Smutnych rozstań nie chce chyba nikt,
Serce płacze, słowa milkną,
Lecz tak musi być, jeszcze tylko jeden uścisk rąk,
I za chwile odejdziemy stąd...
Czy na jawie moim snem byłaś Ty?
Czy mi dane będzie jeszcze Cie ujrzeć?
Czy sie zejdą nasze drogi kto wie?
Na pamiątkę to mam smutny uśmiech Twój,
By nie zapomnieć Cię...
-
Bardzo mi przykro ale jej stan nie jest dobry. Bądźmy obiektywni, ale nie
przeżyje nocy – powiedział doktor.
- Jak
to? Dlaczego? – nie to nie prawda, myli się, ona jest silna, wyjdzie z tego.
- Jej organizm
jest wyniszczony chorobą i chemioterapią, organy nie funkcjonują prawidłowo.
Musielibyśmy przeszczepić serce, wątrobę, płuca, nerki, wszystko zostało
zniszczone i chorobą, która się zatrzymała, ale zdążyła zniszczyć wszystkie
organy. A do tego chemioterapia – lekarz wydawał się nie wzruszony. Oni chyba
byli bez serca. Powiedział to i bez słowa odszedł, szybko wszedłem do sali,
Julka od razu popatrzyła na mnie.
-
Stęskniłam się za tobą – szepnęła, gdy siadałem obok niej.
- I ja
– chwyciłem ją za rękę, była zimna. – Zimno ci? – pokiwała głową, była bardzo
słaba. Usiadłem obok niej na łóżku, szybko wtuliła się we mnie, była lodowata,
zacząłem głaskać ja po plecach alby pobudzić krążenie.
-
Lepiej?
- O
wiele – powiedziała wtulona w moją koszulę, po chwili jej oddech stał się
głęboki i równomierny. Zasnęła głębokim snem. Z czasem była coraz cieplejsza,
życie z powrotem w nią wstępowało. Mijały godziny, a Jula spała głębokim snem.
Nie mogłem zmrużyć oka, bałem sie że mogę ją stracić. Nad ranem około 4 oczy
zaczęły mi ciążyć, ale uparcie walczyłem ze snem, lecz mimo mojego zaparcia,
oczy same mi się zamknęły i zasnąłem trzymając w objęciach kobietę którą
naprawdę kocham, całym sercem.
Gdy
obudziłem sie wydawało mi się że to wszystko jest snem, Julka, moja miłość do
niej, jej choroba, wydawało mi się że to wszystko się nie zdarzyło, ale w tedy
ktoś pocałował mnie w policzek, momentalnie otworzyłem oczy. Przyglądała mi się
Julka z uśmiechem na twarzy.
- W końcu
udało mi się przyłapać - powiedziała
wtulając się w moją pierś. Nie mogłem uwierzyć, przeżyła noc i była szczęśliwa.
- Co w
ciebie wstąpiło? – spytałem siadając, popatrzyła na mnie smutnymi oczami –
wczoraj nie miałaś siły mówić a dzisiaj jesteś w skowronkach.
- To
źle? – zapytała prawie przez łzy? – Nie chcesz żebym żyła? Żebym wyzdrowiała? –
zaczęła płakać. Szybko ją mocno przytuliłem, nie chciałam żeby cierpiała,
jeszcze przeze mnie. Wystarczająco się nacierpiała.
-
Wybacz, nie chciałem być nie miły, po prostu jestem zmęczony. – chwyciłem jej
twarz aby na mnie popatrzyła – Nigdy nie skrzywdził bym Ciebie, zbyt mocno Cię
kocham i jesteś najważniejszą osobą w moim życiu – popatrzyłem głęboko jej
oczy, były tak kuszące, że nie mogłem powstrzymać się i wpiłem w jej wargi. Pragnąłem
jej bliskości, jej dotyku i smaku jej ust, były tak kuszące ze nie mogłem się
im oprzeć.
-
Jesteś nienormalny – powiedziała wtulając się we mnie.
- Ja?
No raczej nie – zaczęliśmy sie przekomarzać, często tak robiliśmy.
- No
raczej tak głupku.
- Nie
jestem głupkiem, idiotko – brakowało mi naszych rozmów, na żywo, nie przez
szybę.
-
Hahahahaha też cię kocham.
- Ja
bardziej – nie dałem jej odpowiedzieć tylko zamknąłem jej usta pocałunkiem.
Po dwóch
tygodniach Julka wyszła ze szpitala. Chciała jeszcze spędzić trochę czasu z
rodzicami, ale nie chciała się ze mną znowu rozstawać.
- Ale
wy macie problemy – powiedziała Daniela, gdy przyjechali po nią rodzice.
