Everytime I try
To fly I fall
Without my wings
I feel so small
I guess I need you, baby
And everytime I see
You in my dreams
I see your face
It’s haunting me
I guess I need you, baby...
I make believe
That you are here
It’s the only way
I see clear
What have I done
You seem to move on easy...
Cisza, uderzenie, nagły ból i znowu cisza. To wspomnienie
powraca do mnie raz za razem, nie mogę go zatrzymać, nie mam siły. Cały czas
widzę Mateusza i jego uśmiech na twarzy, chce uciec, nie mam do kąd. Krzyczę,
rzucam się, ale nikt nie przychodzi, jestem sama. To nie ma sensu, gdzie Wera,
Michał, Łukasz, gdzie są wszyscy? Opuścili mnie? Nie! To nie może być prawda! A
może, może ja nie żyję, może Mateuszowi się udało, zabił mnie? Ale czy w tedy
by tak bolało? Niebo to raj, odpoczynek, nie powinno tak boleć. Wiec gdzie ja
jestem?
Nie wiem ile czasu minęło, nie potrafię tego określić,
wszystko jest jakby za mgłą, słyszę szepty ludzi, a może ich krzyki? Nie wiem.
Czuje dotyk na swojej ręce, znam ten dotyk, nie potrafiłam bym go zapomnieć!
Michał! Michał tu jest. Próbuje mu to wykrzyczeć, wykrzyczeć jak bardzo go
kocham, żeby mnie stąd zabrał, ale nie mogę, nie mogę się poruszyć. Moje ciało
jest, ale i go nie ma. Wiec jak mogę dać mu znać że nic mi nie jest, ze go
kocham i chcę wrócić do domu? Słyszę szept, może modlitwę, Michał się modli,
ale nie potrafię wyłapać słów, są za ciche dla moich obolałych uszu. Wsłuchuję
się w ciszę, w dotyk, odmierzam czas. Im dłużej wsłuchuję się w dobiegające do
mnie odgłosy, tym więcej rozumiem, jestem w szpitalu, Michał jest ze mną, Wera
i Łukasz też, mam ich wszystkich obok siebie, mogłam na nich liczyć.
Po woli czas zlewał się w jedno, nie mogłam uwolnić się,
poruszyć, powiedzieć. Leżałam i zastanawiałam się co będzie dalej. Ile jeszcze
będę tak leżeć i czy się obudzę? Minęło może kilka dni, może tygodni, a może
nawet lat, upływ czasu był mi obcy. Wszystko zaczęło się zmieniać, dźwięki
zaczęły się nasilać, wszystko zaczynało docierać do mnie ze zdwojoną siłą,
powoli zaczynałam czuć swoje ciało, zaczynałam nim ruszać. Po pewnym czasie
miałam na tyle sił by spróbować otworzyć oczy. Lekko je uchyliłam, zalała mnie fala światła, zamrugałam i spróbowałam
jeszcze raz, gdy oczy przyzwyczaiły się do ostrego światła rozejrzałam się po
pokoju. Była to nie wielka sala szpitalna, bardzo jasna i przytulna. Ale nie to
było największym zdziwieniem, obok mnie na krześle spał mój tata. Trzymaliśmy
się za ręce, poruszyłam nią, od razu się obudził i popatrzył na mnie.
- Hej – powiedział uśmiechając się. Jego szafirowe oczy
mimo wielkich szarych podków pod oczami, lśniły z podniecenia.
- Hej – uśmiechnęłam się – długo byłam nie przytomna?
- Ponad miesiąc – powiedział głaskając moją rękę – Chcesz
zobaczyć się z mamą?
- Jest
tutaj? – spytałam zdziwiona, zawsze traktowała mnie chłodno, nie okazywała
uczyć.
- Tak i
martwi się.
