I'm
turning myself
Into somebody else
Calm down...
Calm down...
Give
in, it's so hard to start
Live in my skin
The bruises are useless
Against it
Live in my skin
The bruises are useless
Against it
I'll
try all I can
To find a soft place to land
Come down
To find a soft place to land
Come down
I'm
holding a heart here in my hand
Hey...
My own work of art here where I stand
Hey...
Hey...
My own work of art here where I stand
Hey...
Mijały dni i tygodnie, dni zlewały się w jedno. W całym moim
życiu nie napracowałam się tak jak teraz, i mam nadzieję że nie będę musiała.
Trener ze sztabem załatwili na mojej uczelni pobyt z siatkarzami jako praktyki,
i nie miałam problemów z zaliczeniem roku. Najlepsze było to że nie jestem
takim złym fotografem, wszystkim podobają się moje zdjęcia i często widzę je na
różnych stronach, szczególnie na facebooku. Zapoznanie się ze wszystkimi
siatkarzami i całym sztabem poszło błyskawicznie, ze wszystkimi się przyjaźnie.
To ludzie mega pozytywnie nastawieni do życia i z wielkimi pokładami sił i
radości. wiecznie uśmiechnięci. Nim się obejrzałam minął maj i zaczynał się
czerwiec. Przygotowania do ligi światowej szły pełną parą i nawet ja, jako
fotograf miałam pełne ręce pracy, tu nikt nie odpoczywał. im bliżej było
rozpoczęcia całej imprezy, tym bardziej atmosfera robiła się napięta. Nie było
szans na długie odpoczynki, tylko praca i treningi. trafiliśmy do grupy A razem
z Serbią i Czarnogórą, Stanami Zjednoczonymi i Japonią, myślałam że będzie
gorzej. W grupie B była Brazylia, Argentyna, Portugalia i Finlandia, w grupie C
Włochy, Rosja, Chiny i Francja, a grupa D to Kuba, Korea Południowa, Bułgaria i
Egipt. Pozostała nam tylko analiza naszych przeciwników i solidne treningi.
Nim się obejrzeliśmy nastał lipiec i 17 edycja Ligi
Światowej. 14 wszystko miało się zacząć. Pierwszy mecz mieliśmy grac 15 z USA.
10 lipca przybyliśmy do Salt Lake City i zaczęliśmy się przygotowywać to
pierwszego, a zarazem ciężkiego meczu. Dzięki temu że była fotografem mogłam
chodzić tam gdzie sztab i zawodnicy, czyli wszędzie. Było to ciekawe, nikt nie
pytał kim jestem i czy mam identyfikator, wystarczył strój z orłem na piersi i
nikt mnie ni kontrolował. Na początki podobało mi się to, ale z czasem zaczęło
nużyć, wszyscy wiedzieli kim jestem i co robię, no ale trudno...
Gdy w końcu nastał 15 lipca, byłam cała podenerwowana,
tak jakbym to ja miała grać. O godzinie 20 gdy cała hala została wypełniona do
ostatniego miejsca, odegrano hymny obu państw i wybiegły już wyjściowe szóstki,
dostałam sms od mojej mamy:
'Siedzimy po twojej
lewej, nie daleko. Dostałam telefon ze szpitala, Julka się obudziła i pytała o
Ciebie :)'
Szybko jej odpisałam:
'Czemu nie mówiłaś
wcześniej? Jak się czuje?'
'Nie wiem do końca,
próbowałam Cię złapać, ale byłaś zajęła, dlatego piszę'
'Dzięki pogadamy po
meczu'
Szybko wyłączyłam telefon i wróciłam do robienia zdjęć. Z
jednej strony byłam przeszczęśliwa że jest już z nią w porządku, ale z drugiej,
cały czas zastanawiałam się kiedy powiedzieć chłopakom, znając Michała będzie
chciał się z nią zobaczyć, a przecież jest turniej. Co miałam zrobić?
Pierwszy set wygraliśmy z małymi problemami 26:24, drugi
też poszedł naszym łupem 25:13, ale w trzecim zaczęły się schodki, trener nie
mógł do nich dotrzeć, jakby ich nie było, nawet zmiany nie pomogły,
przegraliśmy 20:25. Po skończonym secie wzięłam Łukasza i Michała na stronę,
nie mogłam już tego dłużej w sobie kisić.
- Musze wam coś powiedzieć, wiem że to nie za dobry
moment, ale zaraz wybuchnę - powiedziałam szybko i cała zdenerwowana.
- Co znowu? - spytał Misiek.
- Chodzi o Julkę, ona... - nie dane mi było skończyć,
Winiar szybko chwycił mnie za ramiona i zaczął trząść.
- Chłopie opanuj... - zaczął Łukasz, ale też mu przerwał.
- Co z nią, mów!!
- Ona, daj mi powiedzieć - wyprostowałam się - ona się
obudziła - ledwo to powiedziałam a rzucił się na mnie Michał i z całej siły
uściskał.