- Może
– zaczął jej ojciec – niech zamieszkają z nami razem – Daniela od razu
popatrzyła na niego morderczym wzrokiem.
- Weź
mamo się zgódź – błagała ją Julka, podeszła do nie i mocno ją uścisnęła. Nie
miała wyjścia, musiała sie zgodzić.
-
Wygraliście, wszyscy przeciwko mnie, szczególnie ty – pokazała palcem na Jacka,
ten tylko wzruszył ramionami i zasiadł za kierownicą. Szybko sie usadowiliśmy i
ruszyliśmy stronę domu. Po 20 minutach drogi byliśmy przed domem. Duży jasny
dom, taki o jakim zawsze marzyłem. Wchodząc do środka uważnie się rozglądałem,
chciałam zapamiętać wystrój jako wzór dla naszego domu który kiedyś zbudujemy z
Julką. Duży przedpokój z ogromnym lustrem i małym stoliczkiem był w pomalowany
na kremowo z drewnianymi akcentami. Po prawej stronie była kuchnia z dużym
bukowym stołem na 12 osób. Kuchnia była w kolorze ciemnego prawie czarnego
drewna z pojedynczymi szafkami w kolorze beżu. Po lewej stronie przedpokoju był
salon, z telewizorem na ścianą, kominkiem w rogu, dużą sofa, 4 fotelami i
szklanym stolikiem. Wszystko było utrzymane w ciepłych kolorach. Schody
prowadzące na górę były drewniane, ale na szczęście nie skrzypiały. Gdy
wszedłem na piętro od razu zauważyłem na ścianie galerie rodzinną. Wisiały
zdjęcia z czasów chyba młodości jej rodziców, patrząc na nie, mało się zmienili.
Dwa zdjęcia rzuciły mi się w oczy, na obu mama Julki była w ciąży, ale na
jednym wyglądała na licealistkę, a na drugim była o wiele starsza, na nim na
pewno była w ciąży z Julą. Muszę o to ją zapytać. Idąc dalej oglądałem pokój za
pokojem, łazienka cała w kafelkach ułożonych w kształtach fal morskich. Stojący
prysznic w roku kusił, a wanna ułożony pod oknem aż prosiła się o długą kąpiel.
Na końcu dotarłem do nie dużego pokoiku jak się okazało Juli, pokój jedyny nie
pasował do całego wystroju domu. Ściany w kolorze niezapominajki z zielonymi
liśćmi i trawą był bardzo przyjemny. Łóżko stojące pod oknem było zaścielone
wzorzystą pościelą, biurko z komputerem stało obok łóżka, regały na książki
świeciły pustkami, widać musiała zabrać wszystko ze sobą.
- Mój
stary pokój, rodzice gdy robili remont zostawili go w spokoju – Jula stanęła za
mną i mocno mnie objęła w pasie. Obróciłem się do niej przodem i przycisnąłem
ją do swojej piersi. Do pokoju wparowała Daniela.
- No to
możecie nic więcej – popatrzyła na nas – jak chcecie sexu to jak nas nie
będzie, mamy pokój obok was – uśmiechnęła się i zamknęła drzwi. Oboje się
zaśmialiśmy i położyli na łóżku.
-
Bardzo kusząca ofertę przedstawiła twoja mama – Jula się zaśmiała – chyba z
niej skorzystam.
- Jak
ci pozwolę – odwróciła się na bok i ułożyła głowę obok mojej, oplatając swoje
nogi wokół moich. – Małe to łóżko co?
- No na
długość – pocałowałem ją w policzek – damy radę.
-
Pojedziesz jutro po swoje rzeczy i trochę moich? – popatrzyłem na nią.
- A
chcesz żebym tu jeszcze został?
- Żebyś
był cały czas ze mną – pocałowałem ją namiętnie, szybko odpowiedziała tym
samym. W tedy ktoś zapukał w drzwi do pokoju.
-
Chodźcie na obiad – zawołał Jacek, z grymasem na twarzy zerwałem sie z łoża
pociągając ją za sobą. Szybko zeszliśmy do stołu, Daniela nakryła i zaczęła
nakładać na talerze. Nałożyła mi gałkę ziemniaków, kawałek mięsa, trochę sosu,
łyżkę surówki z czerwonej kapusty i łyżkę z marchewki. Gdy tylko to Jula
zauważyła zachichotała.
- Z
czego tak chichotasz? – zapytała Daniela nakładając sobie obiad.
- Nie
chcę nic mówić, ale nałożyłaś Michałowi trochę za mało – powiedziała,
popatrzyłem na nią zły.
- Sam
nie ma może powiedzieć? – zapytała naburmuszona.
- A ty
byś się zapytała? – Julka zaczęła krzyczeć.
- Ciii – powiedziałem, ale pacnęła mnie w głowę.
