Odwiedziny

niedziela, 10 lutego 2013

VII


...no wealth, no ruin, no silver, no gold...
...nothing satisfies me but your soul...
...well I am Death, none can excel...
...I'll open the door to heaven or hell...
My name is Death and the end is here...

- Ile można czekać - spytałem zdenerwowany - od 2h siedzimy nie wiedząc co się dzieje.
- Nie wiem, ale co mamy zrobić - odpowiedział Łukasz - Co mamy zrobić, możemy tylko czekać, więc kurwa siądź na dupie i czekaj - popatrzył na mnie wzrokiem, jak by chciał mnie zabić. Miał racje to nic nie da, ale siedzenie bezczynne jest jeszcze gorsze. Włączyłem sobie muzykę, miałem nadzieję że mnie to trochę rozluźni. Po paru piosenkach powoli zaczynałem się uspokajać. Nie przyśpieszę tego, pomyślałem sobie, mogę jedynie siedzieć i się modlić. Nagle w słuchawkach usłyszałem utwór Perfektu. Gdy jeszcze wczoraj jechaliśmy do kina, w radiu usłyszałem tę piosenkę, już dawno jej słuchałem, ale dopiero tez tak naprawdę zrozumiałem jej słowa. Julka też ją lubiła, zaczęła ją śpiewać, a jej głos odbijał mi sie w głowie. 'Gdy pierwszy raz usłyszałam tę piosenkę, zakochałam się w niej, miałam w tedy jakieś 16 lat. Pomaga mi na smutek i gdy nie mam siły' powiedziała po czym uśmiechnęła się, a był to jej najpiękniejszy uśmiech jakim mnie obdarzyła, zapragnąłem aby ten uśmiech nie schodził z jej anielskiej twarzy. Przez te niecałe 4 minuty, zobaczyłem cała naszą znajomość, wszystkie jej wyrazy twarzy, każdy jej uśmiech, jej łzę, jej dotyk, tak delikatny, jakby bała się że zrobi nim krzywdę. Zawsze wiedziała co robić, jak się zachować, takie było moje odczucie. Nie wytrzymałem i pobiegłem do męskiego, nie mogłem tłumić już w sobie tych emocji. Płakałem, płakałem z tej bezradności, obiecałem jej, obiecałem że będę ją chronić... Zawiodłem ją... Czy zdoła mi jeszcze przebaczyć?