- Wyluzuj - powiedział Łukasz – wiesz jak się czuje?
- Nie, mama powiedziała mi tylko że się obudziła, nie
wiem nic – odpowiedziałam już stojąc stabilnie.
- Tylko Winiar – powiedział Łuki – skup się na graniu i
nikt nie może wiedzieć, bo zacznie się gadanie, dlaczego byłeś taki ostatnio
nerwowy.
- Niech ich to nie interesuje – odparł Misiek – trener
nas woła – pokazał na Raula który machał na nas.
- Skupcie się na graniu, znacie się długo i wszyscy
jesteście bardzo dobrze zgrani, dacie rade wygrać set i cały mecz, tylko się
skupcie – powiedziała do nich i kazałam iść do trenera. Sama wróciłam na swoje
miejsce i kontunułowałam robienie zdjęć. Po chwili zaczął się czwarty set, na
początku nie szło nam dobrze, na pierwszej przerwie technicznej przegrywaliśmy
2:8. Rozmowa trenera osobno z każdym zawodnikiem, przyniosła efekt. Wystarczyło
kilka akcji i już był remis 8:8. Robiąc zdjęcia po cichu cały czas mówiłam że
dadzą radę, punkt za punkt szliśmy aż do 16:14, w tedy jakby coś zaskoczyło,
zaczęliśmy grać jak z nut. Całkowita odmiana zespołu, po tym co widzieliśmy w
trzecim secie. Szybka akcja i mocne uderzenie Winiara, dobry blok, obrona Gacka
i kiwka Gumy. Wszyscy szaleją, jeszcze tylko dwa punkty i mecz będzie nasz.
Mocna zagrywka Łukasza i as serwisowy, polscy kibice wstają z miejsc,
skandując: OSTATNI! OSTATNI! Na zagrywce po raz koleiny Kadziewicz, podrzuca
wysoko piłkę, bierze rozbieg, wszystko jakby w zwolnionym tępię, uderza i jest!
As serwisowy!!! Wszyscy wstają z miejsc i krzycząc na całe gardło: POLSKA BIAŁO
CZERWONI!!! Szaleństwo nie ma granic, zawodnicy skaczą i się cieszą, szybko
podbiegam do Łukasza, rzucając mu się na szyję.
- Gratuluję, bohaterze – wyszeptałam mu do ucha.
- Nie jestem bohaterem – odpowiedział patrząc mi głęboko
w oczy.
- Dla mnie jesteś – odpowiedziałam po czym pocałowałam go
namiętnie. Łukasz odpowiedział tym samym, wszystko jakby ucichło, nie było nic,
nie liczył się nikt, był tylko Łukasz. Po chwili popatrzyłam na niego, szeroko
się uśmiechnął, zrobiłam to samo.
- Pierwsze koty za płoty – powiedział Winiar stojący obok
nas - będzie już chyba tylko lepiej.
- Spokojnie, jeszcze Serbia i Japonia, będzie ciężko –
powiedział Łukasz hamując zapał Michała.
- Pesymista – odpowiedział wystawiając nam język.
Zaśmialiśmy się na widok rozradowanego Miśka.
- Nasz Michał powrócił z dalekiej podróży – powiedział do
mnie Kadziu.
- Chyba tak – odpowiedziałam. Po chwili sędziowie
ogłosili MVP meczu, którym okazał się Łukasz, co nie było dla mnie
zaskoczeniem. Należało mu się.
Obiecałam mamie że porozmawiam z nią po meczu, bałam się
od samego początku jak zareaguje na wieść że chodzę z Łukaszem, ale się myliłam.
Niestety nie było czasu na świętowanie, ponieważ jutro graliśmy mecz rewanżowy.
Ale bez piwa bez alkoholowego się na pewno nie obejdzie. Zabrałam Łukasza i
oszukałam wzrokiem mamę. Od razu nam pomachała.
- Mamo to mój chłopak Łukasz Kadziewicz, Łukasz to moja
mama Judyta – przedstawiłam ich sobie, uścisnęli sobie ręce i przywitali się.
- Wera możemy porozmawiać w cztery oczy? – zapytała mama,
popatrzyłam na Łukiego ten tylko kiwnął głową i poszedł do chłopaków.
- O co chodzi? – spytałam, gdy zostałyśmy same.
- Po pierwsze czemu nie powiedziałaś mi że twoim
chłopakiem jest Łukasz Kadziewicz – powiedziała tonem lekko podnieconym, sama
uwielbiała siatkówkę, a gdy okazało się że nie mogę w nią grać, była równie
załamana jak ja, może nawet bardziej.
- Nie jesteśmy ze sobą długo, dopiero drugi miesiąc, wiec
trudno mi mówić o tym – popatrzyłam na nią znacząco – a po za tym nie miałam
głowy, wy mieszkacie w Krakowie, ja jeszcze w Bełchatowie, po za tym, po
wypadku Julki, nie mogłam wrócić do rzeczywistości.