-
Zawołaj ją – powiedziałam, po czym tata wyszedł na poszukiwanie mamy. Ojciec
był aniołem, dosłownie, był nieziemsko przystojny, duże szafirowe oczy,
sprawiały że wszyscy go kochali, był miły, kochający i bardzo, bardzo kochał
moją mamę. Za to ona, była można by powiedzieć, prawie modelka. Równie wysoka
jak ojciec, o kremowej skórze i ogromnych oczach w kolorze płynnej czekolady.
Pamiętam że miała długie falowane brązowe włosy, które odziedziczyłam po niej.
Byli razem od czasów liceum, choć znali się o wiele dłużej. Zawsze razem, tak
ich pamiętam. Jacek i Daniela Kowalscy idealne małżeństwo.
- Jak
się czujesz – zapytała mama wchodząc do pokoju. Piękna jak zwykle, tak jak ją
zapamiętałam.
- Chyba
dobrze, nic mnie nie boli, na razie – odpowiedziałam, cały czas patrząc na nią,
stęskniłam się.
- To
dobrze – usiadła na fotelu obok łóżka, chwyciła delikatnie moją dłoń. –
Przepraszam, przepraszam.
- Za
co? – spytałam, naprawdę nie wiedząc o co jej chodzi.
- Za to
co robiłam, zamiast otoczyć cię miłością i opieką, żebyś czuła się bezpiecznie,
traktowałam cię jak przedmiot, który można odłożyć. Nie proszę o wybaczenie, bo
na nie nie zasługuję, ale może, wybaczysz mi na tyle że zaczniemy jeszcze raz?
– z jej oczu poleciały łzy, nigdy jeszcze nie widziałam jej płaczącą, zawsze
była twarda i nie ugięta.
- Mamo
– chciałam żeby na mnie spojrzała – mimo tego co było i jak mnie traktowałaś,
nigdy cię nie przestałam kochać, zawsze będziesz moją mamusią. Może nie miałam
szczęśliwego dzieciństwa, ale przynajmniej cię miałam, mogłam widywać. Nigdy
nie przestałam cię kochać! – powiedziałam po czym obie się rozpłakałyśmy. Mama
mocno mnie przytuliła, cieszyłam się że sobie przebaczyłyśmy, dobrze było ją
mieć z powrotem. Przez wiele jeszcze godzin rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się, cała
nasz trójka próbowała nadrobić stracony czas. Powiedziałam także mamie by
zadzwoniła do Weroniki, ale ona nie odbierała. Udało za to dodzwonić się do jej
mamy, okazała się że jest z kadrą w Stanach na meczu, jako praktykantka. Dodzwoniłyśmy
się do jej mamy dokładnie godzinę przed pierwszym meczem, wiec poprosiłam tatę
żeby skoczył do mojego mieszkania i przywiózł mi laptop. Udało mu się zdarzyć i
wspólnie zaczęliśmy kibicować naszym orłom. Gdy przegraliśmy trzeciego seta,
kamera wyłapała Weronikę, Łukasza i Michała, którzy dosyć ostro rozmawiali, nie
obyło się bez gestykulacji, mieliśmy przez to dużo śmiechu. Na czwarty set i
Łukasz i Michał wyszli z uśmiechami na twarzy, pewni tego ze wygrają. Byli
genialni, sami ustawiali akcje i je wygrywali, świetnie współpracowali dzięki
czemu poderwali cały zespół do walki. Ostatni punkt zdobyty dzięki asowi
Kadziewicza, sprawia że wygrywamy 3-1 całe spotkanie, cieszyłam się jak
dziecko, a szczególnie z Michała. Wszyscy razem świętowali, ale najbardziej
szczęśliwymi osobami na hali byli Łukasz z Weroniką, oboje rzucili się w
ramiona i zaczęli namiętnie całować, byłam zdziwiona że są dalej razem, ale
cieszyłam się na ich widok. Późnym wieczorem, rodzice pożegnali się i obiecali
ze przyjadą jutro po południu. Na szczęście zostawili mi laptop. Nie mając nic
do roboty zaczęłam grzebać po Internecie, przez przypadek trafiłam na wywiady
po meczu, miedzy innymi na wywiad Michała. Nie było nic ciekawego w wywiadzie,
aż do póki, redaktor nie zapytał co się stało po trzecim secie:
‘R:Po trzecim secie zeszliście ze
spuszczonymi głowami, co się zmieniło, ze na czwarty wyszliście z uśmiechami na twarzy, szczególnie ty?