- Ciii – powiedziałem, ale pacnęła mnie w głowę.
- Nie
uciszaj mnie – popatrzyła się na mnie ze złości – A ty – wskazała na swoja mamę
– zachowuj się! Mamy gościa i to ważnego, dla mnie! – ostentacyjnie odsunęła
krzesło i wyszła z jadalni głośno tuptając nogami.
- Wracaj tu! – zawołała Daniela – Ale juz! Nie będzie mi tu fanaberii urządzać! Jesteś na to za stara!
- Uspokój się – upomniał ja Jacek – zachowuj się.
- Wracaj tu! – zawołała Daniela – Ale juz! Nie będzie mi tu fanaberii urządzać! Jesteś na to za stara!
- Uspokój się – upomniał ja Jacek – zachowuj się.
- Nie
zaczynaj – wstała od stołu – uważasz że powinnam pozwolić na takie zachowanie?
Ile ona ma lat, zachowuje się jak dziecko.
- Ale
to nie powód żebyś tak na nią naskakiwać – Jacek wydawał się aż nad spokojny.
- Nie
wtrącaj się w nie swoje sprawy – krzyknęła.
- Nie
moje? To przecież moje dziecko! – twarz Danieli stężała. Jacek zrobił
przerażoną minę, rzucił serwetką i szybko wyszedł z domu głośno trzaskając
drzwiami, wybiegła za nim. Nie mogłem uwierzyć ze to wszystko moja wina i że
Julka nie jest jego córką. Siedziałem tak jeszcze przez chwilę, wciąż
osłupiały. Nałożyłem na talerz więcej jedzenia i poszedłem do pokoju. Julka
leżała przykryta po uszy, podszedłem do nie i mocno ją przytuliłem. Odwróciła
się.
-
Przyniosłem ci obiad – uśmiechnęła się.
-
Jesteś kochany – pocałowałem ją. Szybko przejęła inicjatywę i po chwili
sturlaliśmy się z łóżka, wylądowała na mnie.
- Co ty
taka lekka – zapytałem zdziwiony, miała na sobie szeroki sweter i luźne spodnie
przez co trudno było ocenić jej posturę.
- A jak
myślisz?
- Trzeba cie utuczyć – powiedziałem żartobliwie. Zaczęła się śmiać. Podniosłem ją i bez problemu posadziłem na łóżku. Zjadła całą porcję jaką przyniosłem, nawet poprosiła o jeszcze. Do końca dnia siedzieliśmy w pokoju, albo leżąc i nic nie robiąc albo oglądając jakieś głupie programy. Chcieliśmy jeszcze pozażywać słońca, ale uparłem się na wspólny prysznic. Dzięki dużej kabinie bez problemu się tak zmieściliśmy. Do późna siedzieliśmy w ogrodzie zapatrzeni w gwiazdy, przegoniły nas dopiero krwiopijcze komary. Gdy położyliśmy się, ciasno opatuliliśmy sie kołdrą i wtuleni w siebie zasnęli.
- Trzeba cie utuczyć – powiedziałem żartobliwie. Zaczęła się śmiać. Podniosłem ją i bez problemu posadziłem na łóżku. Zjadła całą porcję jaką przyniosłem, nawet poprosiła o jeszcze. Do końca dnia siedzieliśmy w pokoju, albo leżąc i nic nie robiąc albo oglądając jakieś głupie programy. Chcieliśmy jeszcze pozażywać słońca, ale uparłem się na wspólny prysznic. Dzięki dużej kabinie bez problemu się tak zmieściliśmy. Do późna siedzieliśmy w ogrodzie zapatrzeni w gwiazdy, przegoniły nas dopiero krwiopijcze komary. Gdy położyliśmy się, ciasno opatuliliśmy sie kołdrą i wtuleni w siebie zasnęli.
Perspektywa
Julki:
Obudziło mnie ćwierkanie ptaków, była za 5 szósta. Michał delikatnie podchrapywał do mojego ucha, o dziwo nie denerwowało mnie to, wręcz przeciwnie uspokajało. Poleżałam jeszcze chwilę i wstałam, mój wielki misiek nawet nie drgnął. Zeszłam na dół i usłyszałam ze rodzice krzątają się po kuchni, nie chciałam z nimi teraz rozmawiać, już miałam zawrócić, gdy do moich uszu doszły strzępy rozmowy:
Obudziło mnie ćwierkanie ptaków, była za 5 szósta. Michał delikatnie podchrapywał do mojego ucha, o dziwo nie denerwowało mnie to, wręcz przeciwnie uspokajało. Poleżałam jeszcze chwilę i wstałam, mój wielki misiek nawet nie drgnął. Zeszłam na dół i usłyszałam ze rodzice krzątają się po kuchni, nie chciałam z nimi teraz rozmawiać, już miałam zawrócić, gdy do moich uszu doszły strzępy rozmowy:
- Ale
zrozum że ona ma prawo wiedzieć – Jacek upierał się przy czymś.