- Zadaje sobie sprawę, mam nadzieję że kiedyś się
spotkamy i porozmawiamy.
- Chciała bym bardzo, ale na razie są mecze i nie wiem
czy będziemy mieć wolne – odpowiedziałam nie wiedząc czy mama wie pod jakim
pretekstem tu jestem.
- Jasne, ale powiedz mi skoro masz praktyki u lekarza, to
dlaczego robisz zdjęcia? – spytała patrząc na moją lustrzankę, którą dostałam
od rodziców na 18 urodziny.
- Tak zgadza się, ale w wolnym czasie zatrudnili mnie
jako fotografa, bo nie mają swojego – powiedziałam z lekkim uśmiechem –
stwierdzili że jestem dobra.
- Bo jesteś – powiedziała mocno mnie przytulając.
- Mamy isć do szatni – powiedział Łukasz który
zmaterializował się przy naszym boku.
- Już idę – powiedziałam – zadzwonię, obiecuje –
zwróciłam się do mamy, pomachałam jej na pożegnanie i poszłam za Łukaszem. Gdy
po chwili odwróciłam się nadal stała i patrzyła się w moim kierunku, Łukasz
chyba też to zauważył i chwycił mnie za rękę, i tak już szliśmy do szatni,
razem, trzymając się na ręce, szczęśliwi.
Na zajątrz, wszyscy wcześnie wstaliśmy. Po szybkim
śniadaniu, poszliśmy na halę, rozegrać mały meczyk. Wszyscy w świetnych
nastrojach, szliśmy na obiad. Mecz miał zacząć się o 18, i jak zawsze rozpoczął
się punktualnie. To miało być rewanżowe spotkanie za wczorajszą porażkę, ale
okazało się kolejnym triumfem biało-czerwonych. Mimo przegranego pierwszego
seta do 18, następne trzy były już nasze, do 20, 18 i 15 wygrane przez nasze
orły. Po raz drugi na tej imprezie byliśmy lepsi od Amerykanów. Tak jak trener
obiecał dostaliśmy dwa dni wolnego, co wszystkich ucieszyło, szczególnie chyba
Miśka. Jeszcze tego samego dnia nasz trójka wsiadła w samolot do polski. Po 8
godzinach lotu byliśmy na krakowskim lotnisku. Wszystko nam idealnie
przypasowało że nie musieliśmy długo czekać na pociąg. O koło 9 rano byliśmy
już pod mieszkaniem chłopaków. Nie miałam siły na nic, od razu położyłam się na
łóżku Łukasza i od razu zasnęłam.
Obudził mnie ruch łóżka, otworzyłam oczy i przekręciłam
się na drugi bok, obok mnie leżał Łukasz.
- Co się stało? – spytałam zaspana.
- Nic, śpij dalej – odpowiedział układając się do spania.
- Ty dopiero idziesz spać?
- Tak myślałem że wytrzymam do nocy, ale nie dam rady –
powiedział zamykając oczy. Odwróciłam się i spojrzałam na elektryczny zegar
leżący koło łóżka, było po 16. Przynajmniej się wyspałam.
- Jest coś w lodówce? – spytałam, ale Łukasz już spał.
Pocałowałam go w policzek, ale on nawet nie drgnął, dwa mecze dały mu w kość.
Po cichu wyszłam z pokoju i poszłam zrobić sobie coś do jedzenia. Na szczęście
lodówka byłą pełna, chyba byli na zakupach. Poszłam do pokoju Michała, ale go
nie było, pewnie pojechał do Julki, na pewno. Zrobiłam sobie kanapki z kakałem,
tak jak lubiłam. Szybko pozmywałam po skończonym posiłku i gdy już miałam iść
spać, do mieszkania wpadł Winiar.
- Czemu nie odbierasz? – spytał zdenerwowany.
- Nie wiem gdzie mam telefon, a co?
- Ubieraj się jedziesz ze mną do szpitala, Jula chce cie
widzieć – powiedział rzucając we mnie kurtką.
- Moment przynajmniej się ogarnę – powiedziałam i poszłam
do łazienki.
_____________________________________________________________________________
Witajcie, otot nowy rozdział jak wam obiecałam.
jest mi bardzo przykro że wczoraj przegraliśmy, ale jutro wygramy na pewno!!! Jaki wynik obstawiacie?
Fajny rozdział :) Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńA jutro na pewno wygramy ! Jutro będzie nasz dzień :)
Pozdrawiam
http://zwyklyczas.blogspot.com/
Super rozdział ;) Jak się cieszę, że Julka się obudziła ;D
OdpowiedzUsuńA co do meczu - wygramy ;)
Pozdrawiam ;)
http://all-you-need-is-love-and-volleyball.blogspot.com/