M:Tak racja, atmosfera była napięta,
zaczęło się psuć, popełnialiśmy własne błędy, ale musieliśmy się zmotywować, i
powiedzieć że damy radę.
R:Rozmowa trenera, czy coś innego
podniosło morale zespołu?
M:Rozmowa zawsze dużo daje, ale także
dobre wiadomości.
R:Widziałem jak rozmawiałeś z Łukaszem
Kadziewiczem i Weroniką Rosiniak, czy to oni przekazali ci dobre wiadomości?
M:Tak, szczególnie Weronika, powiedziała
mi że moja dziewczyna Julka czuje się dobrze i nie może się doczekać aż
przyjadę do domu.
R:W takim razie życzymy zdrowia i
jeszcze raz gratulujemy wygranej.
M:Dzieki.’
Za
pierwszym razem nie dotarło do mnie co powiedział, dopiero gdy oglądnęłam
wywiad jeszcze raz zrozumiałam, że Michał o mnie nie zapomniał. Uśmiech nie
schodził mi z twarzy, dzięki temu czułam się lepiej i szybko zasnęłam.
Na
zajątrz obudził mnie sms od Michała:
‘ Przepraszam że nie napisałem
wcześniej, wiem że są z tobą rodzice, wiec pomyślałem że może chcesz spędzić z
nimi trochę czasu. Pewnie wiesz że wygraliśmy, ale nie to mnie tak raduje,
najbardziej cieszę się że się obudziłaś <3 Nie martw się nie długo przyjadę.
Kocham cię i nie mogę się doczekać jak cię zobaczę. Czekaj na mnie, i nigdzie
się nie wybieraj! KOCHAM CIĘ!!! <3’
Dwa
razy przeczytałam sms, i odpisałam mu:
‘ Rodzice są w domu, za to mnie
obudziłeś, ale była to najprzyjemniejsza pobudka, no prawie, tez Cię kocham i
nie mogę się doczekać, jak przyjedziesz. Tęsknie! <3’
Nie
mogłam się powstrzymać i zaczęłam się śmiać, śmiać ze szczęścia. Po chwili
dostałam kolejnego sms:
‘ To czekaj na mnie, nie wiem kiedy
przyjadę, ale nie długo. Trzymaj dzisiaj kciuki! <3’
‘Będę i powodzenia, wygracie na pewno!
<3’ Odpasałam i zabrałam się za przeglądanie
Internetu. Nie było nic ciekawego wiec szybko go wyłączyłam i zasnęłam. Mimo ze
spałam ponad miesiąc, to bardzo chciało mi się spać. Obudziła mnie wizyta
lekarska.
- Dzień
dobry pani Julio, jak się dzisiaj czujemy? – spytał lekarz, był to sympatyczny,
korpulentny człowiek.
-
Dobrze, coraz lepiej – powiedziałam zgodnie z prawdą. Byłam szczęśliwa.
- Mam
dla pani dobrą wiadomość – zaczął – nie potrzebuje Pani przeszczepu serca. Jest
to zbędne, Pani serce wyleczyło się samo. Jakimś cudem, zachowała pani komórki
macierzyste, które obumierają zaraz po urodzeniu. Jest to nie spotykane, ale
możliwe. Jeżeli wyniki będą dobre to najpóźniej za dwa dni panią wypiszemy do
domu.