- Co
mam wejść do niej do pokoju i niby nigdy nic powiedzieć prawdę? – o co im
chodziło?
- Jakoś trzeba, zresztą to twoja córka i ty jej się tłumacz – jak prawda? Podeszłam bliżej alby lepiej słyszeć.
- Obiecałeś że mi pomożesz! – mama rzuciła czymś – Obiecałeś!
- Jakoś trzeba, zresztą to twoja córka i ty jej się tłumacz – jak prawda? Podeszłam bliżej alby lepiej słyszeć.
- Obiecałeś że mi pomożesz! – mama rzuciła czymś – Obiecałeś!
- Wiem
i dotrzymam – powiedział spokojnie tata, usłyszałam kroki, i cichy szloch – To
w końcu czyja to córka? – moje oczy o mało nie wyszły z orbit. Chodzi im o mnie
czy mają na myśli kolejne dziecko.
- Nie
wiem, byłam pijana, to było tuż przed ślubem, straciłam panowanie nad sobą –
mama cicho płakała - w reszcie drinku znaleźli tabletkę gwałtu, ale nie mogli
dowieść czy ja to wypiłam, bo ona szybko z organizmu znika, a to było dwa dni
po całym zajściu... – mama mówiła coraz niewyraźnej. O boże chodzi im o mnie?
Nie to jakieś jaja.
-
Mogłaś mi od razu powiedzieć – ojciec przerwał – a tak cieszyłem się że w końcu
będę miał swoją własną rodzinę, dziecko i wspaniałą żonę. Czemu mi nie
powiedziałaś?
- Bałam się...
- Czego? – podeszłam do drzwi i wyjrzałam zza nich, stali przytuleni do siebie, mama płakała.
- Bałam się...
- Czego? – podeszłam do drzwi i wyjrzałam zza nich, stali przytuleni do siebie, mama płakała.
- Ze
mnie zostawisz – powiedziała cicho, ledwo to usłyszałam.
- Na tydzień przed ślubem? Myślałaś że cię znienawidzę? – tata popatrzył na Danielę – że cię przestanę kochać?
- Na tydzień przed ślubem? Myślałaś że cię znienawidzę? – tata popatrzył na Danielę – że cię przestanę kochać?
- Tak –
powiedziała ze łzami w oczach. Moje zdenerwowanie sięgało zenitu, dalej nie
wiedziałam o czym mówią.
- Julka
musi się o tym dowiedzieć.
- Ty
czy ja – zapytała Daniela.
- Ja
może w końcu na mnie lepiej reaguje, a że nie jestem jej ojcem to może lepiej
to przyjmie – gdy to powiedział zrobiło mi sie słabo, myślałam że zemdleje, szybko
weszłam do kuchni.
- Jak
mogłaś? – spytałam prawie wrzeszcząc. – Czemu ukrywaliście to tak długo? No
mamo pochwal się kim jest mój ojciec!
- To nie tak jak myślisz... – zaczęła ale jej przerwałam.
- Pogodziłyśmy sie, znów ci zaufałam, myślałam że nigdy mnie już nie skrzywdzisz – wykrzyczałam jej to ze łzami w oczach, usłyszałam jak Michał leci po schodach – Tak bardzo stęskniłam się za tobą, za wami, a teraz to burzycie? – Michała stanął obok mnie, nie wiedział o co chodzi, szybko na niego popatrzyłam i rozpłakałam się. Potykając i zaliczając ściany udałam się do swojego pokoju, który zamknęłam, tak jak i zamknęłam swoje serce, by już nigdy nikt go nie złamał.
- To nie tak jak myślisz... – zaczęła ale jej przerwałam.
- Pogodziłyśmy sie, znów ci zaufałam, myślałam że nigdy mnie już nie skrzywdzisz – wykrzyczałam jej to ze łzami w oczach, usłyszałam jak Michał leci po schodach – Tak bardzo stęskniłam się za tobą, za wami, a teraz to burzycie? – Michała stanął obok mnie, nie wiedział o co chodzi, szybko na niego popatrzyłam i rozpłakałam się. Potykając i zaliczając ściany udałam się do swojego pokoju, który zamknęłam, tak jak i zamknęłam swoje serce, by już nigdy nikt go nie złamał.
I niech
tak pozostanie, będę szczęśliwsza bez nich wszystkich, pójdę na studia, znajdę
pracę, i ułożę sobie życie, z dala o nich wszystkich. Nawet Michała – miłości
mojego życia...
___________________________________________________________
No to jestem... Nie wiem co powiedzieć, komentarze pozostawiam wam... Sie ma!