Perspektywa Łukasza:
Michał szybko zerwał się z miejsca, nie wiem co mu się stało. Chciałem za nim pójść, ale bałem się zostawić Weronikę samą.
- Idź powiedziała - szybko pobiegłem za nim, cicho wszedłem do toalety i usłyszałem jak płacze. Chciałem mu jakoś pomóc, pocieszyć, ale gdy miałem zapukać, powstrzymałem się, nie chciałem mu przeszkadzać, może potrzebuje spokoju.
- Co się stało? - zapytała Wera gdy wróciłem pod salę.
- Nie wiem, może potrzebuje czasu, by sobie to poukładać, dajmy mu trochę czasu - przytuliłem ją z czułością. Weronika to jej najlepsza przyjaciółka, najdłużej ją zna. Wydawało by się że trzyma sie najlepiej, ale nawet ona potrzebowała czułości. Mijały kolejne minuty, po 30 minutach z sali operacyjnej wyszedł lekarz.
- Panie doktorze co z nią? - pytasz szybko Wera.
- Nie jest dobrze, ma rozległy uraz głowy - mówi spokojnie lekarz.
- Jak to uraz, co jej jest? - jak ja nienawidzę lekarzy, zawsze spokojni.
- Ma obrzęk mózgu, jest w śpiączce, ale przy badaniach okazało się że jest coś jeszcze.
- Co takiego? - spytała Weronika.
- Okazało się że ma wadę serca, dosyć poważną, która będzie wymagać przeszczepu. A jak wiadomo, nie łatwo jest znaleźć dawce, dodatkowo utrudnia to że ma rzadką grupę krwi AB Rh ujemny.
- A jeżeli dawca się nie znajdzie? - zapytałem, ale ani Wera, ani nawet Julka nie wspomniała o chorobie serca.
- Możemy utrzymać ją w śpiączce farmakologicznej przez około 6 miesięcy, jeżeli w tym czasie obrzęk się nie zmniejszy i nie znajdzie się dawca, to... - lekarz po patrzył na nas z politowaniem.
- To? - zapytałem zdenerwowany, mocniej ścisnąłem Werę.
- Może nie przeżyć - dokończył, dlaczego mówienie komuś, że jego blisko może umrzeć, przychodzi im tak łatwo, co to za ludzie, są chyba bez serca. - Ludzie z takimi obrażeniami, rzadko budzą się, albo są w śpiączce, ale po prostu umierają. Wiele zależy od chęci życia, jeżeli ma po co żyć, i będzie walczyć, może da radę, ale to złudna nadzieja.
- To co mamy robić?
- Modlić się. Przepraszam, ale muszę iść - powiedział po czym odszedł, a ja dalej tak stałem, nie znałem jej dobrze, ale ją polubiłem. Czemu wszyscy wokoło mnie muszą cierpieć?
- Ej, wszystko będzie dobrze, jest silna wyjdzie z tego - Weronika próbowała mnie pocieszyć, ale to nie my potrzebowaliśmy największego pocieszenia, tylko Michał. Staliśmy tak jeszcze chwilę, wtuleni w siebie, ale każde z nas było duchem gdzie indziej. Nie wiem o czym myślała Wera, ale moje myśli były przy Miśku.
- Pójdę sprawdzić co z Winiarem - poszedłem do toalety, żeby sprawdzić co z nim. Stał przy umywalce.
- Jak się trzymasz? - spytałem, ale nie odpowiedział. - Michał wiem że ci jest ciężko, nam też, ale musisz być teraz silny, wszyscy musimy, dla jej dobra.
- Ile jej dają? - zapytał bezpośrednio, miałem nadzieję ze o to nie zapyta.
- Pół roku, jeżeli znajdzie się dawca.
- Dawca? - zapytał zdziwiony. - Czego mózgu?
- Dowcipniś, nie mózgu, tylko serca - przez ułamek sekundy widziałem jak na jego twarzy malował się gniew, rozpacz i strach, ale szybko ukrył je pod maską obojętności.
- Serca? Przecież, uderzył ją w głowę. Łukasz co sie dzieje? - obrócił się w moją stronę.
- Ma obrzęk mózgu, wadę serca i prawdopodobnie się nie obudzi - streściłem wszystko, Misiek się załamał. Telefon zaczął mi wibrować, dostałem sms od Weroniki: 'Przewieźli ja do 5, na drugim piętrze. Co z nim? <3' Szybko jej odpisałem: 'Nie za dobrze, nie dziwie mu się. Jak by to chodziło o Ciebie sam był się tak czuł. Zaraz będziemy. <3' - Przewieźli ją do 5 na drugim piętrze. Idziesz, czy masz zamiar się dalej mazać jak baba? - nie miałem siły patrzyć jak użala się nad sobą. - Czy może nie zależy ci na niej i tylko udajesz, w końcu to podobne do ciebie. Rozkochujesz w sobie dziewczyny, po czym je rzucasz, z durną wymówką. Ile już tak rzuciłeś? 10, 15, no przyznaj się - zacząłem już krzyczeć, miałem go dosyć, tego jego użalania się, czy nie może wziąć sie w garść, jak facet? - popatrzył na mnie wściekłym wzrokiem.
- Ja się maże? Ja? Co ty do cholery gadasz? Ze jej nie kocham? Nie zależy mi na niej? Pojebało cię gościu, dobrze się czujesz, czy mam ci wpierdolić? - Podszedł do mnie i zmierzył wzrokiem, trochę sie go bałem, gdy jest wściekły jest nie obliczalny. - Nie zdajesz sobie sprawy, co ta dziewczyna ze mną zrobiła. Przed tym jak ją poznałem, moje życie to była jedna wielka monotonia, w szarych barwach, nawet gdy odnosiłem sukcesy, wygrywałem medale, to nie było to co jest teraz. Ona wszystko przyćmiła, moje życie nigdy nie było takie pełne i kolorowe. Moje serce zaczęło naprawdę bić. Nie jestem w stanie myśleć o czymś innym niż ona. Jest moim życiem, moim wszystkim, nie ma słów które to opiszą, nie da sie tego opowiedzieć, to trzeba przeżyć. Przy żadnej innej dziewczynie, nie czułem sie tak dobrze, bezpiecznie. To ona sprawiła że chcę żyć, że mam po co. Rozumiesz? - gdy popatrzył na mnie, zobaczyłem w jego oczach całą miłość, jaką darzył Julkę. Teraz rozumiem dlaczego był taki załamany.
- Przepraszam, nie miałem pojęcia, wiem co czujesz, bo to samo czuję do Weroniki, ale naprawdę twoje uczucie jest czyste, bardzo czyste. Ze świecą szukać takich ludzi, którzy tak bardzo kochają drugą. Mogę sobie tylko wyobrazić, co czujesz.
- To sobie dalej wyobrażaj, bo nic o mnie i moich uczuciach nie wiesz - powiedział po czym wyszedł, trzaskając drzwiami. Miał rację nie wiedziałem.