- Jakim
cudem zachowałam komórki macierzyste, mam zamiar studiować medycynę, ale nigdy
o czymś takim nie słyszałam – zdziwiłam się.
- Ma
pani racje, ale widocznie to się może zdarzyć, jest pani wyjątkowa –
powiedział. Porozmawialiśmy jeszcze chwile, o tym co mi wolno, a czego nie. Po
czym wyszedł zostawiając mnie samą. Cały czas zastawiałam się jak to jest
możliwe, ale po chwili przyszli rodzice i zajęłam się przyjemniejszymi
rzeczami.
Jak
obiecałam o wyznaczonej godzinie, odpaliłam laptop i włączyłam mecz. Ja, tata i
mama po raz kolejny kibicowaliśmy naszym chłopakom. Po pierwszym secie
strasznie się zdenerwowałam, miałam nadzieję że Weronika ma włączony telefon i
wysłałam jej sms:
‘
Powiedz Miśkowi, ze go kocham i żeby brał się do roby, bo jak nie to mu wkopie
<3’
‘ Widzę
że ci już lepiej, powiem mu <3’ Odpisała po chwili. Jak obiecała tak zrobiła
i chłopaki wzięli się do roboty, wygrali kolejne trzy sety i cały mecz 3-1.
Była to ulga, a zarazem wielkie szczęście że potrafili wygrać. Niedługo po tym
rodzice się pożegnali, ja szybko przeglądnęłam jeszcze pocztę i położyłam się
spać. Miałam piękne sny.
Następnego
dnia obudził mnie soczysty całus w policzek, od razu poznałam właściciela
perfum.
- Witaj
– powiedział Michał do mojego ucha. Nie odpowiedziałam tylko zarzuciłam mu ręce
na szyję i zaczęłam całować, tego było mi trzeba. Po kilku minutach oderwaliśmy
się od siebie, popatrzyłam mu głęboko w oczy, prawie zapomniałam jakie były
hipnotyzujące.
- Witaj
– odpowiedziałam – wyglądasz tragicznie.
-
Zdarza się, ty też nie wyglądasz najlepiej – odpowiedział sarkastycznie, po
czym się uśmiechnął.
- Ja
leże w szpitalu, wiec normalnie że tak wyglądam, a ty co nie spałeś w nocy?
Właściwie to co ty tu robisz? – zapytałam podciągając się na łóżku, byłam dalej
cała obolała.
- Nie
cieszysz się? – zrobił obrażoną minę – Przyleciałem pierwszym samolotem, mamy
dwa dni wolnego.
- Aż
dwa dni?
-
Tylko, przydał by się tydzień, nie miesiąc – powiedział kładą głowę na moim
brzuchu.
- Dla
ciebie rok wolnego – zaśmiałam się – A Wera?
-
Przyleciała tym samym, Łukasz też – powiedział bawiąc się moją ręką.
-
Zadzwonisz po nią? – spytałam, głaskając Miska po głowie.
- Śpi,
dajmy jej kilka godzin – powiedział podnosząc się – nie chcesz spędzić kilku
godzin ze mną?
- Chce,
ale po prostu chce z nią porozmawiać – uśmiechnęłam się nie pewnie.
- Po
południu po nią zadzwonię, a na razie jesteś moja i nie waż się uciekać –
powiedział zdecydowanym głosem.
- Nie
mam zamiaru – zaczęliśmy się śmiać. Przez następne kilka godzi, rozmawialiśmy
prawie o wszystkim, Winiar opowiedział mi jak jest w kadrze, z kim pracuje, jak
ciężko było mu wyjechać i skupić na grze, często mu to nie wychodziło.
