniła mi czyjaś ręka.
- Co tak wcześnie? – zapytałam Łukasza, który pojawił się
w tym samym parku.
- Idę się przebrać do domu, przecież za pół godziny
wychodzimy do kina – odparł zdziwiony – lubisz fotografować?
- Tak – w tym samym momencie zrobiłam mu zdjęcie, wyszedł
bardzo dobrze.
- Hej, dlaczego mnie robisz? – spytał z udawanym
oburzeniem – co ja jestem model?
- Możesz być, bardzo przystojny z ciebie model, nawet
bardzo, pamiątkę chcę mieć, jak za 10 lat będę przeglądać zdjęcia to przypomnę
sobie jak byliśmy młodsi.
- Za 10 lat, może za 20? – zapytał uśmiechnięty – w takim
razie, co powiesz na małą sesje? Ale dopiero jak będziemy szli do kina, muszę
się przebrać.
- Zgoda – poszliśmy razem do jego mieszkania, było duże i
ładnie urządzone. Przydała by mu się sprzątaczka, wszystko było porozrzucane,
opakowania po jedzeniu, płyty, gazety, nawet ciuchy się wszędzie walały. Na
ścianie spostrzegłam zdjęcie Łukasza z jakimś mężczyzną.
- Kto to? – spytałam gdy podszedł do mnie Łuki.
- Mój najlepszy kumpel i zarazem współlokator, Michał.
- Serio, nie mieszkasz sam, po oglądnięciu mieszkanie nie
powiedziałabym, że jeszcze ktoś tu mieszka – stwierdziłam zdziwiona,
rozejrzałam się dookoła, chyba mają podobny rozmiar ubrań.
- On ma 2 metry, ja 2,06. Mam tylko rozmiar większe
ubrania, dlatego na pierwszy rzut oka można nie zauważyć.
- To gdzie on jest? – spytałam z ciekawością, chciałabym
go poznać, nie ukrywam.
- Nie wiem, widziałem go wczoraj na treningu, a później
już nie, na noc też nie wrócił, trochę się martwię, bo potrafi wszystkiego zapomnieć,
nie jest roztrzepany, ale zapominalski, nawet raz butów na trening zapomniał,
czy paszportu – przyznał z nutą rozbawienia.
- Zadzwoń do niego.
- Ma wyłączoną, jak pytałem trenera, bo dzisiaj też go
nie było, to odpowiedział że ma tydzień zwolnienia, ciekawe co tym razem. Powinien
siedzieć w domu, a nie gdzieś gonić, pewnie znowu wyrwał panienkę i się dobrze
bawi, ale szybko mu się to skończy – odparł tajemniczo, zapatrzony gdzieś w
dal.
- Czemu ma mu sie
to skończyć? – spytałam lekko zdziwiona i rozbawiona zarazem.
- W ciągu 2 lub 3 dni dostanie pismo ze Związku, że został
powołany do reprezentacji, wiec na pewno zostawi pannę i sie zgodzi.
- Skąd to wiesz? Masz wtyki czy co? – spytałam siadając
na kanapie i włączając telewizor.
- Wiem, bo sam już to pismo dostałem, z resztą to żadna
tajemnica, a to było jego marzenie – odparł sadowiąc sie wygodnie na kanapie. –
Dla reprezentacji zostawi wszystko i pojedzie do Spały na zgrupowanie, jestem
tego pewien.
- Kiedy? – wyjazd oznaczał rozłąkę, tylko na jak długo.
- Za 2 tygodnie mamy się stawić, a na ile to nie wiem, bo
nie mam jeszcze pełnego harmonogramu, ale pewnie gdzieś do końca sierpnia na
pewno – popatrzył na mnie, bałam się na niego popatrzeć, ledwo go poznałam, a
już go nie będzie. – To ze wyjeżdżam, to nie znaczy, ze nie będziemy sie
widywać, będę miał wolne, na pewno, są też dni kiedy możesz do mnie przyjechać.
Nie ma co sie martwic na zapas.
- Może masz racje – uśmiechnęłam się – idziemy do kina?