Perspektywa Michała:
Łukasz chciał dobrze, za ostro go potraktowałem. Powinienem go przeprosić. Ale taka była prawda, nikogo tak bardzo nie kochałem jak Julki, nie wyobrażałem sobie życia już bez niej. Modlę się żeby wyzdrowiała, tylko nie mogę znaleźć odpowiednich słów do modlitwy. Żadna znana mi modlitwa nie wydawała sie odpowiednia. Wszedłem do pokoju w którym leżała, wydać by sie mogło że śpi, ze zaraz sie obudzi, uśmiechnie się i powie coś śmiesznego. Ale nie ona się nie obudzi, może nawet w ogóle. Ciekawe czy mnie słyszy?
- Julka? Słyszysz mnie? Jeżeli tak, to wiedz, że cię nie opuszczę, będę z tobą dzień i noc, do póki sie nie obudzisz. Proszę obudź, się zrób to dla mnie, masz po co żyć. Masz wspaniała przyjaciółkę, nawet Łukasz się o ciebie martwi i masz mnie. Tak bardzo cię kocham, i proszę nie opuszczaj mnie. Nie rób mi tego, nie dam rady bez ciebie żyć... Moje serce bije dla ciebie, i tylko dla ciebie...



___________________________________________________________________________________________________________
Bardzo was przepraszam za spóźnienie, ale niestety wena mnie opuściła. Myślę że wróciła, ale to już pozostawiam waszej opini. Co do nowego bohatera, to postanowiłam że będzie to Mariusz Wlazły. Pierwsza która to napisała była Aduś. Z racji że obiecywałam pomożesz mi napisać nowy rozdział, w którym ten bohater się pojawi, dam ci znać i proszę żebyś się ze mną skontaktowała prze maila albo gg. Mam nadzieję ze sie wam spodoba i nie będziecie mieli wielu uwag. Pozdrawiam gorąco, w te  zimne dni. Zachęcam do komentowania :) Wasza oddana Agusia <3

4 komentarze:

  1. rozdział bardzo fajny, zajebisty nie umiem go opisać lepiej. mam nadzieje, że nie będę musiała długo czekać na nowy post :) pozdrawiam i całuję :* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanowię się, kiedy dodam!!! Żart, postaram się jak najszybciej, jak wena dopisze :) Ciesze się że ci się podoba, ale chyba trochę za krótki :) Też pozdrawiam i całuję :* <3

      Usuń
  2. A więc tak... Zajrzałam tu dopiero dzisiaj i czytając początek tego VII rozdziału tak mnie zafascynowała lekkość tego jak piszesz, że zaczęłam czytać wszystko od początku.
    Jest to genialne! *.*
    Zapraszam na mojego bloga i do komentowania ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje że komuś się podoba :) Na pewno zajrzę do Ciebie :)Pozdrawiam :)

      Usuń