Opowiedział mi o wielu bezsennych nocach, dziwnych a zarazem wspaniałych snach
i o tym jak bardzo tęsknił. Dowiedziałam się również, ze złapali Mateusza
tydzień po wypadku, ze oczekuje na rozprawę i ze mam być światkiem, tak jak
Michał. I o tym że Mateusz pozwał Michała za to ze złamał mu nos. W miedzy
czasie przyszedł lekarz z moimi wynikami, i powiedział że jutro mogę wracać do
domu, z czego się oboje bardzo ucieszyliśmy. Nim się zorientowaliśmy się wybiła
16, Michał próbował się dodzwonić do Wery, ale ani ona, ani Łukasz nie
odbierali telefonu, lekko wkurzony pojechał do domu. Na jakieś pół godziny
zostałam sama, mogłam wszystko przemyśleć, ale najbardziej bałam się rozprawy i
tego ze mam zeznawać. Nim się obejrzałam do sali zaglądnęła Weronika, szeroko
się uśmiechając.
- Wera
– zawołałam, szeroko rozkładając ramiona.
-
Siemka – zapiszczała i podbiegła do mnie. Mocno ją przytuliłam, strasznie się
za nią stęskniłam.
- Boże
jak się za tobą stęskniłam – zapiaszczałam gdy się ode mnie oderwała. Michał
stał w drzwiach.
- Jesteście stuknięte, obydwie – popatrzyłyśmy obydwie na
niego.
-Choć
tu powiedziałam, za kare – Misiek posłusznie podszedł do mnie, gestem kazałam
się mu nachylić. Gdy nasze twarze dzieliły milimetry, dałam mu soczystego
buziaka.
- Ale i
tak mnie kochasz, prawda?
-
Oczywiście – powiedział i mocno mnie przytulił.
-
Zakochańce – skomentował Weronika. Michał popatrzył na nas i wyszedł na
korytarz, dając nam trochę prywatności. Przez pierwsze kilka minut nic nie
mówiłyśmy tylko śmiałyśmy się i piszczały.
-
Opowiadaj, wszystko co się działo – zapytałam gdy w końcu się uspokoiłyśmy.
- Od
początku? – spytała.
- Od
samego początku – potwierdziłam. Weronika opowiedziała mi o wypadku, jak to
wyglądało z jej strony, że musiała zachować zimną krew i udawać przed
chłopakami że dobrze się trzyma. O tym jak codziennie przychodziła, jak
Michałowi było trudno wyjechać, ale zrobił to bo obiecał mi że tak postąpi.
Opowiedziała mi o tym jak poszła do klubu i się piła, jak przyjechał po nią
Łukasz i zabrał do Spały, jak stała się fotografem, ale wszyscy myślą ze jest
na praktykach i że jest cudownie. Przez kilka ładnych godzin siedziałyśmy i rozmawiałyśmy,
o wszystkim, od koloru liści, po sprawy poważne. Ja opowiedziałam Werze, jak
pogodziłam się z mamą i że świetnie się teraz dogadujemy. Koło godziny 20 Wera
wróciła do domu, i obiecała że przyprowadzi jutro Łukasza i upiecze coś
dobrego.
- Boże
w końcu trochę spokoju – powiedziałam po wyjściu Wery.
- Ale
chyba mnie nie masz jeszcze dość? – spytał Michał kładąc się koło mnie.
Odwróciłam się do niego przodem i mocno przytuliłam.
-
Ciebie nigdy – wyszeptałam w jego koszulę, delektując się zapachem perfum.
Wcześniej zadzwoniłam jeszcze do rodziców żeby nie przyjeżdżali dzisiaj, bo
będzie u mnie cały dzień Wera, co było prawdą, ale nie całą. Przecież nie muszą
jeszcze wszystkiego wiedzieć. Nie wiem ile leżałam wtulona w Michała ale w
końcu zmęczenie wzięło górę i zasnęłam wtulona w niego. Może nie było nam
najwygodniej, ale o wiele wygodniej, niż gdybyśmy spali osobno.
Obudziłam
się wcześnie rano, na zegarku obok łóżka była godzina 5.50, byłam wyspana, aż
za bardzo. Coś się jednak nie zgadzało, było mi wygodnie, za wygodnie.