- Jasne – z uśmiechem na twarzy udaliśmy się do kina. Ja
poszłam kupić popcorn, a Łukasz bilety. Stojąc w kolejce, zobaczyłam jak trochę
dalej stoi ten sam facet ze zdjęcia u Łukiego, jego współlokator Michał,
myślałam się nie powstrzymam i zacznę śmiać się na całego, obok niego stała
moja Julka. Wiec chyba to ten nieznajomy Michał z którym się wczoraj umówiła.
Jak tylko kupiłam wszystko, poszukałam wzrokiem Łukasza, pomachałam mu i gestem
pokazałam żeby do mnie podszedł.
- Co się stało? – spytał zdziwiony.
- Chyba znalazłam twoją zgubę – pokazałam mu głową
odpowiedni kierunek.
- A niech mnie, jednak miałem racje, wyrwał pannę –
odparł śmiejąc się.
- Nie byle jaką pannę, to moja najlepsza przyjaciółka,
Julka – odparłam i wybuchłam śmiechem. Łukasz podszedł do nich.
- No chłopie widzę że masz nowa panienkę, nie za dobrze
ci? – spytał rozradowany Łuki.
- Odwalisz sie ode mnie? Ja nie wnikam z kim ty robisz,
co robisz, czy w ogóle coś robisz – odparł lekko zdenerwowany Michał.
- Hej dajcie spokój – przerwałam im – cześć Jula, widzę
ze się dobrze bawisz.
- A ty co nie lepsza? – odparła z uśmiechem na twarzy.
- Dobra koniec tego dobrego – przerwał Łuki – Wera to
jest Michał Winiarski mój właśnie współlokator, chyba bo coś mało go w domu
widać – puścił do mnie oczko. Przywitałam się z nim, nie powiem Jula ma gust.
Po tym jak wszyscy sie poprzestawialiśmy, ja z moim towarzyszem poszliśmy na
komedie, a Julka z Michałem na jakiś kryminał. Naszym filmem okazała sie polska
produkcja ‘Ja wam pokaże’. Po wyjściu z
kina zapytałam się Łukasz, czy naprawdę Michał podrywa laski i je potem rzuca,
na co odpowiedział mi że nie był nigdy z żadną dłużej niż 2 miesiące. Zmartwiłam
się tym, ponieważ widziałam że Julce zależy na nim, znałam ją w końcu nie od
dziś. Musiałam jej to powiedzieć, ale nie będę jej dzisiaj psuć wieczoru, niech
na razie się bawi. Nagle mój telefon zawibrował, dostałam sms, od nieznanego
numeru: ‘Jak mi kurwa nie pomożesz odzyskać tej suki Juli, to przysięgam, ze
cię kurwa tak załatwię że nie będziesz mogła sama się podetrzeć, a tę kurwę
zabije, boleśnie. Zrozumiano?’
- O kurwa... – nie potrafiłam powiedzieć nic innego, to
już było przegięcie.
- Co sie stało? – zapytał Łukasz. Nie potrafiłam
odpowiedzieć szybko wybrałam numer do Juli, musiałam jej to powiedzieć.
- Nie dasz mi chwili spokoju? – zapytała zdenerwowana.
- Mamy poważny problem...
___________________________________________________________________________________________________________
Witajcie po długiej przerwie. Mam nadzieje że nie jesteście z tego powodu źli, postaram się wam to w najbliższym czasie wynagrodzić.
Postanowiłam że dodam nowego bohatera, siatkarza, ale nie wiem jakiego, dlatego proszę was o pomoc. Warunkiem tego by znalazł się w opowiadaniu to musi być to reprezentant z 2006 lub 2007 roku, innych nie przyjmuje. Bardzo was proszę o pomoc!!!
Autor którego bohatera wybiorę dostanie nagrodę, a mianowicie, pomoże mi napisać jeden rozdział! W końcu to dla was to pisze i mam nadzieje że mnie nie zawiedziecie.
Pozdrawiam!!! Życzę wam miłego weekendu!
Subskrybuj:
Posty (Atom)