Obróciłam się i zobaczyłam Michała z poduszką na głowie. Wyglądał komicznie.
Szturchnęłam go lekko.
- Co
się dzieje – spytałam siadając i przecierając oczy.
- Dzień
dobry śpiąca królewno – powiedziałam śmiejąc się z jego wyglądu, włosy lekko
już długawe stały we wszystkie strony, oczy zaspane jak u kota. Wyglądał
zabawnie.
- Która
godzina – zapytał wstając i rozciągając się.
-
Dochodzi 6.
- Tak
wcześnie? Myślałem że później – powiedział siadając na łóżku.
-
Wcześnie? Ja chyba dalej pójdę spać – powiedziałam z przekąsem
- Ja
tam się wyspałem – popatrzyłam na niego krzywo. Ja tez się nawet wyspałam, ale
ostatnio mogłabym cały czas spać.
- Idź
się ogarnij – rozkazałam mu.
- Po
co? – przytargał palcami włosy – dobre są.
-
Oczywiście – zaśmiałam się – ciekawe kiedy stad wyjdę.
- Nie
wiem – powiedział wstając.
- Jeźdź
do domu, przebierz się i coś zjedz, zaczekam.
-
Muszę? – zrobił wielkie oczy.
-
Musisz – dałam mu całusa i odprawiłam do domu.
Mając
nadzieję na chwilę spokoju wyciągnęłam laptopa w zamiarze przeglądnięcia
poczty. Niestety musiałam odłożyć go, gdyż przyszedł lekarz.
- Mam
dla Pani dobrą nowinie – zaczął od razu na wstępie – może pani wracać do domu,
wszystkie badania wyszły w normie i nie widzimy sensu trzymania pani dłużej.
-
Naprawdę, mogę już iść? Teraz? – myślałam że będę skakać z radości.
- Za
godzinę do półtorej, musimy napisać wypis i leki, ale tak dzisiaj i nie długo –
powiedział wychodząc – Acha, jeszcze jedno, ma pani do kogo zadzwonić żeby
przywieźli pani rzeczy?
- Tak
mam, dziękuję – powiedziałam i szybko złapałam za telefon.
-
Misiek, przywieź mi rzeczy, spodnie, buty i bluzkę – powiedziałam nie czekając
aż się odezwie.
- Po
co?
-
Dowiesz się jak przyjdziesz – powiedziałam po czym się rozłączyłam. Mimo tego
że wciąż byłam lekko obolała to zeskoczyłam z łóżka i zaczęłam się pakować,
wszystko miałam spakowane, gdy wrócił Michał z rzeczami. Spojrzałam na niego,
czyste i ułożone na bok włosy, świeża kremowa koszula i dżinsy sprawiły że
wyglądał jeszcze przystojniej.
-
Zapomniałam jaki z ciebie przystojniak – powiedziałam chichocząc.
- No
widzisz. Wychodzisz? – spytał zdziwiony patrząc na moją spakowaną torbę.
Pomachałam mu wypisem przed nosem.
-Tak,
wychodzę i idę do domu.
-
Odwiozę cię pod warunkiem że pojedziesz do mnie – zapytał niepewnie.
-
Zgoda. Z wielką chęcią.
_______________________________________________________________________________
Witajcie!!! Jak obiecałam dodaje szybciej nowy rozdział, mam nadzieję ze złagodzi wasz ból po przegranych polaków :/ Ale nie martmy się jeszcze wszystko wygramy!!! :)
Świetny rozdział ;) jak się cieszę, że Jula wychodzi ze szpitala! ;) I do tego pogodziła się z mamą ;D super ;))
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny rozdzial a w miedzyczasie zapraszam do mnie: all-you-need-is-love-and-volleyball.blogspot.com/ ;)
Świetnie, że Julia wychodzi ze szpitala. A to, że pogodziła się z mamą to też bardzo wielki plus. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam